- Walnęłaś go – stwierdził surowo, ramiona, kiedy stanął przed kratami aresztu i spojrzał na Zaryę, która prychnęła pod nosem, odwracając się – Nie możesz po prostu latać sobie dookoła i uderzać tego, kto ci podpadnie
- Serio? Ty mi dajesz kazanie? – pokręciła głową – Oczekiwałam Prowl'a.
- Nie tym tonem do mnie – syknął, na co wywróciła oczami – Ja jestem twoim opiekunem. Nie Prowler.
Nie odezwała się przez chwilę.
- Nie wiedziałam – powiedziała sarkastycznie.
- Na serio będziemy mieli tą dyskusję? – zapytał, ale milczała – Co tym razem ktoś zrobił, co? Źle na ciebie spojrzał?
- To jakiś żart, nie? – burknęła wściekła, nawet na niego nie patrząc, tylko wgapiając się w ścianę przed nią – Nie twoja sprawa.
- Moja jeśli tutaj siedzisz – stwierdził uparcie stojąc przy swoim, po czym westchnął, kiedy dalej się nie odezwała – Rya, nie uda nam się z tego wybrnąć, jeśli będziesz się tak dalej zachowywać. Pewnego dnia nie skończy się na skręconym nadgarstku.
Nie odwracała się w jego stronę i tylko jeszcze bardziej schowała swoją twarz za włosami, zaciskając mocno oczy żeby nie pozwolić sobie na jakiekolwiek łzy, bo przecież wiedziała w głębi, że miał racje.
Jazz westchnął.
- Wrócę później – obiecał, zanim zniknął za drzwiami, mocno je zatrzaskując.
Zarya tylko wydusiła z siebie drżący wydech, jeszcze bardziej się w sobie kuląc.
