Gdy słońca gaśnie blask
Gdy księżyc rozświetla cały świat
Na plecach miecz
przy biodrze gnat
We krwi ogień
Odziany w płaszcz
Ruszam w drogę
To była zwykła noc w Equestrii. Księżyc oświetlał korony drzew lasu Everfree, który leżał nieopodal Ponyville.
Nagle na polanie w owym lesie tuż przy zamku dwóch sióstr zerwał się wiatr. Powietrze zaczęło wibrować od nagromadzającej się magii. Polane zalało oślepiające światło. Gdy zgasło z ciemności wyłoniła się tajemnicza postać. Otaczało ją kilkanaście skrzyń
Nieznajomy był istotą przedziwną. Poruszał się na dwóch kończynach, przednie były podobne do gryfich szponów jednak były zaokrąglone i smuklejsze. Owłosienie znajdowało się tylko na jego głowie, a Reszta ciała była od niego wolna.
Do Equestrii przybył człowiek.
Ubrany w czarny płaszcz do ziemi, tego samego koloru spodnie z luźnego niekrępującego ruchów materiału, podkoszulek oraz ciemne buty sięgające nieco ponad kostkę. Na plecach spoczywały dwie pochwy z mieczami.
Jeden z nich był czarny, a jego jelec układał się w kształt skrzydeł. Drugi był krwistoczerwony natomiast jego jelec znajdował się tylko po jednej stronie ostrza i układał się w łuk z trzema kolcami. Jeden przy ostrzu drugi przy rękojeści a trzeci pomiędzy nimi.
Człowiek rozglądał się chwilę po polanie czujnymi błękitnymi oczami, po czym swą uwagę skupił na ruinach zamku. Lustrował je przez chwilę tym samym czujnym i uważnym spojrzeniem w poszukiwaniu zagrożenia.
Niczego nie dostrzegłszy zajął się kuframi. Najpierw je przeliczył, a kiedy skończył skinął tylko głową usatysfakcjonowany.
Uniósł dłoń ,a skrzynie w odpowiedzi uniosły się kilka stóp nad ziemię. Ruszył w stronę zamku lewitując skrzynie w ślad za sobą. Kiedy dotarł do wejścia na chwilę się zatrzymał i zaczął nasłuchiwać. Niczego nie wykrył ale wiedział że pozory mogą mylić. Opuścił pudła na ziemię i podszedł do ściany obok wejścia. Zacisnął dłoń w pięść po czym mocno uderzył nią w ścianę posyłając falę zaklęcia w ruiny. Jeśli ten czar nic nie wykaże to znaczy że naprawdę w zamku nikogo ,ani niczego co mogłoby chcieć odgryźć mu tyłek nie ma.
zaklęcie badało zamek przez około 2 minuty.
Kiedy dobiegło końca człowiek pozwolił sobie na cień uśmiechu. Teren był czysty.
Ponownie uniósł swój ładunek w powietrze i wszedł w mroczne czeluści pałacu.
