Atmosfera panująca tego wiosennego poranka w Yu-topii mogła przyprawić postronne osoby o gęsią skórkę lub przynajmniej dziwne skojarzenia. Viktor klęczał bowiem na kolanach w typowy japoński sposób, pod ostrzałem badawczych spojrzeń siedzących naprzeciwko rodziny Katsukich, Nishigorich, pani Minako, a nawet Makkachina. Yuuri znajdujący się tuż obok trenera wiercił się niespokojnie, nerwowo przełykając ślinę i myśląc o tym, jak wszyscy zareagują na propozycję Rosjanina. To było bardzo nieodpowiedzialne z jego strony i w ogóle to najpierw powinien spytać rodziców, a nie Yuuriego. Tak nakazuje dobre wychowanie i, no, ten... obyczaj.

Mężczyzna w końcu westchnął w duchu, roztkliwiony pobudkami, jakie kryły się za szalonym pomysłem Viktora. Mimo wszystko nie mógł się na niego złościć, nie, kiedy chodziło o łyżwiarstwo.

- Chociaż tak może się wam odwdzięczyć za pobyt tutaj - przetłumaczył Yuuri swoim rodzicom, a Viktor uśmiechał się czarująco, co wszystkie przedstawicielki płci pięknej zgromadzone w Yu-topii przywitały z typowym kobiecym onieśmieleniem. - No i bardzo chciał, żeby wszyscy w Hasetsu na własne oczy zobaczyli jak wyglądają zawody na światowym poziomie.

Okazało się, że Viktor w porywie niekontrolowanego entuzjazmu po przeprowadzce Yuuriego do Petersburga uruchomił wszystkie swoje kontakty, aby w czasie ich międzysezonowych wakacji zorganizować w Ice Castle specjalny event, gromadzący znajomych łyżwiarzy ostatniego Grand Prix. Chciał w ten sposób nie tylko sprawić ukochanemu przyjemność, ale też podziękować tym, których poznał w Japonii, za całą uprzejmość jakiej doświadczył. Poza pięknem sportu miał również na myśli wzmocnienie pozycji Hasetsu jako miejscowości turystycznej. Zaczął to jednak robić bez konsultacji z zainteresowanymi, za co Yuuri już ostro zrugał Viktora na osobności.

- Och, Vicchan, nie powinieneś. - Pani Katsuki jedną dłonią trzymała się za zaczerwieniony policzek, a drugą pomachiwała z wdzięcznością.

- Tylko że nasze lodowisko nie jest przygotowane na imprezę tej skali - martwiła się znów Yuuko. - Pojedynek Yuuriego i Yurio to było jednak co innego.

W tym czasie Takeshi milczał, myśląc intensywnie nad szybkim biznesplanem, a potem przywołał ręką pana Toshiyę.

- Dadzą państwo radę?

Katsuki senior pewnie kiwnął głową.

- Z pomocą Yuuriego spokojnie się dogadamy.

- Więc bazę noclegową dla sportowców mamy - zawyrokował Nishigori, patrząc wymownie w sufit Yu-topii. - Problemem będzie ilość widzów podczas samego wydarzenia.

Nadstawiające uszu trojaczki wtargnęły na kolana ojca z triumfującymi uśmiechami.

- W sąsiednim mieście jest dużo hoteli! - rzuciła Axel spod jego pachy.

- Mamy namiary na telebimy! - zdradziła Lutz.

- Transport już załatwiony! - Loop właśnie odłożyła telefon mamy, kończąc rozmowę z przedstawicielem lokalnego przewoźnika.

- Dzieciaki! Znowu wzięłyście moją komórkę bez pozwolenia! - piekliła się Yuuko, podpełzając na czworaka do męża.

- Ale mamo! Przecież mamy w tym wprawę! - oponowały trojaczki, czego matka nie chciała przyjąć do wiadomości, powołując się na nieletniość dziewczynek, wysokie rachunki telefoniczne oraz klauzulę rodzica.

- Czy ktoś już wyraził chęć wzięcia udziału w waszym przedsięwzięciu? - spytała rzeczowo Minako. - Wiecie, że nawet na ładną buzię Viktora nie każda gwiazda może chcieć przyjechać do tej wiochy. Z całym szacunkiem, pani Katsuki.

- Ależ nic się nie stało - odpowiedziała pogodnie mama Yuuriego, która rozmawiała po cichu ze swoją córką. - Trzeba zrobić duże zapasy wieprzowiny. Miło by było poczęstować wszystkich domowym katsudonem...

Minako znów zwróciła oczy na pokornie klęczącą dwójkę, która po angielsku omawiała wątpliwości i uwagi rzucone przez zgromadzonych.

- Więc? - ponagliła nauczycielka.

- Znaczy, najpierw chcieliśmy dla pewności uzyskać zgodę na nocleg oraz wynajem lodowiska, ale w sumie... tak. Yurio jest wstępnie zainteresowany, Chris i Phichit również. Razem z nimi planowaliśmy zaprosić też w ramach podziękowań za dotychczasową pracę Yakova i Celestino - wyliczał Yuuri.

- To już jakaś podstawa - przyznała Minako pojednawczo, chyba najbardziej zadowolona z pojawienia się na liście Giacomettiego.

- Jestem przekonany, że reszta też przyjedzie, kiedy tylko się dowie o pierwszych chętnych - dodał pogodnie Viktor. - Szczególnie pewny jestem udziału JJ'a. Nie wybaczyłby sobie, gdyby nie zmierzył się jeszcze raz z Yurio.

Yuuri zaśmiał się nerwowo.

- A Yurio nie wybaczy nam...

- To się znów przerodzi w większy konkurs - zauważyła po japońsku Yuuko, która z rodzicielskiej ofensywy przeszła do obgadywania z córkami w ciasnym kółeczku strategii sprzedaży biletów.

- Konkurs? W takim razie co z nagrodą? - zapytał pan Katsuki, który do porządku dziennego przeszedł już z nadchodzącą imprezą i zajął się ustalaniem rzeczy najbardziej trywialnych.

- Oddajmy jakiś puchar Yuuriego. Przecież ma ich pełno - rzuciła Mari.

- Siostra!

- A może przygotujemy największą porcję wieprzowiny? - Hiroko wciąż jeszcze błądziła w swoim świecie.

Viktor na chwilę wyłączył się z rozmowy, ale na znajomy dźwięk japońskiego słowa "wieprzowina" ocknął się, stuknął pięścią w otwartą dłoń i triumfująco wyciągnął palec w górę.

- A co powiecie na pocałunek księżniczki?

- Co masz na myśli? - szepnął Yuuri. - Przecież tu nie ma księżniczki. Mówiłem ci już, że ten zamek należał do ninja, a nie...

- Znam w tym mieście tylko jedną osobę, która usidliła serce światowego bawidamka. - Mężczyzna uśmiechnął się znacząco. - Jeśli ona nie zasługuje na miano księżniczki, to nikt inny.

- Vi-Viktor! Jak możesz! Przecież to ja... to moje...! - jąkał się Yuuri. - Tylko... ciebie...

- Wiem - zaśmiał się cicho Rosjanin, posyłając mu długie, wymowne spojrzenie. - I dlatego ja również zamierzam wystąpić. Co? Nie wierzysz w moje umiejętności?

Yuuri schował twarz w dłoniach, jakby przeczuwając, że ten cały konkurs naprawdę źle się skończy...