Przed rozpoczęciem pierwszego rozdziału małe ostrzeżenie: kto nie widział najnowszych odcinków "Teen Wolfa" i nie chce sobie robić spoilerów - tych ostrzegam, że w poniższym opowiadaniu zawarte są wydarzenia odnoszące się do ostatnich odcinków serialu. Pozmieniałam trochę wydarzenia - jak to ja - ale sens jest wciąż ten sam.

Pozdrawiam również przy okazji Blue Daisiess, która wyczekiwała tego opowiadania z niecierpliwością. Blue, mam nadzieję, że opowiadanie spełni twoje wymagania :)


Rozdział pierwszy: Reminiscencja


- Znasz mnie? – Głos kobiety wywołał ledwie widoczny grymas na twarzy nogitsune.

Oczywiście, że ją znał. Nigdy nie zapomniałby tej twarzy… twarzy, która przypominała mu o jednej z jego nielicznych słabości. Słabości, których musiał się pozbyć – i to jak najszybciej.

Zbliżył się nieznacznie, nie spuszczając wzroku z niskiej, drobnej kobiety.

Kobieta przechyliła głowę nieznacznie w tył, wciąż wpatrując się w swojego przeciwnika.

- Wiesz zatem, że nie powstrzyma mnie twój wybór żywiciela… nawet jeśli jest to niewinny chłopiec.

- Grozisz nam? – spytał się nogitsune, wciąż nienaturalnie spokojny. Był pewien, że nie przegra z tą kobietą; nie była ona przecież tak potężna jak on.

W chwilę później po obu stronach kobiety zmaterializowali się wojownicy Oni.

Nogitsune wyprostował szyję, unosząc nieznacznie brwi. Zaskoczył go ten obrót sprawy; nie przestraszył, ale co najwyżej zaskoczył.

- Teraz ci grożę. – odpowiedziała kobieta po chwili ciszy.

- Nie boimy się twoich małych świetlików. – Obok nogitsune przebiegło kilka osób. On i kobieta pozostali jednak niewzruszeni. Otoczenie, w jakim się znajdowali, nie miało dla nich większego znaczenia.

Nogitsune zrobił w końcu kilka kroków w tył. Powoli odwrócił się od kobiety, nie mając już ochoty na dalszą rozmowę z nią.

- Jeżeli Oni nie zdołają cię pokonać… znam kogoś, kto to zrobi. – udało się jej; nogitsune zatrzymał się. Nieznacznie odwrócił się ku niej, przyglądając się jej kątem oka. Kobieta nie odezwała się już; to, co mu powiedziała, powinno wystarczyć.

Nogitsune również się już nie odezwał. Jeszcze przez jakieś trzydzieści sekund wpatrywał się w kobietę, aby w końcu odwrócić się od niej i ruszyć w swoją stronę.


Ktoś, kto to zrobi… dobre sobie.

Nogitsune uśmiechnął się pod nosem, wspominając swoją niedawną konfrontację z „panią Yukimurą". Wiedział, że na świecie nie było nikogo, kto mógłby mu zagrozić.

A przynajmniej… już nie było.

Nogitsune uśmiechnął się triumfalnie, przymykając na moment powieki. Nie było na tym świecie żadnej istoty, która mogłaby go teraz powstrzymać. Yukimura blefowała – istoty, które były zdolne do manipulowania bytami astralnymi już dawno temu wyginęły. Ostatni klan został wyrżnięty ponad dwadzieścia lat temu, na krótko po tym, jak jego moce nogitsune w pełni się rozwinęły.

Łowcy… na sam dźwięk tej nazwy nogitsune poczuł przemożną chęć zabicia czegoś – teraz, zaraz. Nienawidził tej plagi ziemskiej, jaką byli łowcy. Zawsze wtrącali się w nie swoje sprawy. Na domiar tego uważali, że ich kodeks oraz ich prawa odnośnie świata nadnaturalnego są jedynymi właściwymi.

No i, co było najważniejsze, doprowadzali do wyginięcia kolejnych unikalnych ras nadprzyrodzonych, jakie ten świat posiadał.

Nogitsune otworzył powoli oczy. Jego wzrok skupił się na licznych nierównościach sufitu. Jego myśli, jakby kierowane własnym instynktem, podążyły ku wspomnieniom sprzed wielu lat, nim nie pojawili się ci przeklęci łowcy.

Nie… oni na pewno nie żyją. – pomyślał nogitsune, przypominając sobie ostatnich przedstawicieli jednej z niegdyś najpotężniejszych ras na świecie. – Łowcy ich wybili. Co do jednego. Zginęła nawet ona. Ona i jej cztery młodsze siostry… sam widziałem przecież, jak umierają w tych płomieniach.

Czy aby jednak na pewno? Nogitsune powrócił jeszcze raz do tych wspomnień. Nie… na pewno słyszał ich krzyki. Pamiętał to wyraźnie. Wrzaski pełne bólu i agonii, desperackie wołania o pomoc, która nigdy nie nadeszła…

Gdyby tylko był wtedy ktoś razem z nim… nie lubił mieć potężnych wrogów, ale ten ród nie zasługiwał na taki koniec. Istniał tyle wieków – ba, tyle mileniów – a pokonał go zwykły pożar, podłożony przez zwykłych śmiertelników. Łowców, owszem, ale wciąż niczym nie wyróżniających się śmiertelników.

Ale gdyby jednak… Na samą tą myśl nogitsune uśmiechnął się szeroko. Och… to dopiero byłaby zabawa.


- I jak? – Yunho przyglądał się z niepokojem swojej żonie.

Noriko pokręciła przecząco głową, odkładając słuchawkę telefonu na swoje miejsce.

- Wciąż nie odbiera. – powiedziała kobieta, siadając w wolnym fotelu naprzeciwko swojego męża. – Jest sygnał, ale nie odbiera. Może jest na jakiejś misji. – Kobieta westchnęła przeciągle, wznosząc oczy ku górze. – Może po prostu jest zajęta.

- Nie rozmawiałaś z nią już od ponad ilu lat? Dziesięciu? Piętnastu?

- Jedenastu. – odpowiedziała Noriko. – Minęło już jedenaście lat.

- Skąd zatem wiesz, że ona wciąż żyje? – dociekał Yunho. – Skąd wiesz, że nie zmieniła numeru telefonu? Skąd wiesz, czy ona…

- Po prostu to wiem, Yunho. – przerwała mężczyźnie Noriko, tracąc cierpliwość. Yunho zamilkł, przyglądając się uważnie żonie. – Mogłybyśmy ze sobą nie rozmawiać i pięćdziesiąt lat, ale jeśli zadzwoniłabym do niej, z pewnością by odebrała. Lub oddzwoniła. Dlatego zamierzam czekać. – dodała kobieta, zerkając przez moment na telefon. – Mówimy tu o osobie, która aż za dobrze wie, do czego jest zdolny nogitsune. Wie, że jeśli się go nie powstrzyma, rozpęta się istne piekło.

W tej samej chwili telefon zadzwonił. Noriko momentalnie poderwała się z miejsca, po czym w dwóch krokach znalazła się przy aparacie. Zerknęła szybko na numer dzwoniącego.

Zastrzeżony. O tej porze mogło znaczyć to tylko jedno.

Noriko odebrała telefon po trzeci sygnale. Wzięła głęboki wdech, nim się nie odezwała.

- Tak, słucham? – spytała się. Po chwili mała zmarszczka pojawiła się pomiędzy jej brwiami, gdy rozmówca odezwał się. – Kto to? – Yunho poruszył się niespokojnie w fotelu, przyglądając się uważnie zmianom w zachowaniu swojej żony. – Och. – odpowiedziała po chwili kobieta, gdy rozmówca się przedstawił. – A… a gdzie jest…? – Kolejna pauza. Rozmówca tłumaczył jej teraz coś szczegółowo. Noriko przez dłuższą chwilę milczała, przytakując tylko co jakiś czas. – Tak… rozumiem… no cóż… proszę w takim razie jej przekazać, że dzwoniłam. Moje imię to Noriko Yukimura. Powinna od razu wiedzieć, o co chodzi. – Rozmówca zadał w tej chwili kolejne pytanie. – Jestem obecnie w Beacon Hills. – Kolejna chwila przerwy. – Naprawdę? Och… to nawet dobrze się składa. – Na twarzy Noriko pojawił się cień uśmiechu. – Tak… to bardzo ważne. Sprawa życia i śmierci. – dodała kobieta, biorąc kolejny głęboki wdech. – Dla pewności proszę jej przekazać, że nasz wspólny stary przyjaciel powrócił. Będzie wiedziała, co to znaczy. – Rozmówca po chwili się pożegnał i rozłączył. Noriko odłożyła powoli słuchawkę aparatu, oddychając głęboko.

- I co? Kto to był? – spytał się Yunho, nie mogąc już wytrzymać tego napięcia.

- Jej nowy protegowany. – odpowiedziała Noriko. Na jej twarzy pojawił się w końcu pełny, szczery uśmiech. – Wzięła go pod opiekę niecały miesiąc temu. Gdy zadzwoniłam, była akurat na misji. Chłopak oddzwonił, gdy tylko zauważył nieodebrane połączenie. Obiecał przekazać jej wszystko tak szybko, jak tylko się da. – Noriko wróciła na swoje poprzednie miejsce. Rozsiadła się wygodnie w fotelu, wreszcie mogąc odetchnąć z ulgą. – Mamy szczęście. – dodała nagle kobieta. – Ten jej protegowany wychował się tutaj, w Beacon Hills. Zna praktycznie wszystkich mieszkańców tego miasteczka… w tym najpewniej też i tego opętanego chłopca. – Noriko zamilkła na krótką chwilę. – Zapewnił mnie, że przyjadą tu tak szybko, jak tylko będą mogli. Zadzwoni nawet do niej, żeby szybciej ukończyła swoją obecną misję.

- Oby tak było. – Yunho nadal był strasznie spięty. Wciąż bał się, że nogitsune zaatakuje któregoś z członków jego rodziny: Kirę, Noriko… czy nawet jego samego. W przypadku nogitsune nigdy nie było wiadomo, co zamierza. Równie dobrze mógł on teraz planować jakieś morderstwo czy zamach, a mógł też obmyślać zwykły, niegroźny psikus… chociaż jeśli chodziło o tego jednego, dokładnego nogitsune, to „zwykłe, niegroźne psikusy" raczej nie wchodziły w rachubę.

- Pozostaje nam zatem tylko czekać. – Noriko westchnęła ciężko. – Czekać… i modlić się, aby pomoc nie przybyła za późno.


Na koniec mała wiadomość: zwiastun do tego opowiadania powstanie na sto procent - w tej chwili jednak mam mały natłok roboty, i będę mogła siąść nad zakończeniem filmiku dopiero w piątek. Jeśli edycja i montaż filmiku pójdą sprawnie, to zwiastun powinien pojawić się w piątek popołudniu, najdalej w sobotę rano/wczesnym popołudniem.