Hej, Mika. Co u was? Radzicie sobie? Mam nadzieję, że wszystko w porządku... Ech... Co za głupota. O co ja pytam? Czy mam do tego prawo? Jasne, że nie. Tchórz nie ma żadnych praw! Ocieram oczy, które nie zaszły jeszcze nawet łzami. Kiedyś pytałeś, czy chciałbym, żebyśmy uciekli. Odpowiedź była oczywista. Chciałem uciec, być wolnym... ale nie za taką cenę. Myślałeś choć przez chwilę, że to się może tak skończyć?

Wciąż nie mogę patrzeć na siebie w lustrze. Brzydzę się. Czy mi wybaczysz? Czy ja sobie wybaczę? Łza spada na litery, rozmazując je. Uderzam pięścią w stół tak mocno, że słyszę stukot własnych kości. To nie ma sensu, najmniejszego sensu!

Piszę list do brata, do przyjaciela, do Miki. Za każdym razem, gdy zamykam oczy, widzę jego uśmiech. Słyszę wciąż, jak woła moje imię - Yuu-chan, gdy zapada zmrok. Karzesz mnie za to, prawda? To moja pokuta. Do końca życia będę pamiętać o tym, co zrobiłem. Ja naprawdę nigdy nie podejrzewałem się o bycie takim tchórzem. Nie zasługuję na uczucie, którym mnie darzyłeś.

Powinienem był tam zostać. Wtedy bylibyśmy nadal razem. Wszyscy razem... Zaciskam kartkę w pięści. Moja głowa opada na stół.

- Po co ja to robię...? W końcu i tak... nie żyjesz.