Dom jak zwykle był zimny. Zawsze o tej porze roku z rana było zimno, zbyt zimno. Dania od wieków nie przebywał w typowym, nordyckim klimacie. Chociaż zaliczany do skandynawskiej rodziny rzadko kiedy doświadczał mrozów porównywalnych z resztą. Przeklinał zimno otaczające go zewsząd i długie schody prowadzące do sypialni. Dodatkowo towarzyszył mu zapach kawy, której tak nie cierpiał. Nie wiedział dlaczego jego ukochany tak ją uwielbia. Śmierdziała, a w dodatku miała negatywny wpływ na zdrowie. Może kraje zdrowie nie obchodziło, ale to nie zmienia faktu, że dodatkowo jest ohydnie gorzka. Bez kilku łyżeczek cukru i mleka nawet nie nadawała się do picia.
Ostrożnie otworzył drzwi i wszedł powoli do sypialni. Na ogromnym łóżku leżał zawinięty w całą masę kołder Norwegia. Nigdy nie był rannym ptaszkiem, a w szczególności zimą. Dania postawił kawę na szafce i delikatnie odsłonił kołdrę. Blond włosy młodszego było rozrzucone po całej poduszce, a oddech niezwykle spokojny. Wyglądał jak zamrożony, piękny anioł, duch, którym po części był, nierealny, przeczący swoim istnieniem logice. Dania nie mógł się powstrzymać, aby nie dotknąć jego bladego policzka, trwało to zaledwie chwilę. Delikatnie złapał jego ramię i potrząsnął.
-Norge, wstawaj. – odpowiedział mu niezadowolony pomruk.- Norge spóźnimy się na samolot.
-Daj spokój, jest mój, po co mi prywatny samolot, jeśli bym nim nie leciał, poczeka na nas.- Dania westchnął.
-Musisz wstać, spotkanie.
-Nie obchodzi mnie ono. Będzie takie samo jak cała reszta.
Młodszy naród wyrwał kołdrę z rąk Duńczyka i przykrył się szczelniej. Nie miał zamiaru jeszcze wstawać, było zbyt wcześnie. Pal licho samolot, spotkania i inne rzeczy. Chciał spać, nic więcej. Starszy naród musiał użyć sposobu.
-Więc będę musiał wylać tą pyszną kawę.
Na Norewgię te słowa zawsze działały jak płachta na byka. Błyskawicznie usiadł i spojrzał morderczo na blondyna. Jak śmiał wylewać napój godny bogów? Dlaczego? Już sam fakt, że go nie lubił był zastanawiający, ale żeby go wylać?
-Jesteś idiotą.
Wziął szybko napój w dłonie i skosztował. Był wyśmienity jak zawsze. Dania wiedział co lubi najbardziej. Nie raz zastanawiał się jak to jest, że osoba tak bardzo nielubiąca kawy może robić ją tak dobrze. Nawet nie był świadomy, że kiedy ją pije zawsze się uśmiecha. Po chwili kontemplacji wybornego smaku spojrzał uważnie na ukochanego.
-Dlaczego zawsze robisz ją tak wcześnie, przecież nie lubisz zimna, ani kawy. Jak osoba tak bardzo gardząca tym wspaniałym napojem może dzień w dzień go przygotowywać?- Dania uśmiechnął się lekko.
-Czy to ważne? Masz wypić tą kawę, samolot czeka.
Po tych słowach wyszedł. Dostał już nagrodę za znoszenie zimna tego przeklętego domu i smród kawy. Uśmiech szczęścia jego ukochanego rekompensował wszystko.
Co mnie podkusiło, aby tu publikować? No nie wiem. Przepraszam wszystkich to czytających, nie jest to bezpieczne, ale po co ostrzegać na samym początku? Każda opinia mile widziana, nawet ta najmniej przychylna. Dawno nic nie pisałam, w dodatku 1 raz publikuję tu coś z Hetalii, trochę nie jestem już w temacie, więc przepraszam jeżeli ominęłam zbyt szerokim łukiem kanon ;P
