Kto był sithem większym niżli wszyscy oni

Co mocą dzielnie władali, po mieczu czerwoni

Kto zyskał potęgę większą niż ktokolwiek z ludzi

A jednak swą osobą podejrzeń nie wzbudził

Kto mając oczy żółtsze niżli się mieć godzi

Jednym ruchem ręki wszystkich łatwo zwodził

Kto niby tak niezdarny, iż wszystko upuszczał

Ale zabić siebie nigdy nie dopuszczał

Niby nie poważan, lecz obecny ze senatorami

Czy więc może także z mrocznymi lordami?

On to jakby jedi skoczył tak wysoko

Czy nikt tego nie widział? Nikt nie spojrzał w oko,

W którym nieraz błysnęła przebiegłość okrutna

Oto o owym gunganie prawda wielce smutna

Co różne sprawował funkcje bez żadnej przyczyny

Czyż więc nie w ciemnej mocy trzeba szukać winy?

Uznany za najlepszego w ściąganiu kłopotów

A jednak niby przypadkiem pokonał robotów

Lecz, że nikt nie ma szczęścia padły kiedyś słowa

A wyrzekła je na mocy znająca się osoba

Komu masa dowodów jest jeszcze potrzebna?

Jar Jar Binks był sithem. Oto jest rzecz pewna.