Pocałunek na Płatkach Róż
Opowieść pierwsza: Czar miłości
Część 1
Twilight ziewnęła. Była po części zła na siebie – nie powinna była siedzieć do nocy na imprezie u Pinkie. Która to już w tym roku? Wolała nie myśleć. Tym razem jednak nieco przesadziła i pod namową koleżanek dała się namówić, by zostać nieco dłużej niż ma to w zwyczaju. I teraz cierpiała. Zbliżała się już dziewiąta, a ona nie zdołała poczynić żadnych postępów w jej studiach. Od paru tygodni była zajęta pochłanianiem wiedzy na temat pewnych starożytnych zaklęć i rytuałów, którym poświęcony był pokaźny zbiór literatury, jakie udało się jej wypożyczyć z osobistych zbiorów księżniczki Celestii. Nie było to łatwe zadanie, ale gdy tylko dorwała je w swoje ręce, była wprost wniebowzięta. Jej zachwyt był jednak tylko chwilowy – lektura okazała się trudniejsza w zrozumieniu niż przewidziała. Stare teksty, pełne wyblakłych słów, archaicznych opisów połączone z naturalną złożonością zaklęć były czymś trudniejszym niż studia, do jakich przywykły. To jednak w najmniejszym stopniu nie odtrącało żądnej wiedzy klaczy, jaką z całą pewnością Twilight.
-Spike! - zawołała. Jej smoczy asystent westchnął, również z trudem jeszcze stopając po ziemi. - Brakuje mi jednej z ksiąg, które dostałam od księżniczki...
-Chwilka... - odparł smok, wyciągając długą listę. Na wszelki wypadek nosił ją od dawna przy sobie, teraz zaczął patrzeć na kolejne tytuły, by określić, którego z nich brakuje. - Aha! - zakrzyknął tryumfalnie. - Dysertacja o magii zapomnianej, wyd. poprawione – odczytał tytuł. - Kojarzysz jak wyglądała?
-Chyba tak... - zawahała się Twi. - Moment! Pamiętam, że zabierałam ją wczoraj ze sobą, by nie musieć przerywać moich studiów!
-Musiałaś ją tam zostawić – uzupełnił Spike.
-To nie było zbyt mądre z mojej strony – przyznała. - Tak czy siak, musimy ją najprędzej odzyskać! - dodała zdecydowanym tonem, po czym ziewnęła przeciągle. - No, jak tylko do siebie dojdę.
Niedługo potem, Twilight udała się ponownie do Pinkie. Była jednak zmuszona zostawić w domu Spike'a, gdyż ten w swoim obecnym stanie ledwo mógł ruszyć z miejsca, a co dopiero być dla niej pomocą.
-Hej, Twilight! - powitała ją Pinkie. - Chyba spodobało ci się na imprezie, skoro tak długo zostałaś! Ale nie martw się, zostawiło jeszcze trochę ciastek, weźmiesz trochę dla siebie i Spike'a?
Ta jednak uprzejmie odmówiła i wyjaśniła sytuację.
-Ach, książka! Znaleźliśmy jakąś jak sobie poszłaś, ale baliśmy się ją tu zostawiać. Fluttershy powiedziała, że się nią zaopiekuje, aż jej nie odbierzesz!
Twilight westchnęła z ulgą. Przynajmniej jej zguba była cała i zdrowa, teraz tylko musiała po nią pójść. Podziękowała Pinkie za informacje i udała się w stronę lasu.
Dziwił ją nieco fakt, że to właśnie Fluttershy zdecydowała się zająć się jej zgubą, tym bardziej, że ta rzadko robi cokolwiek z własnej inicjatywy, chyba, że chodzi o zwierzęta. Być może nie było nikogo innego, kto mógłby to zrobić, ale jeśli to była ona, to nie miała się co martwić, że coś mogło stać się z jej książką – Fluttershy nie byłaby by w stanie skrzywdzić nawet muchy, a co dopiero cudzej własności. Idąc w stronę jej domku w drzewie podziwiała cichy i spokojny krajobraz lasu. Większość kucyków preferowała miejski żywot, jednak życie na łonie natury niewątpliwie też miało swoje zalety. Spokój i cisza – pomyślała Twi – to coś, co by mi się czasem przydało... Odkąd zamieszkała w Ponyville, jej życie towarzyskie niewątpliwie nabrało walorów, a perspektywa posiadania czasu tylko dla siebie stała się rzadkością. Lubiła swoich nowych przyjaciół i to, że nie miała okazji nudzić się u ich boku, jednak brakło jej czasem chwili odpoczynku między nauką a spotkaniami ze znajomymi. Idąc w stronę domu Fluttershy nie zauważyła jej nigdzie wśród zwierząt, toteż zapukała do środka.
-To ja, Twilight – powiedziała.
-Och, witaj – odparła jej cichym głosem Fluttershy, otwierając drzwi.
-Powiedziano mi, że wzięłaś ze sobą książkę, którą wczoraj zostawiłam na imprezie u Pinkie.
-Ach, tak – przytaknęła. - W-wejdziesz może na chwilę do środka? O ile nie jesteś zajęta, czy...
-Jasne – Twilight zgodziła się na zaproszenie.
W środku było przytulnie i ciepło, choć nieco ciasno, w porównaniu do jej mieszkania. W tym momencie klacz z rogiem przypomniała sobie, że jeszcze nigdy nie była w domu Fluttershy.
-Często zapraszasz tu przyjaciół? - spytała.
-N-nie – usłyszała w odpowiedzi, gdy gospodyni podawała im herbatkę. - Poza zwierzętami... Często pozwalam im tu odpocząć.
Zaczerpnęła łyka. Napój był wyborny, choć smakował inaczej niż zwykła herbata,a jego woń była dziwnie mocna. Zdała sobie też sprawę, że Fluttershy musiała wcześniej ją zaparzyć, skoro tak szybko ją podała. Czyżby spodziewała się jej właśnie o tej porze?
-To ręcznie robiona herbata, sama zbierałam liście – wyjaśniła. - N-nie smakuje ci? - spytała, widząc zdziwienie na twarzy Twilight.
-Wprost przeciwnie – odparła. - Dawno nie piłam tak dobrej, nawet na dworze księżniczki Celestii.
-W takim razie, c-cieszę się – powiedziała z rumieńcem na twarzy.
-Ach, zapomniałabym. Jestem ci wdzięczna, że zajęłaś się moją książką. Nie mogę sobie wyobrazić co by było, gdyby coś się jej stało, gdyby została w domu Pinkie.
-T-to drobiazg. Wiedziałam, że musi należeć do ciebie, więc nie chciałam, żeby stała się jej krzywda...
Czyli sama chciała ją wziąć – wywnioskowała Twilight z jej wypowiedzi. Jej rozmówczyni chyba zdała sobie sprawę, że właśnie to przyznała i rumieniec na jej twarzy stał się coraz bardziej widoczny. Twi zacząła obawiać się, że w tym tempie zaraz zajmie jej całą twarz.
-T-ta książka jest dla ciebie bardzo ważna? - spytała nagle Fluttershy, zmieniając temat.
-Dosyć. Należy do zbioru ksiąg, które wypożyczyłam od księżniczki – wyjaśniła.
-Och. Na pewno dotyczą czegoś bardzo ważnego.
-Wiem tyle, że są bardzo stare – westchnęła Twi. - Od tygodni próbuję rozszyfrować o co w nich naprawdę chodzi, ale jest to bardzo trudne. Mam wrażenie, że póki co udało mi się jedynie znaleźć kawałki wielkiej układanki, które trudno ułożyć w sensowną całość.
-M-może mogłabym ci pomóc? - zasugerowała cichym głosem Fluttershy.
-Ty? - spytała ze zdziwieniem jej koleżanka, po czym ugryzła się w język. Nie sądziła, żeby jej przyjaciółka była w stanie jej jakkolwiek pomóc, ale odpowiadając w ten sposób mogła jej urazić, a rzadko kiedy ta wychodziła z propozycją pomocy. - T-to znaczy nie miałabym nic przeciwko...
-Naprawdę? - spytała ta z dziwnym entuzjazmem.
-...Ale te książki są napisane dość trudnym, starym językiem, który trudno jest zrozumieć i nie wydaję, żeby klacz, która nie odebrała koniecznych nauk mogłaby sobie z nimi poradzić...
-Ach – westchnęła różowo włosa klacz, tracąc swój cały zapał i na nowo stając się cichą i nieśmiałą. Twilight widząc to chciała ją jakoś pocieszyć, ale nie za bardzo wiedziała jak. Jej przyjaciółka wydawała się jej dziś jakaś dziwna...
-Co nie znaczy, że nie możesz spróbować! - dodała więc.
-Ach – odparła Fluttershy i nagle odeszła w swoją stronę. Po chwili jednak wróciła, na plecach tachając coś ciężkiego. Fioletowo włosa klacz rozpoznała w przedmiocie swoją Dysertację o magii zapomnianej, wyd. poprawione.
-To twoja książka – usłyszała, gdy jej koleżanka podała ją jej.
-Dz-dziękuję – odparła z lekkim zdziwieniem.
Oddaje mi ją teraz, bo mnie wygania?... - pomyślała. Coś było nie tak.
-Fluttershy – powiedziała jej imię. - Zaprosiłaś mnie do środka, bo chciałaś mi coś powiedzieć, prawda?
-J-ja... - zaczęła nerwowo piszczeć, a jej twarz oblała czerwień.
-Fluttershy – powtórzyła. - Jesteśmy przyjaciółkami. Jeśli to coś poufnego, to wiesz, że zachowam to w tajemnicy.
-J-ja – urwała. - N-nie wiem, czy mogę to powiedzieć... - powiedziała to tak cicho, że Twilight miała problemy ze zrozumieniem tych słów. Wyglądało to tak, jakby ta zaraz miała obnażyć przed nią najbardziej nieśmiałą i delikatną część swojego wnętrza.
-Jeśli nie chcesz tego mówić, to nic na siłę – odparła rozumiejąca już z tego coraz mniej Twi.
-N-nie wiem czy ty chcesz to usłyszeć... - usłyszała w odpowiedzi.
-Jeśli ty chcesz mi to powiedzieć, to nie widzę przeciwwskazań bym to usłyszała...
Fluttershy przez chwilę patrzyła się na ziemię, po czym zaczęła powoli zbliżać się w jej stronę. Twilight pomyślała, że robi to, bo chce to powiedzieć tak cicho, by nie mogła usłyszeć tego nawet latająca w powietrzu mucha. Ta jednak stanęła tuż przy niej i spojrzała jej prosto w oczy. Jej spojrzenie kryło w sobie mnóstwo niepewności, ale też... Nadziei? Jej twarz nadal była oblana rumieńcem, a ona sama praktycznie się trzęsła. Twilight mimowolnie poczuła chęć, by ją przytulić i uspokoić. Zdziwiła się temu. Fluttershy wciąż nie zdejmując wzroku zamknęła oczy, po czym rozchyliła lekko wargi i pocałowała ją. Źrenice Twilight rozszerzyły się. To pierwszy raz, kiedy ktokolwiek pocałował ją! Poczuła na sobie delikatny dotyk ust Fluttershy, które ciągle trzęsąc się dotknęły jej... Raz, drugi, trzeci. Twilight również zamknęła oczy, instynktownie rozkoszując się jej ciepłem. Ich wargi spotykały się ze sobą i przeplatały się w serdecznym uścisku. Rogata klacz nie rozumiała tego co robi, wszystkie decyzje zdawało się podejmować za nią jej ciało. Przeszedł ją delikatny dreszcz, gdy czuła na sobie oddech Fluttershy i jej słodkie, delikatne wargi. Nie sądziła do tej pory, że zwykły pocałunek może być aż tak przyjemny... Po chwili, która dla niej wydawała się wiecznością dobiegł on do końca, a ich usta rozdzieliły się. Ciągle nie rozumiejąc tego, co się właśnie stało, poczuła jak jej przyjaciółka nachyla się jej do ucha i szeptem mówi:
-Kocham cię.
C-co?!
