Jest to moje pierwsze opowiadanie zamieszczone na FF. Mam nadzieję , że komukolwiek przypadnie ono do gustu ( co pewnie i tak się nie stanie ).

Opowiadanie będzie zawierało Mystrade (głównie) i Sherlocka ( napomniane ).

Miłego czytania :)


PROLOG

Życie ludzi można by opisać w najprostszej instrukcji obsługi, która pasowałaby prawie do każdego. Tak samo ma się sprawa, gdyby trzeba było podzielić ich na łatwych i łatwiejszych - nie stanowiłoby to żadnego problemu. Jednakże były także odstępstwa. Takim właśnie nieporządkiem był Mycroft Holmes – człowiek określany Lodowcem czy także Samym Brytyjskim Rządem.

Wspomniany osobnik, siedział właśnie w swym ukochanym, skórzanym fotelu popijając drogą whiskey, przy okazji, co jakiś czas wpatrując się w rozpalony kominek. Mimo aury spokoju i władzy, którą wokół siebie roztaczał, także miał problemy, co było nie tylko dziwne, ale i także niemożliwe. Moriarty nie stąpał już po świecie, więc mógł spokojnie zająć się rzeczami takimi jak międzynarodowe umowy na temat kryzysu europejskiego czy kontraktami biznesowymi z Chinami. Jednakże mimo tego problem pozostał, a był nim fakt, że Sherlock postanowił sobie zrobić wakacje po swojej swingowanej śmierci ( przy okazji nie informując nikogo prócz swojego starszego brata) i udał się w podróż po Europie. Oczywiście miał w tym swój ukryty cel, aby zniszczyć siatkę Moriarty'ego, więc Mycroft musiał być czujny przez cały czas, by przynajmniej raz na tydzień ratować swojego brata z różnych dziwnych miejsc. Ostatnim razem chyba tworzył nową Sieć Bezdomnych. Tym razem w jakimś dziwnym miejscu zwanym Izbą Wytrzeźwień.

Mycroft nigdy nie doszedł do faktu dokonanego jakim cudem jego brat znalazł się w Polsce. I chyba wolał się nie dowiedzieć.

Jednym słowem, żył w ciągłym – choć, bardzo dobrze ukrywanym – stresie. Kiedy nie brat to mamusia, królowa czy głowa innego państwa, a do tego ktoś musiał obserwować ludzi, którym mogło grozić jakiekolwiek niebezpieczeństwo. Tymi osobami były na przykład: John Watson, pani Hudson i inspektor Lestrade. Sielanka jak się patrzy.

W tym właśnie monecie Mycroft Holmes miał na nowo zapełnić szklaneczkę whiskey, gdy nagle jego telefon zawibrował, a na wyświetlaczu pojawiła się ikona ze znaczkiem sms'a. Otwierając nową wiadomość czuł, że stanie się coś nie dobrego. Nikt nigdy nie pisze o trzeciej nad ranem – no chyba, że jest Sherlock'iem. Tylko, że do kontaktu z nim jest inny telefon. Bardziej chroniony. Po czterech sekundach oczekiwania, w końcu mógł przeczytać wiadomość.

Mycroft, jeżeli nie śpisz, a znając życie, to zapewne pijesz ( i to beze mnie :( ) to lepiej przestań. Właśnie dostałem informację, że John jest w szpitalu. I niestety nie jako lekarz. GL

„Cholera" to była ostatnia myśl Mycrofta zanim zerwał się z fotela i pośpiesznie odpisując zakładał płaszcz.

Przecież Sherlock go zabije jeżeli nie John umrze. O ile wcześniej nie zrobi tego cukrzyca.