Otaczała go niemal nieprzenikniona ciemność. Nie był do tego przyzwyczajony. Musiał bardzo mocno wysilić zmysły, by dostrzec chociażby zarys własnej sylwetki czy łóżka na którym leżał. Nocną ciszę przerywał jedynie jego cichy oddech i nieznośne tykanie niewielkiego zegarka, stojącego na szafce. Sygnalizacja każdej upływającej sekundy zdawała odbijać się głuchym echem po dziwnie teraz pustym pokoju. Przez pewien czas skupiał się na miarowym dźwięku, starał się liczyć mijający czas. Nie przyniosło to jednak spodziewanego ukojenia. Czuł coraz większe zmęczenie, jednak gdy tylko zamykał oczy, ciemność rozjaśniał bolesny blask, taki sam jak ten, który niedawno przecinał niebo. Widział swoich braci, boleśnie wyrzuconych z własnego domu, zmuszonych do życia wśród ludzi.

Przewracał się z boku na bok, ale żadna pozycja nie dawała mu upragnionego spokoju. Z ciężkim westchnieniem podniósł się i oparł plecami o ścianę. Nie widząc innego wyjścia, odrzucił kołdrę na bok i powoli opuścił stopy na chłodną podłogę. Wstał z łóżka i po omacku odnalazł drogę do wyjścia, nie unikając zderzenia z jakimś meblem. Natrafiwszy dłonią na klamkę, ostrożnie otworzył drzwi, uważając, by stare zawiasy nie wydały zbyt głośnego jęku. Przeszedł przez krótki korytarz i zatrzymał się przed wejściem do sypialni Deana. Zawahał się dłuższą chwilę, niepewny tego jak Łowca zareaguje na jego obecność. Ostatecznie jednak zdecydował się wejść do środka. Smuga słabego światła z korytarza oświetliła leżącą na łóżku sylwetkę Winchestera. Drzwi zamknęły się z cichym kliknięciem, sprawiając, że znów zapanowała ciemność. Castiel zbliżył się do śpiącego mężczyzny, wsłuchując się w jego miarowy oddech. Jego oczy w końcu przyzwyczaiły się do mroku na tyle, by móc rozpoznawać poszczególne kształty. Dean leżał na prawym boku z jedną dłonią wciśniętą pod poduszkę, a drugą ułożoną swobodnie wzdłuż ciała. Skotłowana kołdra przykrywała mężczyznę tylko do poziomu bioder. Anioł obserwował jak szeroka pierś Winchestera, skryta pod cienkim materiałem podkoszulki, podnosi się i opada w stałym rytmie.

Lekko oparł się ramieniem o materac. Gdy Łowca nie wykonał najmniejszego nawet ruchu, nieco śmielej usiadł na posłaniu. Starając się nie robić hałasu, ani żadnych gwałtownych ruchów, ułożył się na łóżku, zwijając w ciasny kłębek. Odczekał kilka, ciągnących się niczym wieczność, sekund i obrócił się twarzą w stronę Deana. Wykonując ten manewr, niechcący trącił mężczyznę. Winchester poruszył się lekko.

- Cas… - wymamrotał sennie, nie otwierając oczu. Jego ramię uniosło się i oplotło znieruchomiałego ze strachu Anioła.

Castiel bał się oddychać, nie wspominając już o jakimkolwiek ruchu. Czekał skamieniały, spodziewając się tylko głośnego krzyku swojego przyjaciela i długiego wykładu na temat przestrzeni osobistej. Czas jednak mijał i nic takiego się nie wydarzyło. Wszystko wskazywało na to, że Łowca spał i kompletnie nie był świadomy tego co się działo. Nieco ośmielony tą myślą Castiel przysunął się bliżej, łaknąc przyjemnego ciepła, które biło od ciała drugiego mężczyzny. Poczuł, że jego mięśnie powoli się rozluźniają, a wszystkie dręczące go myśli ulatniają się. Tak długo wyczekiwany i upragniony spokój w końcu obejmował go swoim kojącym działaniem. Delikatnie i wciąż z lekkim wahaniem, objął Deana w pasie, wtulając twarz w jego pierś. Słyszał spokojne bicie jego serca, które okazało się najlepszą kołysanką. Dopiero teraz poczuł jak bardzo był zmęczony. Przymknął powieki, nawet nie zauważając kiedy na jego twarz wypełzł lekki uśmiech. Zasnął, opatulony przyjemnym ciepłem, w końcu czując się bezpiecznie i swobodnie. Zasnął, zasłuchany w bicie serca mężczyzny, w którego silnych ramionach w końcu znalazł ukojenie.