Dreamflower

Ojcostwo z wyboru

26 luty 3018, dzień rozpadu Drużyny

Elrond znalazł swego przyjaciela tam, gdzie spędzał on każdy dzień i noc przez ostatnie 91 dni: na balkonie wychodzącym na południowy-wschód. Tacka z jedzeniem leżała na ławce obok – tylko z połową zawartości, ale Bilbo trzymał w obu dłoniach kubek herbaty, bardziej dla ciepła jak sądził Elrond niż z zainteresowania napojem.

- Hobbit, który nie je jest niepokojącym widokiem.

Bilbo parsknął niewesołym śmiechem

- Jestem stary. Nie jestem wygłodniałym nastolatkiem.

- Aż do dzisiaj nie wiedziałem, że twój wiek może odmienić twój apetyt.

- Sądzę, że wiesz dlaczego – wzruszył ramionami hobbit.

Pan na Rivendell odsunął tackę na bok siadając przy swym przyjacielu.

- Mam powody by wierzyć, że nasze dzieci rozeszły się na różne ścieżki.

Bilbo nagle wciągnął powietrze

- Co się stało?

- To co było konieczne. Ale serce mi mówi, że obaj są zdrowi, o ile nie bezpieczni.

- Szkoda, że nie mogę zdobyć takiej wiedzy jaką ty masz Elrondzie.

- Jasnowidzenie bywa tak samo pełne rozpaczy, jak i błogosławieńswa dla ojcowskiego serca, Bilbo.

Dwaj ojcowie pocieszająco nachylili się ku sobie wpatrując się w zapadający wieczór.