Rozdział I
„Odkrycie."
Jak każdego ranka, stała po prysznicem, usiłując się dobudzić. Powolnymi ruchami obmywała całe ciało, by po chwili spłukać z siebie aromatyczną pianę. Wtedy to poczuła…
Niepewna, czy to nie pomyłka, po raz drugi dotknęła tego miejsca i szybko uniosła rękę do góry, by zrobić właściwe badanie. Nie mogła się mylić. Był tam, w jej piersi, niezbyt duży, ale doskonale wyczuwalny pod palcami. Guz…
Fala dreszczy przeszła przez ciało dziewczyny, kiedy zrozumiała, co znalazła i poczuła strach. Wiedziała, co to oznacza, aż za dobrze zdawała sobie z tego sprawę i nie powinna była się dziwić, skoro była w grupie ryzyka. Powinna być na to przygotowana, a jednak nie była… Łzy powoli zaczęły spływać po jej twarzy, po tej, zwykle wesołej i pełnej optymizmu twarzy, kiedy uzmysłowiła sobie, że przyszła jej kolej, że wkrótce podzieli los dziadka, stryja, ojca i brata. Wkrótce umrze…
Bezwładnie opadła na podłogę i zaszlochała głośno, czując bezsilność i strach. Żaden z członków jej rodziny nie potrafił zwalczyć raka i czuła, że i ona temu nie podoła.
Co z tego, że była agentką, silną, zdecydowaną, skuteczną? To wszystko nie miało znaczenia w obliczu tej strasznej choroby, która po kolei odbierała jej wszystkich, których kochała. Nadszedł jej czas i choć rozumiała potrzebę spotkania z onkologiem, nie liczyła na to, że przeżyje. Nikomu z Williams'ów to się nie udało. Nikomu…
Nie wiedziała, jak długo tam siedziała. Czas nie miał znaczenia. Nie była zdolna się ruszyć, a jedyne, co mogła, to płacz. Łzy bez końca spływały po jej policzkach, mieszając się z kroplami wody wciąż opadającymi z prysznica i coraz chłodniejszymi. Kiedy wreszcie zabrakło ciepłej wody i zimno ogarnęło skuloną dziewczynę, nadeszło otrzeźwienie. Szczękając zębami, resztkami sił zakręciła kurek i powolnym krokiem, owinięta tylko w ręcznik skierowała się do sypialni. Jakoś doszła do łóżka i weszła od kołdrę, podciągając kolana pod brodę. Leżała tak, w pozycji embrionalnej kolejny, niewiadomo jak długi czas, ignorując wszystkie dźwięki, zapachy, wszystko. Patrzyła tępo na zdjęcia brata i ojca, których zabrał rak i szeptała:
- Niedługo się spotkamy… Niedługo do was dołączę.
Ten guz, to był dla niej wyrok, wyrok śmierci…
TBC
