Nie jestem zbyt dobra w pisaniu wstępów. To samo, jeśli chodzi o pierwsze rozdziały wszelkich opowiadań. Dlatego zarówno ta notka autorska, jak i prolog nie są dużych rozmiarów. Wyjaśnię tylko kilka spraw.
Poniższe opowiadanie to zupełna przeróbka całego serialu "Firefly". W związku z tym niektóre rzeczy będą się zgadzały, a inne nie. Akcja rozpoczyna się ok. 4 miesiące przed wydarzeniami opisanymi w odcinku pilotażowym. Nie jest to żadne wielkie dzieło, ale raczej historyjka pisana z potrzeby serca. Pomyślałam jednak, że miło będzie, gdy "to" tutaj umieszczę i może ktoś przypadkiem "to" przeczyta.
Co do tytułu, to ten tutaj jest raczej tymczasowy - zmienię go, gdy przyjdzie mi do głowy lepszy pomysł.
Prolog: Ezra
Planeta Ezra była jednym z najbardziej oddalonych od centrum Wszechświata ciał niebieskich. Położona tuż przy granicach poznanego kosmosu, cieszyła się bardzo niewielkim zainteresowaniem ze strony Sojuszu. Była całkiem sporych rozmiarów i różniła się nieco od innych planet. Sprawowała niejako kontrolę nad grupką położonych w pobliżu księżyców i karłowatych planet, zwanych Danaidami. Co za tym idzie, odgrywała znaczącą rolę w kosmosie, choć właściwie niewiele osób wiedziało o niej coś bliższego. Cała Ezra owiana była jakąś tajemnicą. Była bez wątpienia piękną planetą, bardzo różnorodną – w dużej części porastały ją lasy, ale można było znaleźć na niej również szerokie równiny, prerie i malownicze góry i kaniony – i bogatą. Posiadała wiele złóż bogactw naturalnych, poza tym zbierała podatki z ponad dziesięciu innych obiektów. Miała świetnie wyszkolone wojsko, które walczyło w przeszłości po zwycięskiej stronie w Wojnie Jednoczącej. Władcą Ezry był król Tezeriusz Młodszy. Wiadomo było o nim niewiele – tyle, że jego żona zmarła wiele lat temu, a córka była pięknością z włosami do pasa i kształciła się gdzieś na południu stolicy planety, olbrzymiego miasta, które nazywało się Te.
Te było metropolią, która miała wszystko. Eleganckie ulice, ekskluzywne sklepy, pięciogwiazdkowe hotele, teatry, eleganckie kafejki w cichych zakątkach, najlepsze szkoły. O bezpieczeństwo mieszkańców dbali szkoleni w wojsku funkcjonariusze. Tak przynajmniej miało to wyglądać z zewnątrz.
Na całej planecie sprawy jednak tak nie wyglądały. Tuż za granicami Te zaczynały się siedliska biedy, gdzie ludzie niemal nie mieli co do garnków włożyć. Niektórzy ludzie mieszkali w skleconych byle jak leśnych chatach i nie potrafili nawet czytać.
Król Tezeriusz sprawował nad Danaidami władzę zbliżoną do despotycznej. Mieszkańcy podległych mu planet bali się go, a także czuli do niego coś w rodzaju nieuzasadnionego szacunku.
Tak wyglądała sytuacja na planecie Ezra i nie wyglądało na to, żeby miała się w najbliższym czasie zmienić.
