Co ja narobiłem?, myślał Mycroft Holmes.
Nie jadł, nie pił, nie spał. Oczywiście wciąż regularnie stawiał się w biurze, uczestniczył w ważnych rządowych naradach, ale na każdej z nich siedział myślami hen daleko, przy swoim małym braciszku, wciąż potrzebującym ochrony.
To moja wina, myślał Mycroft Holmes.
Nie powinien nawiązywać jakiegokolwiek kontaktu z Moriartym. Powinien oddelgować do tego zadania któregoś ze swoich ludzi, jak to robił zazwyczaj. Co go podkusiło, by podchodzić bliżej klatki tygrysa? Co go podkusiło, by wyciągnąć rękę przez stalowe pręty, będące jedynym odgrodzeniem między nim, a drapieżnikiem?
Przybyłem za późno, myślał Mycroft Holmes.
Zawsze miał małego Sherly'ego na oku, choć ten o tym nie wiedział. Zawsze stał na straży, gotów wyciągnąć pomocną dłoń, gdy zajdzie taka potrzeba. Zawsze uważał za swój święty obowiązek opowiedzieć się za bratem, stanąć u jego boku, walczyć razem z nim, lecz tak, by ten nigdy tego nie dostrzegł. Mały Sherly nigdy nie chciał litości. Mały Sherly od najmłodszych lat dążył do usamodzielnienia.
Mały Sherly, tak, jego najdroższy Mały Sherly, leży w trumnie, przysypany ziemią. Pozostała po nim tylko pamięć. Pamięć oraz uczucie. Braterska miłość.
Co ja narobiłem? - wciąż myślał Mycroft Holmes. - To moja wina... przybyłem za późno.
Nie śpieszył się. Wszak Mały Sherly zawsze był nadwyraz inteligentny, ponownie nieświadomie zyska dlań trochę czasu. Mycroft ma jeszcze chwilę, zdąży wysłać odpowiednie osoby. Ponownie ocali małego Sherly'ego, co ponownie pozostanie kolejną tajemnicą, opatrzoną etykietą "nie ujawniać pod żadnym pozorem". Gdyby tylko wiedział jak w wielkim tkwi błędzie...
To się stało zbyt szybko...,myślał Mycroft Holmes.
Mały Sherly nigdy nie był dorosłym Sherlockiem. Mały Sherly pozostał Małym Sherlym. Nieprzeciętnie spostrzegawczym, sprytnym, bystrym, dojrzałym, ale wciąż Małym Sherlym, który już nigdy nie będzie miał okazji dorosnąć.
Stoi przed płytą wbitą w ziemię, tępo wpatrując się w imię i nazwisko osoby pod nią pochowanej. "Sherlock Holmes". I nic więcej. Żadnej daty urodzenia, żadnej daty śmierci, żadnego napisu błagającego Boga o litość nad zmarłym.
Mały Sherly nigdy nie chciał litości. Mały Sherly od najmłodszych lat dążył do usamodzielnienia.
I zasłużył na to, by w końcu je otrzymać.
KONIEC
