— To niesprawiedliwe — pomyślał Balthazar, kiedy siedzieli w piątkę w barze.
Sam właśnie migdalił się z Gabrielem, a Dean i Cas jedli razem ciasto (niesamowity wyraz uczuć ze strony starszego Winchestera — podzielenie się jedzeniem).
— Jakim cudem ci idioci znaleźli miłość, skoro są o wiele mniej atrakcyjni ode mnie? — zastanawiał się Balthazar, wybijając palcami na stole rytm. — Mógłbym kogoś mieć. Kogoś, kto lubiłby te same filmy co ja, dobrze by się ubierał i lubił naśmiewać z Winchesterów. Przecież nie proszę, żeby był dokładnie taki jak ja…
Wziął głęboki wdech i zerwał się z kanapy.
— Widzimy się za tydzień — rzucił i zniknął.
— A temu co się stało? — spytał Sam, ale nim zdążył się nad tym głębiej zastanowić, Gabriel zajął jego myśli ciekawszymi rzeczami.
Kiedy tydzień później przyszli do tego samego baru, Balthazar już tam był i z kimś rozmawiał. Tak właściwie to… rozmawiał sam ze sobą.
— Cześć, wam — powiedział anioł, przerywając rozmowę. — Znalazłem swoją drugą połówkę.
— Ale… to ty — zauważył Dean.
— No właśnie! Czy to nie cudowne? — Uśmiechnął się Balthazar. — Całkowicie się ze sobą zgadzamy, lubimy te same rzeczy i to samo jedzenie…
— Bo on jest tobą! — krzyknął Sam.
Balthazar prychnął.
— Ja nie oceniam waszych drugich połówek. No, może czasami. Ale się nie czepiam. Więc wy też tego nie róbcie — powiedział i objął swojego klona w pasie. — Jesteśmy szczęśliwi.
— A nie wolałbyś kogoś… prawdziwego? — spytał Sam, siadając i pociągnął Gabriela na kanapę obok siebie.
Dean i Cas już siedzieli i zamawiali jedzenie.
— On jest całkowicie prawdziwy. Widzisz? — Anioł przyciągnął swojego sobowtóra do pocałunku.
