Prologue

I pomyśleć, że przez jeden wybryk za czasów szkolnych mogła teraz prowadzić życie pełne smutku i rozpaczy. Jednak dzięki jej ślizgońskiej naturze, ukrytej głęboko pod szatami Gryffindoru, której zdarzało się czasami wziąć górę, była teraz najszczęśliwszą kobietą na świecie, która żyła u boku mężczyzny; wspaniałego mężczyzny, którego jeszcze parę lat temu mogałaby bez mrugnięcia oka ukatrupić.

Leżała w łóżku. On jeszcze spał. Pocałowała go w policzek. Mruknął, niezadowolony, że ktoś go budzi. Uśmiechnęła się. Pocałowała go raz jeszcze. Schował się pod kołdrę.

"Jak dziecko.." pomyślała, śmiejąc się cicho.

Usłyszał jej śmiech. Wychylił głowę spod kołdry i spojrzał na nią z wyrzutem. Po chwili jednak się rozpogodził. Odwzajemnił wcześniejsze całusy. Z powrotem ułożył się na poduszce i przymknął oczy.

- Co na śniadanie?-wymruczał cicho.

- A co chcesz?-spytała uśmiechając się znowu.

Uwielbiała takie poranki. Perfekcyjne poranki. Tak jak każda niedziela spędzona w towarzystwie jej męża.

- Niespodziankę-uśmiechnał się z wciąż przymkniętymi oczami.

-Daj mi parę minut-powiedziała śpiewnie, po raz kolejny cmoknęła go w policzek i w swojej króciutkiej piżamce udała się do kuchni.

Episode 1

Słońce było już wysoko na niebie, gdy Hermiona Granger otworzyła oczy. Głowa bolała ja niemiłosiernie; musiała ostatniej nocy sporo wypić. Nie wiedziała gdzie jest i jak się tam znalazła. Bardzo rzadko się upijała, zważając na to, że nienawidziła łamać zasad. Wojna ją jednak bardzo zmieniła i musiała przyznać, że na lepsze. Teraz nie była Hermioną Wiem-To-Wszystko Granger, którą interesowała tylko i wyłącznie nauka i przestrzeganie regulaminu, tylko Hermioną, która od miesiąca łamie więcej zasad, niż złamała dotychczas w całym swoim życiu i świętuje pokonanie Czarnego Pana przy każdej możliwej okazji.

Powoli podniosła się na łokciach, nie narażając się na jeszcze większy ból głowy. Zauważyła, że jest naga. Całkowicie naga. Nie chciała wiedzieć, kto leżał po drugiej stronie łóżka. Szybko uciekła do łazienki, zamknęła drzwi i usiadła na podłodze opierając się o ścianę. Uspokoiła oddech i zaczęła zbierać myśli. Co się działo wczoraj? Kto leży po drugiej stronie łóżka? Na razie nie mogła znaleźć odpowiedzi na dręczące ją pytania. Wiedziała, że jest w Hogwarcie i im szybciej wróci do dormitorium, tym lepiej.

Po dogłębnej analizie zawartości łazienki, Hermiona znalazła swoją szatę, wzięła prysznic i doprowadziła się do porządku. Była już oazą spokoju, jednak gdy weszła z powrotem do sypialni, spotkał ją niemały szok. Po drugiej stronie łóżka leżał nie kto inny, jak Draco Malfoy. Z pewnością od razu po przebudzeniu odzyskał trzeźwość umysłu, bo gdy zobaczył Hermionę zdobył się na swoje zwykłe, aroganckie:

- Granger!

- Malfoy! - Hermiona nie chciała być gorsza, swoją kwestię wygłosiła z lekkim obrzydzeniem w głosie, z ledwo słyszalną nutką zaskoczenia.

-Też byłam zaskoczona panno Granger - obydwoje się odwrócili i spostrzegli profesor McGonagall, która patrzyła na nich surowym wzrokiem - panie Malfoy, że znalazłam was dwoje w jednym łóżko, z kacem dziś rano - Hermiona spuściła wzrok. - Ale nie to jest najzabawniejsze z całej tej sytuacji! - nauczycielka była coraz bardziej zdenerwowana - Znalazłam też to!

Profesor McGonagall uniosła wyżej rolkę pergaminu, rozwinęła ją, podsuwając ją bliżej Hermiony, rozkazała:

- Czytaj, Granger.

Hermiona nie chcąc się sprzeciwiać przysunęła się bliżej do opiekunki Gryffindoru i nie mogła ukryć zdumienia w głosie, ale także rozpaczy, przeczytała:

- Akt zawarcia związku małżeńskiego Hermiony Granger i.. - tu głos jej się załamał - Dracona Malfoya...

- Więcej nie musisz czytać. - powiedziała nauczycielka, błyskawicznie zwijając pergamin. - Za piętnaście minut wy dwoje w gabinecie dyrektora.

Odwróciła się na pięcie i wyszła z pokoju. Pierwszy raz w całym swoim życiu Malfoy nie wiedział co powiedzieć. Hermiona po raz drugi tego samego ranka osunęła się na podłogę patrząc się jałowym wzrokiem w ścianę. Żadne z nich nie mogło uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszało.

XXX

- Witam was, moi drodzy! - powitał ich jak zwykle radosny Dumbledore - Cudowny dzień, nieprawdaż? - przez jego bezczelny uśmiech Draco odkrył instynkt zabójcy.

Rozejrzał się po sali. Nie zmieniła się wcale odkąd ostatnio tam był. Nie obawiał się Dumbledore'a, ale gdy spostrzegł, że w sali jest także McGonagall i Snape, troszkę się przeraził. Wiedział, że Hermiona czuje to samo.

Nie wiedział czego się spodziewać - jakiej kary. Slytherin traci 200 punktów? Nie, Snape by na to nie pozwolił. Napiszą do jego matki? Nie oszukujmy się, na pewno już to zrobili! Nie miał żadnego pomysłu...

Hermiona weszła do sali zaraz po Draconie. Zamiast dumnie unieść głowę, zdecydowała, że będzie udawać skruszoną i uda jej się uniknąć kary. Niestety ta metoda nie działała już na nauczycieli tak jak kiedyś. Parę lat temu jej smutna minka wywołała by współczujące uśmiechy na ich twarzach, teraz byli jeszcze bardziej wściekli.

Wbrew jej skruszonej minie, była zadowolona, że to Malfoy, a nie Goyle. Może i nie lubiła Ślizgonów, ale była oburzona gdy Gryfoni wyrażali się źle o Malfoyu. Zwłaszcza gdy mówili o jego przejściu na stronę Voldemorta. "To nie jego wina, tylko jego rodziców! Przestańcie go obrażać!" - taka była jej reakcja na każdą nieprzychylną uwagę. W głębi duszy wiedziała, że zawsze będzie wspierać Dracona, jako jedyna go rozumiała.

- Myślę, że nie wiecie jak to wyjaśnić - wyrwał Hermionę z zamyślenia szyderczy głos Snape'a - I nawet nie próbujcie, bo i tak wiem, że nic nie pamiętacie.

Na twarzy Snape'a widniał typowy jak dla niego, okrutny uśmieszek. Tym razem nie miał zamiaru bronić Malfoya, nawet jeśli był jego ulubieńcem.

"O nie... Tym razem Snape mi nie pomoże! Pewnie zadba o to, abym dostał dotkliwszą karę!" - pomyślał Draco z przerażeniem. Gdyby Snape nie wyciągał go z opresji za każdym razem gdy wpadał w kłopoty, już dawno wyrzuciliby go z Hogwartu.

- Panie Malfoy, panno Granger... - zaczął Dumbledore - Razem z opiekunami waszych domów ustaliliśmy, że to oni wybiorą wam karę za ten występek. Sam z chęcią przymrużyłbym oko na ten wybryk, ale już któryś raz uczniowie sięgają po alkohol w szkole. Rozumiem, świętujecie, ale to już przesada! - jego twarz przybrała surowy wyraz - Profesorze Snape, profesor McGonagall, oddaję wam głos.

Hermiona zaczęła się niepokoić. Jeżeli Dumbledore był zły, naprawdę miała się czym martwić. Zerknęła na Dracona. Na twarzy miał chłodny wyraz twarzy, niezmienny od lat, ale w oczach można było dostrzec niepokój.

- W związku z tym, że coraz więcej uczniów sięga po alkohol, mamy zamiar dać im nauczkę karając was - zaczęła McGonagall.

Teraz i Hermiona, i Draco nie mogli ukryć niepokoju. Ich kara ma być nauczką dla całej szkoły!

- Czy mogę ja to powiedzieć Minerwo? - spytał Snape. Nauczycielka skinęła głową. - Granger, Malfoy, w tej chwili jesteście małżeństwem. Żeby was ukarać ustaliliśmy z waszym dyrektorem oraz z ministrem magii, że nie będziecie mogli się rozwieść do końca nauki w tej szkole. Nieodwołalnie!

Hermiona otworzyła usta ze zdumienia. Co ona powie rodzicom? Co powie innym Gryfonom? Został jej ostatni rok nauki w Hogwarcie i będzie musiała go spędzić jako żona Malfoya!

Z tego, co zauważyła on też nie był z tego zadowolony. Wpatrywał się szeroko otwartymi oczami w opiekuna Slytherinu. Żadne z nich nie mogło uwierzyć, w to co przed chwilą usłyszało.

- To nie koniec waszej kary! - powiedziała surowo profesor McGonagall. - Będziecie musieli mieszkać ze sobą, tak jak każde inne małżeństwo. Tu mam na myśli dormitorium Dracona. Gdybyś nie wiedziała panno Granger, każdy Ślizgon ma osobny pokój i łazienkę. Jeszcze dzisiaj twoje rzeczy zostaną tam przeniesione.

Draco wiedział, że gorzej już być nie może. Po tym co usłyszał z ust profesor McGonagall, nie mógł zebrać myśli. Miał spać z panną Wiem-To-Wszystko w jednym łóżku? Jego życie legło w gruzach.

Hermiona była zszokowana. Nie wiedziała skąd nauczyciele wzięli pomysł na taką karę. Najbardziej ubolewała nad tym, że nie będzie mogła już mieszkać z Gryfonami. Nie miała pojęcia jak wygląda dormitorium Malfoya, ale miała nadzieję, że czeka ją miła niespodzianka po ostatnich przeżyciach.

- Tu macie obrączki - wtrącił się Dumbledore rozbawiony ich reakcją. - Nie możecie ich zdjąć aż do rozwodu. Są zaczarowane. Jeśli będziecie próbować, zejdą razem ze skórą.

Dyrektor zaczął grzebać w kieszeni. Wyjął dwie srebrne obrączki z wygrawerowaną sygnaturą Malfoy - Granger.

- Macie je przy nas założyć - powiedział Snape podając im obrączki.

Hermiona od razu zauważyła, że jej będzie za duża. Wsunęła ją na palec, a ona błyskawicznie zmieniła rozmiar. Pasowała jak ulał.

Na Dracona obrączka była trochę za mała, ale od razu po założeniu dopasowała się do rozmiaru jego palca.

- Myślę, że już możemy zakończyć to spotkanie - powiedział zadowolony Snape. - Żeby nie było wątpliwości Granger, nadal zarabiasz punkty dla Gryffindoru, ale mieszkasz tam gdzie Ślizgoni. Macie jakieś pytania?

- Ja nadal mam na nazwisko Granger, tak? - spytała z nadzieją w głosie Hermiona.

- Nie do końca... - profesor McGonagall wyglądała na rozbawioną. - Teraz jesteś Granger-Malfoy.

Hermiona jęknęła.

- Jeśli nie macie żadnych pytań, idźcie do dormitorium - na słowa Snape'a od razu skierowała się do drzwi. - Panno Granger, albo raczej panno Malfoy, nie wiesz przecież gdzie jest dormitorium Dracona.

Draco z pewnego dystansu obserwował całą sytuację. Wolał się nie odzywać.

- To ja już dzisiaj mam tam spać? - Hermiona była strasznie roztrzęsiona.

- Oczywiście, że tak! Mówiliśmy ci, że twoje rzeczy już tam są! - warknął Snape. - A teraz Draco zaprowadź swoją żonę do swojego dormitorium. Teraz. - dwa ostatnie zdania wypowiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu.

Draco szybkim krokiem wyszedł z sali. Za nim podążyła Hermiona. Przez całą drogę szli w milczeniu.

Hermiona nie wiedziała na temat dormitoriów Ślizgonów nic, oprócz tego że są położone w lochach.

Miała nadzieję, że nie natkną się na żadnego z nich. Gryfonka myślała jak zacząć rozmowę z Draco. Nienawidzili się, ale od teraz mieli ze sobą spędzać coraz więcej czasu. Wypadałoby się porozumieć. Była strasznie zaskoczona decyzją nauczycieli. Spodziewała się łagodniejszej kary, mniej upokarzającej. Niestety nie mogła nic na to poradzić.

Draco na razie nie chciał rozmawiać z Hermioną. Był wściekły na Snape'a. Wiedział, że tylko ktoś, kto był w Slytherinie mógł wymierzyć im taką karę. Nie bardzo go obchodziło czy Hermionie spodoba się jego dormitorium. Był pewien, że spotka się z nieprzychylną reakcją, gdy jego żona zobaczy łoże małżeńskie.

Gdy schodzili do lochów Hermiona zdobyła się na odwagę, żeby zadać Draconowi pytanie.

- Po drodze nie spotkamy wielu Ślizgonów, prawda? - spytała cichutko.

- Nie spotkamy żadnego - mruknął Draco. - Wszyscy są w wielkiej sali.

Draco nagle się zatrzymał. Stali przed zwykłą ścianą w lochach.

- Czysta krew - powiedział cicho Draco, wręcz niedosłyszalnie.

Ściana rozsunęła się i ich oczom ukazał się salon Ślizgonów. Prezentował się o wiele lepiej niż ten w Gryffindorze. Hermiona chciała mu się przyjrzeć z bliska, ale Draco miał inne plany.

- Chodź - powiedział, a raczej rozkazał.

Hermiona wolała się z nim nie kłócić. Był już wystarczająco rozdrażniony. Natychmiast podążyła za Draconem, który stał już po drugiej stronie salonu, przy schodach. Wspięli sie po schodach piętro wyżej, gdzie musiały znajdować się dormitoria chłopców. Znajdowali się teraz w małym, okrągłym pomieszczeniu od którego odchodziło siedem wąskich korytarzy oświetlonych pochodniami. Przy każdym z nich była tabliczka z napisem, który rok ma tam sypialnie. Draco skierował się do ostatniego, siódmego korytarza. Szli dość długo, gdy w końcu dotarli do drzwi wykonanych z białego dębu toskańskiego z wyrytym napisem "Noli irritare Draco". Drzwi były wygrawerowane tak, aby okalały je węże.

- Co to znaczy? - spytała zaciekawiona Hermiona.

- Nie drażnij smoka - powiedział Draco.

Hermionie wydawało się, że jego słowa zabrzmiały jak ostrzeżenie.

Draco wyjął różdżkę stuknął parę razy w klamkę i wypowiedział pod nosem zaklęcie. Węże jak na rozkaz przepełzły po drzwiach, ukazując małą dziurkę od klucza po lewej stronie, tuż pod klamką. Draco wyjął mały srebrny kluczyk i otworzył drzwi. Gestem zaprosił Hermionę aby weszła do środka.

Gdy znalazła się w pokoju, od razu rozejrzała sie po jego wnętrzu. Był ogromny, utrzymany w barwach Slytherinu z domieszką czerni. Panele były wykonane z tego samego drewna co drzwi. Ściany były kremowe, co kontrastowało z zielenią zasłon. Okna były wysokie, zdecydowanie w stylu gotyckim. Po środku pokoju leżał dywan o podobnym kolorze co zasłony. Pod ścianą, tuż obok dywanu stało wielkie łóżko z zieloną narzutą i srebrną ramą. Najbardziej zachęcająco wyglądał stos poduszek. W pokoju można też było zauważyć regał z książkami, komodę, szafę i mały drewniany stolik. Meble te były z ciemnego drewna, prawie czarnego, co kontrastowało z jasną podłogą. Koło stolika stały dwa jasne fotele. Tuż za regałem, na prawo od łóżka były drzwi, zapewne prowadzące do łazienki. Hermiona nie mogła nigdzie znaleźć swojego kufra, więc jej rzeczy musiały zostać wypakowane.

- Mamy pięć minut, żeby zdążyć na lekcje. - wyrwał ją z zamyślenia Draco. - Ja mam zielarstwo, ty chyba historię magii, jeśli dobrze pamiętam.

Wyjął z kieszeni kartkę papieru i dał ją Hermionie.

- To jest mój plan, żebyś wiedziała, gdzie mnie szukać, jakbyś chciała wrócić do dormitorium. Później cię nauczę, jak otwierać wszystkie drzwi i przede wszytskim jak tu trafić - wszystko to Draco wypowiadał swoim zwykłym, aroganckim tonem. - Odprowadzę cię pod Wielką Salę, żebyś się nie zgubiła.

- Dzięki - mrukneła Hermiona cichutko.

Wzięła swoją torbę i razem z Malfoyem poszła na lekcje.