Bałem się.
Ocean to największa zmora z mojego dzieciństwa ale myślałem, że już mi przeszło.
Myślałem, że nad tym zapanowałem.
Dlatego nie zaprotestowałem, kiedy chcieliście wyjechać na obóz treningowy, by pływać w tej piekielnej wodzie.
I tylko Haru wiedział, co tak naprawdę przeżywam w środku.
Z jednej strony pragnąłem Waszego szczęścia, ale z drugiej, chciałem by ta wycieczka nie doszła do skutku.
Jednak widząc Wasze zawiedzione miny gdy nauczycielka powiedziała, że szkołę nie stać na taki wydatek, coś we mnie pękło.
Nie zastanawiając się długo podrzuciłem ten durny pomysł z biwakowaniem na plaży.
Boże, jak mogłem być tak głupi?
Jak mogłem nie docenić siły nieleczonych, traumatycznych wspomnień?
I teraz unosiłem się w tym wzburzonym oceanie patrząc jak Rei, który znajdował się tylko w kawałek dalej, topił się.
Chciałem mu pomóc, ale ciało odmówiło mi posłuszeństwa.
Powróciły wszystkie traumatyczne wspomnienia.
Przerażająco realistyczne obrazy zaczęły migać mi przed oczyma.
Nie potrafiłem się ruszyć pozwalając, by co raz to większe fale zalewały moje ciało...
To się nie dzieje naprawdę...
Rei topił się a ja nie mogłem mu pomóc.
Był tak blisko, na wyciągnięcie ręki...!
Ale ja nie potrafiłem się ruszyć.
Strach wygrał.
Żywioł wygrał.
Nie potrafiłem zapanować nad samym sobą.
O czym ja myślałem, wskakując do tej wody?
Sądziłem, że samemu mi się uda?
Czy może to był po prostu odruch?
Boże... Dlaczego myślę o tym w takiej sytuacji?
Po chwili ogarnęła mnie jeszcze większa panika, gdy raz po raz fale zalewały mnie, zanurzając i nie pozwalając wypłynąć na powierzchnię. Woda nieubłaganie wlewała się do ust i nosa.
A ja nie mogłem się nawet ruszyć.
Dławiłem się, parskałem, starając się wyłapać chociaż odrobinę tlenu, ale ocean był silniejszy... A może to nie woda, a mój własny strach?
Własny strach ciągnął mnie co raz bardziej w dół, w ciemne odmęty złowrogiego oceanu.
Jeszcze chwilę przed całkowitą utratą przytomności, usłyszałem dobrze znany mi głos i silne ręce łapiące mnie za ramiona.
- Makoto!
To było ostatnie co zapamiętałem zanim ogarnęła mnie nieprzenikniona ciemność.
Budząc się, widziałem Twoją przerażoną twarz.
Uratowałeś mnie...
Gdyby Ciebie tam nie było...
Zginąłbym.
Nie przeżyłbym, pokonany przez własną słabość...
Ale ja wciąż chcę pływać!
To dlatego nalegałem, by założyć ten klub.
Żeby znowu móc z Wami pływać.
Żeby Cię uszczęśliwić, Haru.
Bo nawet nie wiesz, jak bardzo Cię kocham...
Ale to teraz nie ważne...
Jestem kompletnie załamany.
Przeze mnie mogliśmy zginąć...
Ja i Rei...
Zostalibyśmy zabrani przez wodę...
Tak blisko od brzegu.
A to wszystko przez to, że nie doceniłem moich słabości...
Jednak mam nadzieję, że przez ten głupi incydent nie znienawidzę mojego ulubionego sportu.
Tak bardzo, jak głęboka jest bezdeń strachu, tak głęboka jest moja miłość do pływania.
Dlatego obiecuję sobie...
Następnym razem nie poddam się...
Następnym razem wygram z Tobą, mój koszmarze.
