Godryk i Salazar w jednym stali domu,
Godryk na górze, Salazar na dole;
Salazar, spokojny, nie wadził nikomu,
Godryk najdziksze wymyślał swawole.
Ciągle czarował w swoim pokoju:
To urok, to klątwa — między stoły, stołki
Gonił, uciekał, rozsadzał kociołki,
Zaklęcia rzucał, i krzyczał do znoju.
Znosił to Salazar, nareszcie nie może;
Wchodzi do Godryka i prosi w pokorze:
— Zmiłuj się waćpan, czaruj ciszej nieco,
Bo mi w lochach szyby z okien lecą. —
Godryk na tę prośbę tylko różdżką machnął
Pojawił się gryf, Salazara ciachnął
Na to Salazar rozgniewany wielce
Zamknął bazyliszka w damskiej łazience
Udał się Slytherin w wędrówkę po świecie
Godryka zagryzł potwór w damskiej toalecie
Z powyższej powiastki morał w tym sposobie:
Nigdy nie szczuj ludzi, bo sam skończysz w grobie
