ROZDZIAŁ 1 - ŚMIECH
…Bella…
Hymny rozbrzmiewają w powietrzu, chór wyśpiewuje chwałę Panu.
On siedzi na podwyższeniu, przyglądając się swoim parafianom. Swojemu stadu.
Jest dobrym przywódcą, pasterzem. Odpowiedzialny. Prawdziwy.
Powinnam być z nim szczęśliwa. Wszyscy myślą, że jestem, to właśnie mówią. To właśnie widzą.
Spoglądam w dół na rząd obok mnie, uciszając moje najmłodsze, zmuszając je, aby było spokojne i ciche. Wtedy dostrzegam jej twarz, sposób, w jaki na coś patrzy.
To ty.
Z przodu pomieszczenia, stoisz obok innych ministrantów, tak pochłonięty swoimi obowiązkami. W sposób, w jaki on jest.
Jej twarz rumieni się z uwielbienia, tęsknoty, miłości. Albo tego, co uważa za miłość. Wiem lepiej. Ona ma dopiero siedemnaście lat, nie wie jeszcze dostatecznie dużo.
Wyłapuje twoje spojrzenie.
Ja łapię oddech.
Ty łapiesz mnie za serce i nawet o tym nie wiesz.
Jeszcze.
Wiję się na siedzeniu, czuję pode mną twardą ławkę. Żałuję, że to nie twoja twardość jest pode mną.
Ogarniasz mnie wzrokiem, zatrzymując się na mojej twarzy. Ja spuszczam wzrok.
To jest złe, ale nie mogę przestać.
Kiedy nabożeństwo się kończy, ona podchodzi do ciebie, opiera się o ciebie.
Twoja ręka jest dookoła jej ramion, gdy śmiejesz się z nią i innymi w twoim pobliżu. Ja chcę być w twoim pobliżu, śmiać się z tobą. Zamiast tego stoję z nim.
Nigdy się z nim nie śmieję, już nie.
Uśmiechając się, kontynuuję tę szaradę mimiczną na jeszcze jeden tydzień. Plotkarskie stare kobiety przechodzą obok, przekonane, że wszystko jest w porządku, prawidłowo, doskonale, jak ich zdaniem powinno być.
To nie jest doskonałość.
Doskonałością jesteś ty.
Doskonałością jesteś ty ze mną, kiedy nikt inny o tym nie wie. Doskonałością jest to, o czym marzę, czego chcę najbardziej. Czego pragnę.
Doskonałość była wczoraj, w starej stodole mojego ojca, z tobą zatopionym we mnie, z tobą wokół mnie.
Ty jesteś doskonałością, a ja jestem tobą zaślepiona.
