Nic nie zapowiadało nadciągającej katastrofy. A jednak w hotelu, w którym odbywał się pokaz mody angielskiej, doszło do serii eksplozji. W tym samym, w którym gościem honorowym była Księżniczka Eleanor.
-Wasza Wysokość! Wasza Wysokość! – prywatny ochroniarz Eleanor, próbował przekopać się przez gruzowisko –Wasza Wysokość!
-Jest w szoku, ale poza tym nic jej nie jest. – usłyszał w swojej słuchawce
-Frost? Co ty tam robisz?
-Swoją robotę. – odparł, gładząc Len po policzku tak długo aż wreszcie się zreflektowała i dała mu w twarz
-Możesz mi wyjaśnić dlaczego znowu mnie prześladujesz? – spytała
-Eleanor…
-No co? Rzuciłeś mnie. Dokładnie dwa tygodnie i cztery dni temu… nie żebym liczyła. Więc pytam dlaczego znowu mnie śledzisz? Chociaż nie… najpierw mi powiedz dlaczego mnie zostawiłeś.
-Dla ciebie.
-To ja chyba wolę, żebyś ty już nic dla mnie nie robił. – oznajmiła –Przespałeś się z moją matką żeby być blisko mnie, później…
-Myślałem, że to już mamy za sobą.
-Racja, więc cofam tą część. Ale później mnie zostawiłeś… znowu dla mnie?
-Eleanor!
-Dlaczego mnie zostawiłeś?
-Bo cię kocham.
-Tak? I co mi z tego przyszło?
Usłyszeli huk wystrzału i dźwięk upadającego ciała. Jasper przyciągnął do siebie Eleanor i zakrył jej usta, dusząc tym samym jej krzyk.
-Myślisz, ze on nie żyje? – spytała po chwili ciszy
-Nie mam pojęcia, Księżniczko. Ale właśnie straciłem łączność. Co znaczy, że przez jakiś czas jesteśmy zdani tylko na siebie.
Kolejna wielka eksplozja zatrzęsła hotelem. Szyby w oknach zadrżały, ozdobne żyrandole pospadały i nawet tynk w pewnych miejscach poodpadał.
-Eleanor?
-Żyję. – odparła, wstając z jego pomocą –A ty?
-Nic mi nie jest.
-Jesteś ranny. – zauważyła, wskazując na czerwoną plamę na jego koszuli
-Chodź.
-Może powinniśmy poczekać tu na pomoc? – zaproponowała nieśmiało
-Wiem, że się boisz, ale musimy iść.
-Nie boję się. – odarła hardo
-Świetnie. – mruknął –Do windy, teraz!
Przebiegli przez korytarz, nie dając się jednocześnie postrzelić. Pięciu napastników mierzyło do nich, na szczęście niezbyt celnie, z karabinów. Stalowe drzwi się zasunęły i winda ruszyła, by zatrzymać się trzy i pół piętra wyżej. Z mocnym szarpnięciem, oczywiście.
-No to teraz musimy się stąd wydostać. – mruknął –I to jak najszybciej.
Chwycił Księżniczkę w pasie i podniósł do góry. Niezdarnie wdrapała się na dach windy. Pochyliła się by sięgnąć jego dłoń.
-Nie dam rady cię wciągnąć. – jęknęła, puszczając jego rękę –Nie mam siły.
-Eleanor… musisz iść.
-Nie. Zejdę, pomogę ci tu wejść i to ty mnie wciągniesz.
-Nie schodź. Eleanor!
Ale księżniczka już zsunęła się w jego ramiona.
-Ta winda zaraz spadnie. – oznajmił
-Więc lepiej się pośpieszmy. – stwierdził, złączając dłonie i robiąc z nich stopień
Przemierzali w ciszy opustoszałe korytarze, starając się niepostrzeżenie dotrzeć do klatki schodowej. Jednak napastnicy cały czas monitorowali hotel, więc księżniczka i jej, bądź co bądź, ochroniarz często musieli urywać się w hotelowych pokojach czy też kantorkach dla sprzątaczek.
-Jasper?
-Hmm…
-Dlaczego mnie zostawiłeś?
-Naprawdę teraz chcesz o tym rozmawiać?
-Możemy zginąć w ciągu następnej godziny, więc tak, chciałbym wiedzieć.
-Zrobiłem to, bo uważam, że… zasługujesz na kogoś lepszego.
-Bo co? Bo Beck Ci tak powiedział?
-Skąd ty…
-Czasami mam wrażenie, że jesteś idiotą, Jasper.
-Nie dziwię ci się.
-Jednak Beck jest jeszcze większym idiotą. – mruknęła –Wyrzuciłam go z pałacu. O czym byś wiedział gdybyś ze mną normalnie porozmawiał.
-Naprawdę? – spojrzał na nią zdziwiony
-A ty co myślałeś? Że rzucę mu się na szyję? Wiesz co? Teraz to powinnam się obrazić.
-Na to jeszcze przyjdzie czas. – stwierdził –A teraz chodź.
Znowu szli w milczeniu, ale była to zdecydowanie inna cisza niż jeszcze paręnaście minut temu. Wreszcie dotarli do klatki schodowej i zaczęli mozolnie schodzić w dół.
-Jasper… możemy chwilę odpocząć?
Odwrócił się w chwili, gdy Eleanor osunęła po ścianie na podłogę.
-Eleanor… - przerażony spostrzegł strużkę krwi płynącej jej z nosa
-Jestem trochę zmęczona. – mruknęła –Zdrzemnę się chwilę.
-Nie zasypiaj mi tu. Eleanor! – delikatnie poklepał ją po policzku –Nie zasypiaj, słyszysz?
-Tylko chwilkę.
-Nie… Eleanor, nie wolno ci zasnąć, rozumiesz? Eleanor!
Wziął ją delikatnie na ręce i powoli pokonywał kolejne stopnie. Z niepokojem nasłuchiwał zbliżających się dźwięków kroków, zdecydowanie jakiej większej grupy ludzi.
-Frost... Jesteście, Bogu dzięki… Czy Księżniczka…
-Panie Hill, co tak długo? – spytała, podnosząc delikatnie powieki
To cud, ale w wyniku tego zmasowanego ataku jedynymi ofiarami śmiertelnymi są zamachowcy. Policja wyjaśnia właśnie okoliczności tego zdarzenia. Nie znamy jeszcze motywów sprawców. Mamy za to potwierdzenie z Pałacu, iż życiu Księżniczki Eleanor nie zagraża już niebezpieczeństwo. Będziemy państwa informować na bieżąco o postępach w sprawie. Dla BBC News, Emilia Papadopoulos. – Królowa wyłączyła wiadomości
-Porządnie nas nastraszyliście. – stwierdził Liam, patrząc na leżącą na sofie siostrę i stojącego obok niej Jaspera
-Nawet Cyrus się martwił. – dodała Helena
-„Martwił" to za duże słowo. – zaoponował –Po prostu wyrażałem uprzejme zainteresowanie sprawą.
-Dziękuję wujku, doceniam to. – mruknęła Eleanor –Chyba pójdę się położyć.
Nie zdążyła wstać, a już była na rękach Jaspera.
-Mogę iść sama, nic mi nie jest.
-Wolę tego nie sprawdzać. – odparł
Ochroniarz Eleanor drgnął, gotowy by ruszyć za nimi, ale ponieważ Jasper zmroził go wzrokiem, pozostał na miejscu. Helena dyskretnie odprowadziła ich wzrokiem do drzwi, uśmiechając się delikatnie.
-Nadal uważasz, że cię prześladuję? – spytał Jasper, kładąc Księżniczkę delikatnie na łóżko
Eleanor chciała się uśmiechnąć, ale zamiast tego skrzywiła się z bólu.
-Spokojnie.
-You're my bodyguardian angel, Jasper. (wybaczcie, ale po polsku to nie brzmiało tak jakbym chciała)
-Zawsze będę.
-Liczyłam, że to powiesz. – szepnęła –Mógłbyś tu dzisiaj zostać?
-Mógłbym. – odparł, kładąc się obok niej
-A mógłbyś zostać ze mną na zawsze?
-Mógłbym.
-I zostaniesz?
-Na zawsze. A przynajmniej do czasu gdy będziesz miała mnie dosyć i wygnasz mnie z królestwa, Księżniczko.
-Na tym polega nasz problem, Jasper. – stwierdziła –My ciągle mamy siebie dość, ale osobno jest nam jeszcze gorzej. Czy ty wiesz, co ja przeżywałam przez te dwa tygodnie…
-Cztery dni i piętnaście godzin? Ja też wcale nie liczyłem.
-Nigdy więcej mnie niż zostawiaj, rozumiesz?
-Nie zostawię, Aniołku.
