Hej, tu Akolitka!

Właśnie dostajecie w swoje łapki kontynuację przygód enigmatycznego, uważnego i czasem sarkastycznego psychoanalityka specjalizującego się w schizofremii. Jednak o ile poprzedni przypadek nastręczył mu sporo wątpliwości, to w tym już na samym początku pozna jego genezę. Ale jak to często bywa, sprawy potoczą się własnym torem...

Enjoy!


Z akt sprawy dr. T. M. Riddle

Przypadek Edwarda C. notatki po pierwszym spotkaniu

Poznałem dzisiaj mojego nowego pacjenta, siedemnastoletniego chłopaka cierpiącego na schizofrenię typu obsesyjnego. Edward został dostarczony do mojego gabinetu przez swoich zaniepokojonych rodziców, doktora i panią Cullen. Na kilka minut przed spotkaniem z nim otrzymałem od jego ojca krótką notatkę, w której przedstawił podstawowe fakty dotyczące tego niezwykłego przypadku.

W ciągu ostatniego roku Edward przeszedł ciężką depresję, która zaowocowała rozwinięciem tak częstej w schizofrenii imaginacji. Uważa on, że nie jest już człowiekiem, ale nieśmiertelnym wampirem żywiącym się jedynie krwią. Nie tylko uważa się za wampira, ale jest jeszcze przekonany, że wszyscy bliscy również są wampirami: jego ojciec i matka, siostry Rosalie i Alice, a także jego bracia Emmett i Jasper. Twierdzi, że jego ojciec, doktor Carlisle Cullen, był już wampirem, kiedy go zmienił, gdy Edward umierał na hiszpankę w 1918 roku, i że inni członkowie jego rodziny również byli konającymi śmiertelnikami ocalonymi przez ukąszenie doktora Cullena. Oczywiście, jego rodzina martwi się tymi niezwykłymi, ale i bardzo niebezpiecznymi urojeniami. Edward jest tak przekonany o absolutnej prawdzie swoich imaginacji, że nawet zerwał ze swoją dziewczyną, uroczą Bellą, aby chronić ją przed swoją niebezpieczną żądzą krwi. Cullenowie są głęboko wzruszeni faktem, że Bella, nawet w obliczu odrzucenia ze strony Edwarda i jego coraz bardziej pogłębiającej się choroby psychicznej, pozostała mu wierna i jest w stałym kontakcie z Cullenami, by dowiadywać się o jego samopoczuciu.

Cullenowie są silnie związaną ze sobą rodziną i wszyscy bardzo martwią się o kruche zdrowie psychiczne Edwarda. Jego rodzice byli z nim u wielu psychiatrów, psychologów i psychoanalityków zanim trafili do mnie.. Wszyscy siedzieli w mojej poczekalni, w tym niezmiennie przywiązana do nich Bella, która uparła się by im towarzyszyć.

Postanowiłem porozmawiać z Bellą jako pierwszą. Dziewczyny często wiedzą o wiele więcej o młodych mężczyznach niż nawet najbardziej spostrzegawczy członkowie rodziny.

Och, mój Boże! Bella naprawdę była najpiękniejszą kobietą, jaką widziałem od dawna. Jej jasna, koloru kości słoniowej skóra, jej wielkie brązowe oczy, ciemne fale włosów spływające kaskadami na ramiona, niemal zbyt bujne jak na jej drobną figurę - jaki rodzaj choroby sprawił, że siedemnastoletni chłopak z chłopiec z nią zerwał?

– Czy myśli pan, panie doktorze, że będzie pan w stanie pomóc Edwardowi? – Jej głos był szeptem.

Uśmiechnąłem się uspokajająco. – Na pewno zrobię to, co w mojej mocy, moja droga. Teraz opowiedz mi proszę o Edwardzie i o waszym związku. Rozumiem, że jego omamy o byciu wampirem rozpoczęły się dopiero rok temu, mam rację?

Skinęła głową. – Tak. Ja... Byłam przerażona, kiedy pierwszy raz zaczął... mówić o takich rzeczach. Mówić o byciu wampirem. – Uśmiechnęła się lekko. – Szczerze mówiąc, był przy tym tak poważny i tak przekonywujący, kiedy po raz pierwszy zaczął o tym mówić, że część mnie naprawdę zastanawiała się czy... czy on, aby nie mówił prawdy... Wiem, że to brzmi śmieszne. Ale widzi pan, on nie wydaje się szalony mimo wszystko, tylko... tylko zdezorientowany, po prostu... no... zaniepokojony. O mnie, zazwyczaj, i o to, co mógłby mi zrobić gdyby, choć na chwilę przestał uważać, boi się do mnie zbliżać odkąd, odkąd... jest wampirem.

Pochyliłem się do przodu. – A czego dokładnie tak się boi, co takiego może ci zrobić, moja droga?

Jej piękna koloru kości słoniowej twarz pobladła. – Boi się, że może mnie zaatakować i zacząć pić moją krew.

– Ach. – Nie jest to, jest to pierwsza rzecz, jaką młoda dziewczyna chciałaby usłyszeć od swojego ukochanego. – Rozumiem. I co by się stało gdyby podjął tą nieszczęsną decyzję?

– No cóż... – Zmarszczyła brwi. – Z tego, co powiedział domyśliłam się, że wierzy, że gdyby rzeczywiście mnie ugryzł zabiłby mnie, albo zmienił w wampira tak, jak zmieniono jego.

– Zmieniona w wampira? – Uniosłem brew. – I nie masz wrażenia, że... eee... chciał cię ugryźć?

Zarumieniła się. – Och, tak, nawet bardzo, ale mówił, że się boi. Obawia się, że stracę duszę, jeśli stanę się wampirem Powiedział, że woli raczej mnie stracić, niż zaryzykować utratę mojej duszy.

Utratę twojej duszy? – Wystukałem wściekle na klawiaturze. – A jeśli mogę zapytać to, jak długo byliście razem, zanim to wszystko się stało?

– Około roku.

– Rozumiem. Pozwolisz, że zadam ci raczej niedelikatne pytanie: Zakładam, że byliście ze sobą... no cóż intymnie?

Zarumieniła się mocno.

– Och, nie, panie doktorze, nie byliśmy. Mówiąc szczerze zasugerowałam to mu kilka razy. Byłam... jestem bardzo w nim zakochana, sam pan rozumie... Ale Edward jest raczej staromodny, jeśli o to chodzi. Wierzy, że ... że na intymność należy poczekać aż do ślubu.

– Czy wciąż w to wierzy? – Mam najgłębszy szacunek dla staroświeckich zasad moralnych, oczywiście, ale w oparciu o moje wieloletnie doświadczenie jako psychoanalityka, chciałbym powiedzieć, że te zasady wydają się znikać jak poranna rosa, gdy młodzi chłopcy spotykają się z dziewczyną tak piękną, jak Bella. Ciekawe!

– Hm. A nie zauważyłeś w nim czegoś szczególnego na jakiś czas zanim zaczęły się te omamy?

Pokręciła głową. – Nie, wcale nie. To był po prostu normalny chłopak. Nie zwyczajny, być może, ale normalny. Był tak niesamowicie inteligentny i wydawało się, że wie wszystko. Był tak niezwykle oczytany, jak gdyby nie tylko zaznajomił się z tym, co pisało w książce, ale rzeczywiście sięgał pamięcią do czegoś, co już przeżył... Pamiętam, jak nauczyciel historii zapytał go, żartując oczywiście, czy aby nie żył w czasach rewolucji październikowej, wydawało się, że tak wiele o niej wie. Był tak romantyczny, w ten słodki, staromodny sposób. Zawsze wstawał, gdy weszłam do pokoju i stał tak do czasu, aż nie usiadłam. Poważnie, który chłopak w jego wieku by tak zrobił? A on otwierał mi drzwi i narzucał mi swój płaszcz na ramiona, gdy było mi zimno.

– To naprawdę miłe.

– To było straszne, kiedy zerwał ze mną. Myślałam, że umrę. Nie mogłam zrozumieć, co się dzieje... Byliśmy tak cudownie szczęśliwi, do tego czasu byliśmy tak bardzo zakochani i czułam, że to coś, co bardzo się różni od typowych zauroczeń w liceum. Czułam, że to najlepsze, co mnie spotkało, coś wspaniałego, wiecznego... i nawet, kiedy ze mną zerwał, twierdził, że nadal mnie kocha, i że zawsze tak będzie. Ale mówi też, że musi teraz ode mnie odejść, po to by mnie chronić, ponieważ jest niebezpieczny, ponieważ jest wampirem... – Miała łzy w oczach.

Zerwał z nią, by ją chronić. Być może jakaś wciąż jeszcze racjonalna część umysłu Edwarda uświadamia sobie, że staje się zagrożeniem dla innych, że jego choroba może spowodować taką w nim zmianę, że skrzywdzi tych, których kocha? Czy w jego umyśle wampiryzm jest jedynie symbolem jego choroby, czymś w rodzaju morderczego impulsu, który ma ich od niego odsunąć?

Ale dlaczego Edward uważa, że to kim się stał jest zasługą ugryzienia przez ojca? Nawet najbardziej dziwaczne urojenia zazwyczaj oznaczają coś, w czym podświadomość koduje najbardziej wypierane i przerażające tajemnice poprzez obcy język symboli i ukrytych znaczeń. Uważa on, że wszyscy członkowie jego rodziny zostali zmienieni w coś nieludzkiego poprzez ukąszenie doktora Cullena... Czy to jakaś metafora historii strasznej przemocy, prawdopodobnie w rodzinie lekarza?

Ale jeśli tak, to, dlaczego miałby przyprowadzić Edwarda do mnie? Jeśli doktor Cullen był sprawcą tej imaginacji, to na pewno chciałby uniknąć poznania prawdy, a nie przyprowadziłby swojej ofiary do światowej sławy psychoanalityka? Nie, to nie może o to chodzić.

Ale coś musiało się tam stać, coś, co sprawiło, że Edward wybrał zagłębił się w iluzorycznej imaginacji, zamiast stawić czoła rzeczywistości. Muszę dowiedzieć się więcej, na temat jego życia oraz o tej rodzinie.

– Opowiedz mi proszę, moja droga, coś więcej o Cullenach. Zanim porozmawiam z każdym z nich osobiście, chciałbym usłyszeć, co ty, jako osoba nie należąca do rodziny, o nich myślisz. Jak ich odbierasz... albo inaczej – jak się pomiędzy nimi czujesz?

Uśmiechnęła się lekko. – Wie pan, naprawdę nie czuję, że nie należę do Cullenów. Odkąd Edward i ja zaczęliśmy się spotykać, jego rodzice i rodzeństwo byli dla mnie tacy mili i gościnni. Traktowali mnie tak, jakbym była częścią ich rodziny. Moi rodzice rozwiedli się, kiedy byłam mała. Moja mama mnie kocha, jestem pewna, że na swój sposób, ale od kiedy pamiętam zawsze przeprowadzała się ze mną do swojego nowego chłopaka, albo z nim. I nawet, kiedy byłyśmy same, rozumie pan, ona jest taka bezradna i to ja, od kiedy zaczęłam dorastać nauczyłam się o nią dbać. Mój tata jest bardzo miłym i bardzo się o mnie troszczy, ale jest raczej małomówny i dużo pracuje, więc nigdy tak naprawdę nie czułam jakbym miała kogoś, kto naprawdę był moim rodzicem. Ale doktor i pani Cullen byli dla mnie jak rodzice odkąd tylko ich poznałam. Są najwspanialszymi ludźmi, jakich kiedykolwiek spotkałam. Są prawie nieprawdopodobnie życzliwi, jeśli wie pan, co mam na myśli. Traktowali mnie jak własną córkę, od samego początku gotowali dla mnie, dbali o mnie i wysłuchiwali mnie. Są takimi dobrodusznymi ludźmi. Wie pan chyba, że wszystkie ich dzieci zostały adoptowane?

Zmarszczyłem brwi. – Nie, nie wiem. Doktor Cullen nic o tym nie wspominał w swoim liście.

– Och, nie. – Bella westchnęła. – Doktor i pani Cullen zawsze kochali wszystkie swoje dzieci tak, jakby były z ich własnego ciała i... krwi. Och, zaczęłam już nienawidzić tego słowa. To wszystko przez to, o czym Edward mówi ostatnio.

Zadrżała.

– Tak, więc wszystkie dzieci Cullenów zostały adoptowane? – To była bardzo ciekawa informacja. – Czy wiesz coś na temat ich pochodzenia?

Bella myślała przez chwilę, jej ciemne kruczoczarne włosy otulały jej bladą twarz jak welon. Dobry Boże, jaka ona była piękna! Edward musiał sprawić, że niejeden z jego zazdrosnych rywali cieszył się, gdy zerwał z Bellą...

– No cóż, zobaczmy. Edwarda przysposobili jako pierwszego, kiedy był jeszcze dzieckiem. Jest z nimi najdłużej i pani Cullen powiedziała mi kiedyś, że to właśnie, dlatego Edward jest jej najbliższy. Biedna pani Cullen. Sama straciła dziecko dawno temu, a potem nie mogła już mieć dzieci, co jest strasznie smutne, bo myślę, że jest osobą, która od zawsze chciała być matką.

– Czy wiesz może, jak zmarło tamto dziecko?

Bella pokręciła głową. – Nie, nigdy mi o tym nie opowiedziała. Myślę, że to dla niej wciąż zbyt bolesne, by mogła o tym mówić. Po Edwardzie adoptowali czworo innych dzieci, ale były one już starsze.. Wszyscy oni pochodzą z trudnych środowisk i byli w domu dziecka, dopóki Cullenowie ich nie adoptowali. Alice była przyjmowana i wypuszczana przez ośrodki psychiatryczne jako dziecko, ale teraz jest szczęśliwa i zdrowa, zaczęło jej się polepszać odkąd zamieszkała u Cullenów.

Ale czy jest zdrowa?

–... Rosalie była bezdomną ofiarą przemocy domowej i gwałtu. Emmett również był bezdomnym, ale jako nastolatek mieszkał w lesie, kiedy Cullenowie usłyszeli o nim. Rosalie i Emmett są w sobie zakochani. Wiem, że wydaje się to trochę dziwne na początku, ale ponieważ są przysposobionym rodzeństwem i nie są spokrewnieni, więc to tak naprawdę nie ma znaczenia, prawda?

– Nie wydaje mi się. A Jasper?

– Jasper? Jasper był jako dziecko żołnierzem. Wiem, ze to nielegalne w USA, ale skłamał o swoim wieku i zdobył skądś fałszywy dowód i wyjechał do Iraku Doktor Cullen spotkał go w szpitalu, po tym jak został wysłany do domu z ranami zagrażającymi życiu. Był w stanie uratować życie Jaspera, ale zorientował się, że jest znacznie młodszy, niż wskazywałyby na to jego dokumenty. Jasper nigdy nie mówił o swojej przeszłości, ale było jasne, ze nie miał rodziny, więc doktor i pani Cullen postanowili go adoptować.

Pacjentka szpitala psychiatrycznego, bezdomna ofiara gwałtu, zdziczały chłopiec z lasu i nieletni żołnierz. A teraz samozwańczy wampir. Rodzina Cullenów z minuty na minutę stawała się coraz bardziej interesująca.

Nacisnąłem przycisk interkomu. – Pani Lestrange. Czy mogłaby pani wysłać do mnie dzieci Cullenów? Wszystkie z nich, poza Edwardem. Porozmawiam z nim za chwilę.

Drzwi otworzyły się, a czwórka młodych Cullennów weszła do mojego gabinetu. Westchnąłem nagle. Nie wiem, czego się spodziewałem, ale nie tego. Wyobrażałem sobie po tym, co opowiedziała mi Bella o ich trudnym dzieciństwie, że zobaczę bandę przerażonych nastolatków, z ich przeszłością i cierpieniami nadal widocznymi na młodych twarzach. Ale to, co widziałem przeczyło temu. Wychowankowie Cullenów weszły do środka z gracją i elegancją. A ich twarze... ich twarze były boskie... Wielu by dla nich umarło... Alice, najmniejsza z nich, była ciemnowłosym, elfem, Rosalie była złotowłosą pięknością o niebieskich oczach, Emmett, wysoki i przystojny miał ciemne loki i figlarny błysk w miodowozłocistych oczach, a Jasper równie wysoki, ale szczuplejszy miał roztrzepane jasne włosy. Wszyscy oni byli nieprawdopodobnie, nieludzko piękni.

Byłem zdezorientowany. Czy Cullenowie specjalizowali się w adoptowaniu przyszłych modeli wybiegowych?

Opadli elegancko na krzesła przy moim biurku i każde z nich utkwiło we mnie wzrok. Alice odezwała się jako pierwsza. – Och, proszę, czy może pan pomóc Edwardowi, doktorze? Nikt inny nie był w stanie, ale Carlisle powiedział, że jest pan niesamowitym psychoanalitykiem.

Carlisle, co? Nie nazwała go ani „tatą", ani „ojcem"... Zastanawiam się, dlaczego.

– To całkowicie dziwaczne, ta sprawa z „wampirem" – Emmett chrząknął. – To po prostu pojawiło się znikąd. Zawsze był zwykłym dzieciakiem, dopóki nie zaczął mówić o krwi... Czy nie ma czegoś, co można by mu dać, jakiegoś leku, czy coś, co pozwoli by był taki, jak wcześniej?

– Zrobię, co w mojej mocy. – Zapewniłem go. – Czy ktoś z was przypomina sobie cokolwiek z czasów, gdy Edward zaczął mieć halucynacje, albo tuż przed tym? Jakieś traumatyczne wydarzenie?

Wszyscy kręcili głowami w zakłopotaniu.

– Nie, to po prostu przyszło tak nagle. – Alice szepnęła. – Zerwał nawet z biedną Bellą, chociaż wszyscy widzieliśmy, jak bardzo ją kocha... – Objęła Bellę. Obie dziewczyny wydawały się być ze sobą bardzo blisko. Zbyt blisko?

– A... – Czułem się bardzo głupio, ale musiałem o to zapytać. – I nie powinienem uważać, że naprawdę jesteście wampirami, prawda?

Rosalie cicho zachichotała, co nieomal zagłuszył ryk śmiechu Emmetta. Wszyscy kręcili głowami. Jasper patrzył na mnie z powątpiewaniem, a Alice pochyliła się i szepnęła mu coś do ucha. Mój słuch jest bardzo dobry myślę, że powiedziała mu coś mniej więcej takiego: – W porządku, czasem najlepszymi psychoanalitykami są ci, którzy sami są trochę dziwni.

Hę?

– Więc dajcie mi znać, jeśli przypomnicie sobie coś, cokolwiek, co mogłoby rzucić, choć trochę światła na stan Edwarda. – Wszyscy poważnie skinęli głowami i wyszli z powrotem do poczekalni, a ramię Alice były owinięte wokół ramion Belli.

Poprosiłem ich, by przysłali do mnie Edwarda, a on pojawił się w moim gabinecie w chwilę później. Dobry Boże, jak doskonale wyglądał, idealnie jak jego przybrane rodzeństwo! Blada skóra, oczy o atrakcyjnej topazowej barwie, wysokie kości policzkowe, ciemnobrązowe, gęste włosy. Ale to, co było w nim najdziwniejsze, to właśnie to, że w ogóle nie wydawał się dziwny. Wyglądał na zupełnie normalnego, absolutnie racjonalnego chłopaka. Usiadł zupełnie swobodnie na jednym z krzeseł.

Spojrzałem na niego uważnie. – Więc. – zacząłem. – Jesteś wampirem...

Skinął głową z powagą. – Tak, panie doktorze– Powiedział po prostu. – Jestem.

Był przekonywujący i trzymał się tego, w co wierzył, więc to dzięki temu Bella mogła zastanawiać się czy aby nie mówi prawdy. Och, co za śmieszna myśl! Wyparłam tą dziwny pomysł wyraźnie z mojego umysłu.

– A jak długo jesteś wampirem?

– Od kiedy Carlisle mnie ugryzł. Od 1918 roku.

Carlisle. Nie „ojciec".

– Rozumiem. A czy reszta członków twojej rodziny to też wampiry?

Skinął głową. – Tak, są wampirami, chociaż mają udawać, że jest inaczej. Ale Carlisle powiedział mi, że mogę panu o tym powiedzieć. I nie rozumiem...

Na jego twarzy odmalowało się nagłe zdumienie. – Nie rozumiem, dlaczego udają, gdy rozmawiają ze mną. Dlaczego wciąż udają, dlaczego nawet w naszym towarzystwie twierdzą, że wszyscy jesteśmy ludźmi? – Biedny chłopiec.

– A Bella? – Zapytałem cicho.

Patrzyłem jak głęboki smutek kładzie się cieniem na jego przystojnej twarzy. – Biedna Bella! – Miał łzy w oczach. – Nienawidzę sprawiać jej bólu, nienawidzę zerwania z nią. Kocham ją bardziej niż ktokolwiek mógłby sobie wyobrazić. Ale co mogłem zrobić, doktorze? Nie mogę narażać jej na niebezpieczeństwo tylko, dlatego, że wciąż chcę z nią zobaczyć. Być może mógłby pan przemówić jej do rozsądku, doktorze, proszę, powiedz jej, żeby przestała się o mnie martwić.. Powiedz jej, jestem stracony, że nie ma żadnej nadziei na poprawę. Powiedz jej, że jestem zbyt niebezpieczny...

Teraz, to było już fascynujące. To, że kocha Bellę z całego serca było oczywiste. Równie jasne było to, że bał się o jej życie. Dlaczego?

– Wiem, że mi nie wierzy. – Wyszeptał cicho. – Mimo wszystko, bardzo niewiele osób wie, że wampiry są prawdziwe, że istnieją. Oczywiście musisz myśleć, że jestem szalony, że to wszystko jest złudzeniem.

Hm. Chłopiec był zarówno inteligentny, jak i rozsądny. Nie spodziewałem się tego.

Jego złote oczy natrafiły na moje spojrzenie. Było coś naglącego w jego spojrzeniu. – Doktorze, musi pan spróbować zrozumieć. Spróbuj odsunąć swoje wcześniejsze pojęcie o tym, co jest możliwe, a co nie jest na chwilę na bok i spróbuj wyobrazić sobie, nawet na kilka minut, że mówię prawdę. Jestem wampirem. Wszyscy jesteśmy, cała moja rodzina. Pragnę krwi Belli, pożądam tej sycącej słodyczy jej zapachu. Ale moja żądza krwi może ją zabić. Teraz, jeśli nawet przez chwilę wierzysz, że może to prawda, czy nie chcesz przyznać, że robię to, co trzeba? Czy nie zdajesz sobie sprawy, że jest znacznie lepiej, gdy jest ode mnie jak najdalej?

Gorliwość w jego oczach była dziwnie... przekonująca. (Co? Muszę być przepracowany. Czy naprawdę to napisałem? Myślę, że wezmę sobie długi urlop, kiedy tylko ta sprawa się skończy)

– Zrobię, co będę mógł – Powiedziałem wyraźnie. – Zarówno dla Ciebie, jak i dla Belli.

Skinął głową. – Dziękuję, doktorze.

I opowiedział mi resztę swojej historii, z interesującym spokojem, jakby komentował pogodę. Opowiedział mi o swojej przemianie w wampira, o przysposobionym rodzeństwie przechodzącym podobna zmianę, o porzuceniu krwi ludzkiej, dla zwierzęcej, o swoim silnym uczuciu do Belli, o pragnieniu jej krwi.

Krew. Ma dziwną obsesję na punkcie krwi. Krew, szkarłatna linia, która biegnie przez wszystkie jego urojenia. Zastanawiam się, co się kryje za tą dziwną fascynacją krwią? Bo życie ciała jest we krwi... Czy to, aby nie cytat z Biblii? Krew jest symbolem ofiary, pokuty, przemocy... Krew jest symbolem śmierci, ale także życia, rodziny, rodowodu... Więzy krwi, więzy rodzinne... Ale Cullenowie nie są powiązani więzami krwi, a przynajmniej nie w zwykłym tego słowa znaczeniu.

Kiedy Edward w końcu wyszedł, siedziałem jeszcze na chwilę zastanawiając się. Jestem przyzwyczajony do mówienia do chorych psychicznie. A Edward, ten biedny chłopiec mieści się na pewno w tej kategorii. A jednak... Jednak było coś w nim, coś... Co dokładnie? Rozsądek. Dziwne.

Wreszcie, mogłem porozmawiać z doktorem i panią Cullen. Oboje byli tak bezprzykładnie piękni jak ich dzieci i równie czarujący jak tamci. Doktor Cullen był nieprawdopodobnie przystojnym blondynem, z tymi samymi złocistymi oczami. Ciemnobrązowe z karmelowym połyskiem włosy Esme opadały w miękkich lokach otaczając jej zachwycającą twarz jej w kształcie serca. Ku mojemu zdziwieniu oboje wyglądali na dość młodych, zaledwie dziesięć lat starszych od swoich adoptowanych dzieci. Ale to nie może być. Przysposobili Edwarda, gdy ten był jeszcze dzieckiem.

Carlisle Cullen chwycił żonę za rękę.. Carlisle i Esme. Piękna para, z dziwnie staromodnymi imionami. Patrzyli na mnie błagalnie. – Odwiedziliśmy wielu lekarzy. – Wyszeptała Esme. – Ale nikt nie był w stanie pomóc naszemu Edwardowi. On wciąż wierzy, biedactwo, że jest wampirem...

– Niech państwo opowiedzą mi coś więcej: o nim, o jego dzieciństwie, o jego charakterze...

Wyraz twarzy Esme złagodniał. – Och, zawsze był najpiękniejszym dzieckiem. Takim kochanym i tak kochającym. Edward jest głęboko inteligentnym chłopcem, a jednocześnie nie lubi się popisywać swoimi talentami i jest bardzo skromny. On naprawdę jest idealnym chłopcem... – Westchnęła.

– Czy przytrafiło mu się coś, gdy był dzieckiem, albo może czy w ostatnim czasie doszło do czegoś dramatycznego, co mogłoby doprowadzić do traumy? Coś gwałtownego, niepokojącego, przerażającego?

W spojrzeniach małżonków dało się dostrzec lekkie wahanie, zanim Esme odpowiedziała. – Nie, nic takiego. To takie dziwne, naprawdę, że to właśnie Edward jest tym, który zachorował. Przecież to on jest tym, który był z nami od wczesnego dzieciństwa, podczas gdy inni... Och, przeszli przez tak wiele potworności, wszystkie z nich, zanim stały się naszymi dziećmi. Zawsze martwiliśmy się o ich zdrowie, po tym wszystkim, co przeżyli... A jednak, wszyscy są całkowicie zdrowi...

Tak się wydaje.

– A czy wszystkie dzieci dogadują się ze sobą?

– Och, tak. – Doktor Cullen powiedział nieoczekiwanie. – Są najlepszymi przyjaciółmi. Zawsze byli bardzo blisko siebie, bardzo się kochają. Byliśmy trochę zaniepokojony za pierwszym razem, Esme i ja, kiedy stało się jasne, że Emmett i Rosalie są w sobie zakochani, ale nie mieliśmy serca ich rozdzielać i są teraz nierozłączni. Jasper i Alice chyba też powoli się odnajdują... Edward był bardzo szczęśliwy widząc ich miłość, chociaż żartował, że staje się to już tradycją. Ale kiedy spotkał Bellę, wszyscy byliśmy szczęśliwi. W końcu znalazł swoją bratnią duszę, jak my wszyscy. To taka piękna dziewczyna...

Och, to wszystko brzmiało tak idealnie. Zbyt idealnie. Musi być coś pod powierzchnią, coś, co mogłoby spowodować, że tak słodki, wrażliwy chłopiec nagle stracił zdrowy rozsądek...

– Czy jest coś, co mógłby mi pan powiedzieć, doktorze Cullen, co mogłyby rzucić światło na stan Edwarda?

Wyraz niezdecydowania przeszedł przez jego przystojną twarz. – Dobrze, jest jeszcze jedna rzecz, jak sądzę...

– Tak?

– Ja... ja wahałem się z tym, ponieważ naprawdę nie wiem, co o tym myśleć. Nie rozumiem, jak to mogłoby mieć coś wspólnego z jego urojeniami, ale ta sprawa jest powiązana z Edwardem. Jestem pewien, że to chyba nic nie znaczy, ale wydaje mi się, że powinienem o tym panu powiedzieć.

Wyciągnął stary pożółkły wycinek gazety z kieszeni płaszcza i podał mi go. – To... to o Edwardzie. O tym, jak znaleziono go jako małe dziecko, zanim go adoptowaliśmy. Nigdy nie pokazywaliśmy mu tego, ponieważ czuliśmy, że byłoby to zbyt wielkim szokiem dla kogoś z jego wrażliwością...

Te słowa wzbudziły moją ciekawość. Przeleciałem szybko wzrokiem artykuł z gazety zanim moje spojrzenie nie natrafiło na nagłówek: „Tragiczna Tajemnica w Forks". Kiedy czytałem te słowa czułem chłód spływający mi po plecach.

Dwoje dzieci zostało znalezione dzisiaj rano przez myśliwego polującego na jelenie w lesie niedaleko Forks. Starsze dziecko, czteroletni chłopiec był martwy, natomiast młodszy dwuletni chłopiec wciąż żyje. Nie jest jasne, w jaki sposób starsze dziecko zmarło. W pobliżu miejsca znaleziono ogromne ilości krwi, ale dziecko, które zmarło nie miało żadnych obrażeń, z wyjątkiem małej ranki na szyi. Autopsja zostanie przeprowadzona w celu ustalenia dokładnej przyczyny zgonu. Pomimo wysiłków zarówno ze strony policji Forks, jak i śledczych z FBI, którzy zostali wezwani na miejsce zdarzenia, nie jest jeszcze możliwe określenie pochodzenie dzieci. Ich duże podobieństwo do siebie sugeruje, że mogli być braćmi. Policja i FBI wzywają każdego, kto ma jakiekolwiek informacje, które miałby jakiekolwiek znaczenie dla sprawy do skontaktowania się z nimi bezpośrednio pod numerem...

– Tajemnica nigdy nie została rozwiązana. – Powiedział Dr Cullen cicho. – Do dziś nie wiemy, skąd pochodzi Edward, w jaki sposób znaleźli się w tym lesie i w jaki sposób zmarł jego brat. Stwierdzono, że to jakieś zwierzę musiało zabić dziecko, choć nie wiadomo, w jaki sposób mogłoby zabić chłopca bez zadania mu bardziej rozległych obrażeń.

Siedzieliśmy w milczeniu. Spojrzałem na zdjęcie w gazety przedstawiające pięknego brązowowłosego malca, którym był Edward Cullen. Wyglądał jak anioł. Wzdrygnąłem się lekko. Zwierzę zabiło swojego brata... Z pewnością nie było to oblicze tego zwierzęcia, prawda? Nie, to niemożliwe. Był dzieckiem...

Doktor Cullen kontynuował. – Przeczytaliśmy artykuł w gazecie, moja żona i ja, i oboje czuliśmy się okropnie myśląc o tym biednym chłopcu. Kiedy okazało się, że nie możemy mieć własnych dzieci, decyzja o adoptowaniu go była naturalna, zwłaszcza, że żadna rodzina nie mogła dochodzić do niego praw.

– Rozumiem. I nie wydaje się panu, że Edward mógłby zapamiętać, co się stało? Był zbyt młody, by mówić, ale możliwe, że gdy został przez was adoptowany mógł w jakiś sposób zapamiętać o tragicznej śmierci swojego brata?

Doktor Cullen powoli pokręcił głową. – Zaczął mówić dopiero prawie rok później. Przypuszczam, że te wszystkie dramatyczne zmiany w jego młodym życiu opóźniły przyswojenie sobie mowy. I kiedy z nim rozmawialiśmy, to nie wydawał się być świadomy wszystkiego, co się wydarzyło, zanim został naszym synem. Oprócz...

– Oprócz czego?

Doktor Cullen przełknął. – Oprócz tego, że zawsze bał się widoku krwi. Jeśli jeden z jego małych towarzyszy zabaw zranił się, albo zadrapał, to Edward natychmiastowo bladł i uciekał z pokoju. Przypuszczam, że jego umysł musiał zachować jakieś mgliste wspomnienie grozy śmierci jego brata, które przejawiało się jako patologiczny strach przed krwią...

– A jak reagował na własne rany i siniaki? Czy reagował podobnie widząc własną krew?

– Hm. – Doktor Cullen zamyślił się. – Wie pan, nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek widział go zranionego, czy zadrapanego nawet, jako małego chłopca. To raczej dziwne, skoro już o tym wspomniałem. I nie wiem, czy to, dlatego, że uważałby się nie zranić, czy po prostu był zbyt skoordynowany by się przewrócić. Edward jest raczej on jest raczej odpowiedzialny.

Tak, więc doktor Cullen podziękował mi, wstał i podszedł do drzwi ze swoją piękną żoną, gdy nasza rozmowa się skończyła.

Musiałem to zrobić. Być może było to trochę melodramatyczne, ale moja ciekawość wymagała zaspokojenia. Wcisnąłem przycisk interkomu na moim biurku. – Pani Lestrange, czy mogłaby pani poprosić do mnie Edwarda Cullena z powrotem?

– Tak, oczywiście.

Edward wszedł chwilę później. – Tak, panie doktorze?

Obserwowałem wnikliwie jego przystojną twarz, kiedy wyciągnąłem srebrny nóż do papieru z szuflady mojego biurka i rozciąłem nim opuszkę palca. Kilka kropli czerwieni sączyło się w dół mojej dłoni.

Wysoki dźwięk wyrwał się z ust Edwarda i w chwilę później chłopiec leżał na podłodze. Zemdlał.