Powiernik

- John?

- Tak, Sherlock?

- Nie śpisz. To dobrze.

Uśmiecham się delikatnie i odwracam głowę do leżącego obok mnie detektywa.

- Wszystko w porządku?

- Powiedziałeś kiedyś, że zawdzięczasz mi tyle rzeczy.

Marszczę brwi i podpieram głowę na zgiętym łokciu.

- To prawda. Zawdzięczam ci te wszystkie lata. Każdą chwilę.

- Dlaczego? Byłeś tylko moim asystentem.

Mężczyzna wbija we mnie swoje oczy, które błyszczą od wpadającego przez okno światła latarni. Jego ostatnie zdanie trochę boli.

- Asystentem?

- Tak.

Jego beznamiętność w głosie jest gorsza niż najostrzejsze słowo. Przewracam się na plecy, by na niego nie patrzeć.

- Skoro tylko nim, co tu jeszcze robisz? W łóżku nie jest ci potrzebny asystent.

Czuję jak mój przyjaciel przekręca się i patrzy na moją twarz. Próbuję nie ulec i nie spojrzeć w jego stronę, co graniczy niemalże z cudem. Zaciskam usta i wbijam wzrok w sufit. Nagle mój widok przyćmiewa blada, pociągła twarz.

- Nie jesteś tylko asystentem – szepcze swoim niskim głosem łaskocząc delikatnie mój policzek.

- Zaprzeczasz własnym słowom. – mówię starając nadać swojemu głosowi chłodny ton, co kompletnie mi nie wychodzi. Kładę dłonie na ramionach Sherlocka i delikatnie odpycham od siebie. – Mam prawo do własnej przestrzeni.

Zerkam na twarz przyjaciela i widzę zbolały wzrok dziecka, na który serce wprost ściska mi się z żalu. Zamykam oczy i odwracam głowę. Po chwili czuję ciepły nacisk na swoich ustach. Unoszę powieki i uśmiecham się.

- Nie jesteś tylko asystentem – powtarza się i opiera swoje czoło na moim ramieniu.

Nie odpowiadam. Nawet się nie poruszam. Kątem oka widzę jak detektyw unosi głowę i spogląda na mnie zdziwionym wzrokiem.

- Nie jesteś tylko asystentem – mówi znów i próbuje spojrzeć w moje oczy, lecz ja tylko utrudniam mu to zadanie zamykając oczy.

- Powtarzasz to zdanie po raz trzeci. Wymyśliłbyś coś lepszego.

- Jaawn.

- Co?

- Jesteś wredny. Nie lubię, gdy jesteś wredny.

Nie wytrzymuję i parskam śmiechem. Po omacku całuję Sherlocka w kość policzkową.

- Po co to zrobiłeś? – pyta.

- Ponieważ mnie rozśmieszyłeś.

- I dlatego mnie całujesz? Bo cię rozśmieszyłem?

- Tak, dlatego.

Otwieram oczy i widzę zdezorientowaną twarz detektywa doradczego.

- Co mi zawdzięczasz? – zadaje pytanie jak dziecko i w końcu spogląda w moje oczy.

- Częste dawki adrenaliny, interesujące wypady nocą, niekoniecznie ciekawe, ale za to nowe znajomości, nowych kolegów spoglądających na mnie z lodówki… - Patrzę na Sherlocka i wiem, że nie o to mu chodziło. Zbliżam swoje usta do niego i całuję go delikatnie. Odsuwam głowę i uśmiecham się. – Dałeś mi nowe życie odkąd tylko wróciłem z misji. Wiesz o tym dobrze, ale za każdym razem musisz usłyszeć to z moich ust, prawda?

Brunet nie odpowiada, tylko oblizuje swoje usta i kładzie głowę na mojej klatce piersiowej wzdychając głęboko.

- Nie byłeś tylko asystentem – mruczy.

- Zamierzasz powtarzać to teraz cały czas?

Cisza.

- W takim razie chcę wiedzieć kim dla ciebie jestem.

- Powiernikiem.

Otwieram szeroko oczy i spoglądam na burzę loków na mojej piersi.

- Powiernikiem czego?

- Wszystkiego. Tajemnic, myśli, obaw, życia.

Uśmiecham się lekko zdziwiony takimi słowami z ust samego Sherlocka Holmesa. Obejmuję ramieniem jego plecy i czuję jak przyjaciel przywiera do mnie całym ciałem.

- Dobranoc? – szepczę niepewnie.

- Dobranoc.

Zamykam oczy i czuję łaskotanie na brzuchu. Unoszę kąciki ust i całuję bruneta w czubek głowy.