Tytuł: Inkub i smok

Autorki: Zilidya i Emerald

Beta: Justusia 7850

Rating: NC-17

Paringi: Severus Snape/Harry Potter, Harry Potter/Rudolf Lestrange, Harry Potter/Draco Malfoy, Harry Potter/Draco Malfoy/Severus Snape, Harry Potter/Fred Weasley/George Weasley, Harry Potter/Lord Voldemort

Uwaga: Historia powstała początkowo na podstawie dosyć nietypowego rpga, ale tak nas wzięło, że zrobiłyśmy z tego fanfick.

Ostrzeżenia: creature-fick, post-hogwarts, non-canon, gore, sd, tortury, śmierć bohaterów drugoplanowych.

Scenka goni scenkę, więc ci, którzy za nimi nie przepadają, lepiej niech zrezygnują.

Części będą aktualizowane końca tygodnia.

Część poprawiona dzięki bardzo pomocnym uwagom .

Słowem wstępu:

Historia toczy się długo po tym, gdy powinna odbyć się Ostatnia Bitwa o Hogwart. Z ważnych powodów nie odbyła się, bo… Pewni bohaterowie odkryli niezwykłe fakty o sobie, co spowodowało, że do bitwy nie doszło.

Harry Potter, dzięki pewnemu profesorowi eliksirów odkrył, że jest istotą magiczną i to wcale nie niedożywienie przez Dursleyów powodowało, że był mały i wiecznie głodny. On zwyczajnie po osiągnięciu pewnego wieku nie jadł tego, co powinien.

Był inkubem – istotą karmiącą się podczas seksualnego zbliżenia.

Natomiast sam Snape podczas jednej z kar u Czarnego Pana, na skutek którejś z licznych klątw rzucanych przez rozsierdzonego Lorda w wężomowie, odkrył, że i on jest stworzeniem magicznym, bardzo rzadkim w świecie magii.

Był smokiem, zaklętym teraz z powrotem w ludzkiej postaci, ale nadal smokiem. Uciekł spod władzy Lorda i ukrył się w mugolskim świecie znajdując sobie nowe zajęcie – całkiem intratne i nadal związane z jego dotychczasowym zawodem. Niestety odkrył także, że toczy się w nim całkiem mugolska choroba – rak płuc.

Sam fakt, w jaki sposób Potter dowiedział się o tym, że jest magiczną istotą na razie przemilczymy.

Cz.1.

Stał przed drzwiami biura i zastanawiał się, co tu robi. Jakiś szczyl obok zerknął na niego bojaźliwie, a on standardowo odwdzięczył mu się lodowatym spojrzeniem. Uśmiechnął się kącikiem ust, gdy ten pisnął przestraszony i prawie upadł na podłogę. Tylko ściana, o którą dzieciak się dotychczas opierał, uratowała go przed upadkiem.

Snape, bo to on przybył do tego miejsca, zapukał i spróbował otworzyć drzwi.

Cóż, te okazały się zamknięte.
Stanął więc po przeciwnej stronie i skrzyżował ręce na piersi, czekając cierpliwie. Czasu akurat teraz mu nie brakowało.

Rezydencja, do której trafił, była ogromna. Staro-angielska, wielokondygnacyjna, otoczona ogromnym ogrodem – przynajmniej według reklamy, którą wręczył mu jego menadżer, wysyłając go tutaj na wakacje. Miał wielką ochotę się nie zgodzić, ale akurat w pobliżu jego domu zaczęto budowę drogi i hałas doprowadzał go do smoczej pasji. Nie miał najmniejszego zamiaru wyładowywać jej na durnych mugolach, więc przyjął propozycję i oto znalazł się w tym miejscu. Po tych kilku latach przyzwyczaił się do świata ludzi niemagicznych. Tyle, że rezydencja była jak najbardziej czarodziejska, czego trudno było nie zauważyć, gdy obok niego stał wampir w całej swej okazałości, nie ukrywając swojej niezwykłości – z czerwonymi oczami i lekko wystającymi kłami.

Recepcjonista przybiegł najszybciej jak potrafił do biura, choć według niego powinien tu siedzieć cały czas, i otworzył drzwi od razu.
— Przepraszam za to, że czekaliście. Witam w Rezydencji. — Wpuścił wszystkich do środka, sam wchodząc ostatni. Podał zebranym karty i długopisy. — Podpiszcie się na dole. Oto klucze. Pokoje na pierwszym oraz na drugim piętrze są do waszej dyspozycji.

Biuro nie było jakoś szczególnie duże, takie sobie prawdę mówiąc, ot by przyjąć karty klientów i tyle. Biurko, dwa krzesła po obu jego stronach i szafa pod ścianą.

Nie cierpię być tak traktowany. Co to jest? Jakiś przydrożny motel?
Snape łaskawie odebrał kartę i spytał, wskazując krzesło przy biurku:
— Mogę?

— Może ci mam jeszcze masaż zrobić? — warknął recepcjonista, dziwnie wybuchając gniewem bez wyraźnego powodu. — Usiąść nie możesz, ale położyć kartkę na biurku i się podpisać owszem.

— Słucham? — Severus spojrzał na niego jak na idiotę.
Wiedział, że jest dosyć oschły w obejściu, ale takiego traktowania raczej się nie spodziewał. Już na pewno nie od osoby pracującej tutaj

— Podpisz to wreszcie — warknął ponownie recepcjonista i oparł się plecami o ścianę, podczas gdy Snape próbował otrząsnąć się z szoku. — I przepraszam za tamto — westchnął i kolor jego oczu zmienił nagle barwę na czerwoną

Mężczyzna natychmiast to dostrzegł.

No tak, kolejny wampir, stąd ten humorek.

Nie cierpiał ich, bo były właśnie takie – humorzaste, wredne i trudne do opanowania.

— Odradzam takie zachowanie w moim wypadku — stwierdził po chwili ugodowo, siadając na krześle i powoli podpisując dokument. — Proszę. — Podał mu kartkę wraz z długopisem.

Recepcjonista przewrócił oczami, biorąc kartę od niego oraz od towarzyszącego mu wampira. Poukładał papiery na biurku, cierpliwie na coś czekając, ale długo nie wytrzymał.

— I jak? Wygodnie ci? — Uśmiechnął się do niego, najwyraźniej starając się być miłym.
— Całkiem, całkiem — odpowiedział Snape, ale zebrał się z zamiarem opuszczenia biura, nie chcąc nadwyrężać jego cierpliwości. — Nie przepadam za niskimi kondygnacjami, wolę coś dużo wyżej. Mógłbym zająć sobie strych? — zapytał na odchodnym. — Dla mojego gatunku to lepsze miejsce i raczej tam znajdę kogoś w swoim typie. Pewnie sam się przypląta.

— Strych? — powtórzył recepcjonista, nie za bardzo wierząc w to, co ten mówi.

Severus usłyszał nagle, jak drzwi uchylają się nieznacznie i ktoś wślizguje się do środka.
— Podobno miałem się tu zgłosić po przybyciu. O! Severus! Ty tutaj? — odezwał się nowo przybyły.

— Mówiłem, że coś się przypląta — rzucił oschle Snape, widząc nową osobę, choć jej widok jakoś nieszczególnie go zaskoczył.

— No, dobrze. Pokój masz na strychu. — Recepcjonista przewrócił oczami.

Nie często goście żądają pokoju na strychu, ale w końcu to nie był zwykły hotel.

— Dziękuję bardzo, a na niego lepiej nie zwracać uwagi. — Severus wskazał nowego. — On tak zawsze, jak Filip z konopi. Jeszcze raz dziękuję i przepraszam za kłopot, a także za następne, które pewnie za mną podążą. — Zerknął wymownie na Pottera, który tylko się szczerzył jak głupi.

Młody poczuł czyjś wzrok przeszywający go na wylot. Znów zapewne popełnił nietakt. Skłonił się lekko w wyrazie przeprosin. Jak zawsze Severus miał rację.
— Proszę o wybaczenie. Jak zwykle niepotrzebnie się wyrwałem. — Wziął głębszy oddech, odebrał swoją kartę, szybko ją podpisując i spytał, widząc swój przydział: — Czy mógłbym prosić o zmianę kwatery również na strych? Będę ogromnie wdzięczny.

Recepcjonista uniósł wzrok ku górze.
— Zgadza się pan na to, żeby tam mieszkał, panie Snape? — westchnął już całkowicie zrezygnowany recepcjonista.

— Raczej nie mam wyboru. Albo to, albo rozszalały z głodu inkub w waszej rezydencji. Proszę samemu zdecydować, ale w końcu i tak do mnie przyjdzie. Zawsze przychodzi.

Potter uśmiechnął się słabo do Severusa i musiał ponownie przyznać mu rację.

— Chyba jego zachowanie mówi samo za siebie. — Spojrzał wymownie na Harry'ego, który niewiele sobie robił z jego gromiących spojrzeń.

— Niech będzie. — Machnął ręką mężczyzna za biurkiem, biorąc od młodego podpisaną kartę, i odkładając ją na biurko. — Tylko mi tam czegoś nie rozwalcie.

— Ogromnie dziękuję! — Potter skłonił się właścicielowi i chwilę później razem z Severusem opuścili biuro.

Minęło trochę czasu, zanim Snape wdrapał się na strych. Bardzo ciężko przy tym oddychał i Harry zauważył grymas bólu na jego twarzy. Poza tym nie wyrażała niczego. Z wyjątkiem jego oczu, które aktualnie były zmrużone. Jego morderczy wzrok nakazywał młodemu mężczyźnie, by nie śmiał się odezwać.
Niech ci będzie, Snape. Niech ci będzie, pomyślał młodszy mężczyzna z leciutkim uśmiechem.
Wszedł do środka, puszczając Severusa przodem. Zrzucił torbę z ramienia i rozejrzał się z zaciekawieniem.

Strych, jak to strych, nie bardzo nadawał się do zamieszkania, zwyczajnie zawalony wszelkiego rodzaju meblami. Podzielony był na kilka pomieszczeń, wszystkie jednak ze sobą połączone otwartymi teraz drzwiami, po dwie pary z każdej strony. Teraz znajdowali się w głównej części, gdzie było najwięcej światła sączącego się z niewielkich świetlików. Meble, poprzykrywane materiałem, nie wyglądały na uszkodzone, więc Harry tylko zrzucił go, otwierając wcześniej okno, by unoszący się kurz mógł opuścić pomieszczenia.

— Nie spodziewałem się, że się spotkamy. — Zerknął na milczącego Severusa i rozsiadł się na starym, ale całkiem wygodnym fotelu.
Z przyjemnością odetchnął głęboko czystym już powietrzem, a także tym, co go tu przyciągnęło.

— Co tutaj robisz? Miałeś wrócić do swojego świata jakiś czas temu — mruknął Severus. Był zły, ale jeszcze daleki od zwyczajowej wściekłości.
Opadł ciężko na drugi fotel, przymykając oczy. Na razie jedna sprawa załatwiona, dostał się do rezydencji. Niestety przyplątała się następna i musiał poczekać, jak się rozwinie.

— Aleś ty naburmuszony i zły, Paskudo. Stęskniłem się za jednym takim przystojniakiem, może go znasz? — zironizował Harry wstając leniwie i przycupnął przy brzegu fotela zajmowanego przez zamyślonego Severusa. — Chyba się na mnie nie gniewasz za tamto nieporozumienie, hm?
Uśmiechając się uwodzicielsko, pogłaskał go delikatnie po policzku. Kiedy dotknął jego skóry, poczuł nieznaczne mrowienie w całym ciele.
Był głodny i spragniony. Nie chodziło o jedzenie. Żadna, nawet najwykwintniejsza, potrawa nie zdołałaby zaspokoić tego głodu.
Pragnął swojej strawy. Minęło trochę czasu, odkąd się ostatni raz porządnie pożywił, a Severus pachniał tak smakowicie. Jak dawniej. Rozmarzony oblizał wargi.

Oczy Harry'ego błyszczały głodem. Widać to było już w biurze, dlatego Snape wolał ostrzec właściciela. Należało nakarmić inkuba jak najszybciej albo będą kłopoty. Inkuby oczywiście zachowywały się inaczej niż zwykli ludzie, były bardziej otwarte, ale i je łatwo można było zranić, nie tylko cieleśnie.
Wyciągnął dłoń i nakierował głowę Harry'ego w wiadome miejsce. Nie musiał się z młodym patyczkować, znali się już zbyt długo.
— Bierz się do dzieła! — warknął i miał nadzieję, że nie przypłaci tego większym atakiem w tym stanie.

Głód, powstrzymywany tak długo i podsycany przez upajający zapach, zapanował nad Potterem. W jednej chwili, stał się wygłodniałym drapieżnikiem. Nie panował nad sobą, pragnąc jedynie zaspokoić swoje potrzeby. Nie chciał dodatkowo osłabić Severusa, ale nie potrafił się powstrzymać. Na ułamek sekundy zawahał się, co smok zauważył i natychmiast zareagował.

— Wykonuj moje polecenia — mruknął Snape, zagryzając jednocześnie wargi.
Magia głodnego inkuba zaczęła działać i na niego, co widać było bardzo wyraźnie po jego spodniach.
— Na początek – rozbierz się. Powoli.

Do umysłu Harry'ego przebił się głos Severusa. Krótkie polecenie, wypowiedziane tym głosem. Nie sposób było go nie posłuchać.
— Czego tylko sobie życzysz, Paskudo. — Jego głos lekko drżał, choć nie z nerwów. Raczej z przedłużającego się oczekiwania, ale Severus czasem miał swoje humorki.
Zgodnie z oczekiwaniami, powoli pozbył się odzienia i skierował wzrok na mistrza eliksirów, który uniósł kąciki ust w bladym, odrobinę wrednym uśmieszku.
— Paskudo! Proszę... Głodny jestem.

— Czekałeś tyle, poczekasz jeszcze chwilę.
Potter stał przed nim całkowicie nagi. Posłuszny jak zawsze. Usłużny jak zwykle. Uśmiechnął się lodowato i przyciągnął go bliżej, tak by stanął mu nad kolanem. Pochylił głowę i ugryzł go w biodro, zostawiając czerwony ślad. Młodszy mężczyzna sapnął z bólu, ale nie odsunął się nawet o milimetr. Jego członek drgnął i stwardniał, ocierając się teraz o koszulę Snape'a.
— Rozbierz mnie — polecił znowu Severus.

Potter westchnął cicho, czując własne pożądanie mieszające się z tym, które wyczuwał od Severusa.
Że też musiałem się przybłąkać, kiedy on jest w takim nastroju, przyszło mu do głowy.
Z drugiej strony – Severus Snape zawsze taki był, odkąd Harry pamiętał.
Cholera! Nie musiał mnie tak mocno ugryźć!

Zabrał się do kolejnego zadania, zagryzając lekko wargi. Ostrożnie i powoli rozebrał go, składając i odkładając każdą część garderoby. Tak, jak pamiętał, że powinien, mimo że miał ochotę porwać jego ubranie w strzępy.
Jego ciało nadal było w doskonałej formie.
Westchnął cicho, z trudem powstrzymując się od wypowiedzenia kolejnej, daremnej prośby.
Oszaleję przez niego!

— Grzeczny inkub — warknął smok, chociaż nie wiedział, dlaczego zrobił to tym tonem, przecież młody wykonał polecenie.
Jego zapach wypełniał już cały strych, a pożądanie wręcz unosiło się gęstą mgłą w pomieszczeniu. Rozejrzał się po nim i zaraz za fotelem, w którym chwilę wcześniej siedział Harry, zobaczył nakryte narzutą łóżko.
Odepchnął młodego i podszedł do posłania, ściągając pled tak, by tym razem nie uniósł się kurz. Pościel nadal leżała na łóżku i, choć świeżością nie grzeszyła, położył się na niej.
— Chodź tutaj.
Harry znów posłuchał, siadając na skraju. Snape pociągnął go za rękę i Potter musiał się zniżyć czy tego chciał, czy nie. Znalazł się nad Severusem tak, że mężczyźnie wystarczyło złapać Harry'ego za kark i przyciągnąć jeszcze bliżej, by ugryźć mocno, jednocześnie całując.
Nieważne.
Harry zamruczał cicho, oddając pocałunek, ale bez kąsania. Klęczał nad byłym profesorem, pochylając się i nie przestając go całować. Nawet się nie zorientował, a ocierał się o niego z coraz większym zapamiętaniem. Sapnął cicho czując, że potrzebuje zupełnie czegoś innego. Nie tylko on, bo i Severus również. Choć wiedział, że później może tego gorzko żałować, pozwolił swojej magii zadziałać w odpowiedni sposób. Uniósł się tak, by powolnymi ruchami bioder stopniowo nabić się na całkiem sporą erekcję Snape'a.
Zacisnął zęby, przez które raz po raz wyrywał mu się coraz głośniejszy jęk. Odrobiny bólu i przyjemności zmieszanej w jedno. Czuł dłonie Severusa na swoich biodrach, coraz silniej i mocniej go ściskające.

Głodny inkub jest niebezpieczny. Jednak smok, który już się rozpędził, jest nie do zatrzymania. Nie zwracał uwagi na to, że sprawia ból Harry'emu. Przytrzymywał go mocno, gdy jego wejście otarło się o penis, a następnie zagłębił się w nim z jękiem przyjemności. To on nadawał rytm jego ruchom i to z całą pewnością zostawi ślad na biodrach partnera.
Był taki zwarty i gorący. Snape czuł, jak mięśnie demona otulają jego członek cudowną ciasnotą Jego magia zaczęła sama łączyć się z tą Harry'ego, kontrolowana jedynie przez trawiące go pożądanie. Potter nie zwracał większej uwagi na silne dłonie Severusa, które trzymały go w żelaznym uścisku. Teraz nie to było ważne. Ani to, że na jego szyi wykwitło kilka nowych malinek.
Mistrz eliksirów zawsze był zaborczy, ale to akurat jemu zupełnie nie przeszkadzało.
Zbliżająca się powolnymi krokami rozkosz i pokusa zaspokojenia głodu była tak blisko.

Pojękując, zaczął bardziej napierać na mocne pchnięcia Severusa.
— Pas-Paskudo! — wyrwał mu się okrzyk, kiedy smok przyśpieszył jeszcze bardziej, bezbłędnie trafiając od dłuższego czasu w bardzo czuły i wrażliwy punkt.

Ale Snape'owi było mało.
Chciał więcej.
Zrzucił młodego z siebie i położył go na brzuchu. Nie czekając dłużej, uniósł jego biodra i wszedł ponownie w Pottera. Teraz mógł go dotykać tak, jak chciał i nie dać się powstrzymać. Były Gryfon klęczał u jego stóp – bezbronny i niezaspokojony. Mężczyzna pochylił się nad jego plecami i dotknął członka. Sączył się już, więc dużo nie będzie trzeba, by inkub doszedł. Uśmiechnął się i ugryzł Harry'ego w ramię, tym razem mniej zaborczo. Zaczął się poruszać w tym samym rytmie, co ruszał dłonią na jego penisie. Potter wygiął się w łuk, nabijając jeszcze mocniej na członek Severusa. Był taki cudowny. Severus już zapomniał, jakie to uczucie mieć demona, którego magia jednocześnie otula cię i pieści.

Potter ściskał w dłoniach zmiętą pościel, odpowiadając ruchem bioder na poczynania Severusa. W tym momencie czuło się od niego potęgę. Sprawiała ona, że inkub chciał więcej i więcej. I choć czuł, że jest bliski orgazmu, pragnął, by ta chwila trwała jak najdłużej. Dotyk tych smukłych i wyjątkowo zręcznych palców na jego członku powodował, że musiał mocno ze sobą walczyć, by nie dojść tu i teraz.
Poczuł ciepło, które powoli i niestrudzenie przenikało go na wskroś.
Magia.
Jego i moja...

Musiały się uwolnić...
Energia życiowa. Seksualna. Pokarm.
Krzyknął głośno.

Doszli prawie jednocześnie. Harry krzycząc, on kąsając go w ramię. Severus opadł bez sił najpierw na Pottera, potem przetaczając się na bok.
— Smacznego — mruknął.
Czuł się tak wyczerpany, że nie miał siły na nic.
— Umyj mnie, obżartuchu.

Intensywność i słodycz energii Severusa omal nie odebrała Harry'emu świadomości. Prawie zapomniał, jak miło nie czuć tego rodzaju głodu. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Być może znajdzie się tu choć namiastka łazienki. Na jednej z półek niedaleko łóżka namierzył wzrokiem dość ładną misę. Wypełnienie jej wodą nie było kłopotem, nie czując głodu, mógł z łatwością użyć prostej magii.
Severus leżał z przymkniętymi powiekami. Drgnął, kiedy chłodna wilgoć dotknęła jego gorącej skóry. Młody starannie go umył, uważając na zmiętą pościel.
— Jesteś okropny, Paskudo — zachichotał. — Ale wyjątkowo smaczny.

— Ogarnij tu trochę, ja idę spać — burknął, już prawie na granicy snu, Snape.
Zauważył, że ostatnio bardzo dużo sypiał, choć zwykle wystarczały mu krótkie drzemki.
Przebywanie w tej rezydencji, jak na razie, okazało się strasznie męczące dla smoka. Miał nadzieję, że nie tak będą wyglądać całe jego wakacje, bo wydawca go udusi, kiedy już wróci.

Harry uśmiechnął się lekko i obserwował, jak Severus zasypia. Jego twarz stopniowo rozluźniła się, a oddech wyrównywał. Rzadko miał okazję, być tego świadkiem. Częściej mógł przypatrywać się mężczyźnie, kiedy ten już spał.
Nie będąc ulubieńcem Morfeusza, dawnymi czasy właśnie tym urozmaicał sobie długie godziny do brzasku. Obserwacją. Wtedy nawet nie przypuszczał, że jego bezsenność spowodowana jest przynależnością do innej rasy.
Otrząsnął się i zastanowił, jak szybko i skutecznie posprzątać strych, doprowadzając go do użytku dla nich obu.
Magicznie, rzecz jasna!
Umiejętnie rzucone zaklęcia, pozwolą na zminimalizowanie utraty energii w zbyt dużym stopniu.
Nie ubierał się, bo było mu gorąco.
W krótkim czasie ogarnął strych, zauważając przy tym, że jest całkiem przestronny i wygodny. Problem łazienki można było również odhaczyć. Spora wnęka w głębi jednego z pomieszczeń całkiem dobrze się do tego nadawała. Zajrzał dla pewności do pomieszczenia. Znajdowała się tam zarówno wanna, jak i prysznic. Lustro nad umywalką, a obok niej toaleta. Wieszaki na ręczniki i niewielka szafka.

Nawet spora mi wyszła, jak na zwykłe zaklęcie, pomyślał uradowany. Skromnie, ale jak dla mnie wystarczająco. Nigdy nie przepadałem za przepychem.

Pamiętał też o obsesji Severusa na punkcie bieli. Nie zmienił kremowego koloru ścian, ale zamiast brudnego, już brązowego linoleum, mieli jasne, miękkie dywany zarówno w części salonu, jak i w oddzielonej części sypialni. Resztę pokoi zignorował.

Wiele się zmieniło, odkąd w Snape'ie przebudził się smok. Harry uśmiechnął się pod nosem wspominając tamte czasu. Kto by przypuszczał, że smoki nie cierpią lochów i zimna. Otrząsnął się i wrócił do „tu i teraz", ostatni raz oglądając swoje dzieło.
Ten strych zupełnie nie przypominał tego pomieszczenia, którym było jeszcze chwilę temu.
Spojrzał krytycznym okiem na to, co zrobił.
— Nie jest źle — ocenił.

Severusowi może się coś nie spodobać, ale cóż. Jemu naprawdę nadal ciężko dogodzić.
Uśmiechnął się, wracając do ciemnowłosego wredoty, który we śnie wyglądał tak słodko.