Tinuviel 42 – „Być"

Tłumaczyła DragonLady

- Remus.

Syriusza kufer został sam, podczas gdy jego właściciel podbiegł do Remusa, spychając przechodniów na bok w swej gorączce, aby dostać się do drugiego chłopca, który prawie się przewrócił, gdy Syriusz energicznie wziął go w objęcia.

-Remus! Co u ciebie? Dlaczego nie odpisywałeś na moje listy? Boże, tak bardzo za tobą tęskniłem! Nie uwierzysz, co się stało w wakacje- Przerwał swą gadaninę zauważając, że Remus wcale nie odwzajemniał jego uścisku. Po prostu stał tam praktycznie nieobecny, raczej obojętny na fakt, że został przytulony.

Nagle czując się bardzo dziwnie, Syriusz puścił go. Odsunął się i zmierzył chłopca wzrokiem. Coś było nie całkiem w porządku. Remus po prostu stał tam patrząc Syriuszowi w stopy, a jego ręce bezwładnie opadały przy bokach. Wyglądał na chudszego niż te parę miesięcy temu. Był blady. Był zbyt blady.

Luniaczek. – Syriusz przechylił na bok głowę. – Co się stało?

Remus zacisnął usta, jakby próbując znaleźć sposób na wyrażenie swych myśli.

Nic. – Potrząsnął głową, spoglądając w oczy Syriuszowi po raz pierwszy od dwóch miesięcy. – Przepraszam.

Nie, nie. Nie szkodzi. Po prostu... Na pewno wszystko w porządku? – Zapytał Syriusz powtórnie, widząc jak Remus się zgrabił. On się nigdy nie garbił.

No. – Wydał z siebie taki pół-śmiech, uśmiechając się do Syriusza w nieudanej próbie zapewnienia go o swoim dobrym stanie.

Syriusz pozostał jednak nie przekonany. Ale zanim miał okazję powiedzieć cokolwiek jeszcze, Remus zaczął ciągnąć swój wózek w stronę pociągu. Syriusz stał tam w poirytowanym niedowierzaniu przez chwilę. Remus właśnie go spławił. Stał otwierając i zamykając usta, wyraz zdumienia a jednocześnie zdenerwowania malując się coraz szerzej na jego twarzy. Co do cholery?

Nie spędzasz większości lata będąc zakochanym w kimś do szaleństwa, a potem nagle przestajesz odpowiadać na listy, potem przypadkowo sobie odchodzisz od nich podczas pierwszego spotkania od ponad dwóch miesięcy. Cóż, sprawa nie odpisywania na listy mogła zostać wyjaśniona. Może miał bardzo dobry powód, aby nie odpowiadać na swoje listy, ale żeby tak po prostu odejść po tym, jak zachował się tak... Dziwnie? Co się z nim dzieje?

Syriusz patrzył na oddalające się plecy Remusa przez parę chwil, a ten cały czas oddalał się coraz bardziej.

Hej! Remus! – Starał się, aby jego głos nie zabrzmiał na za bardzo rozzłoszczony, przepychając się do niego przez tłum.

Remus zatrzymał się i odwrócił, jego płowe włosy lśniąc w porannym świetle.

Zaczekałbyś na mnie?

Och. – Zaczął sztywno – Przepraszam. Po prostu nie... – Jego głos ścichł i urwał się, a on znów lepił wzrok w ziemię.

W porządku. Ja tylko... – Syriusz miał zamiar oskarżyć go o bycie dziwnym i ignorowanie życiowej miłości po dwóch miesiącach bolesnej rozłąki, ale coś kazało mu przestać. Coś w tym, jak Remus gapił się w ziemię, w tym, że jego czoło miało maleńką bruzdkę, tak jak zawsze, kiedy było mu przykro. Wyglądał na smutnego. – Tęskniłem za tobą, Luniaczku. – Szepnął Syriusz, żałując, iż peron był tak zatłoczony. Nie mógł przytulić Remusa wśród tych wszystkich ludzi.

Ja też za tobą tęskniłem. – Mruknął, nadal patrząc w stopy. Ile razy by sobie nie wmawiał, że jest inaczej przez całe lato, teraz nie potrafił zaprzeczyć. Potrzebował go.

Hej! – Remusa wyrwał z zamyślenia optymistyczny głos Jamesa – Jak się mają moi dwaj ulubieni homoseksualni kochankowie?

James! – Powiedział cicho Syriusz przez zaciśnięte zęby, patrząc na niego z wyrzutem. Remus natomiast patrzył uporczywie w ziemię, jego twarz pokryła się rumieńcem.

Eh... Wy dwaj. – Zaśmiał się, obniżając głos – Nikt nas nie słucha, a nawet gdyby, pewnie by uznali, że żartuję. – Jego głos wrócił do normalnej głośności – Dobra, chyba widziałem tam twój kufer... Pójdę i zajmę nam jakiś przedział. – Uśmiechnął się szeroko podnosząc swój kufer, puszczając oko do rumieniącej się czwartorocznej Krukonki, po czym dodał z nieszczerym uśmieszkiem. – Dam wam trochę czasu sam na sam.

Syriusz posłał mu groźne spojrzenie, zanim nie odwrócił się z powrotem w stronę Remusa.

Chodź, pójdziemy po nasze rzeczy. – Wspiął się na palce, aby widzieć ponad tłumem, próbując dostrzec swój opuszczony kufer. – Mam nadzieję, że z tą biedaczką wszystko w porządku. – Wyszczerzył zęby, spoglądając na okna pociągu.

Remus uśmiechnął się lekko, robiąc wszystko, co w jego mocy, aby zadowolić Syriusza.

Ach ten James... – Powiedział Syriusz, trochę dotknięty tym, że Remus nie dodał żadnych komentarzy od siebie o flirtach Jamesa.

No. – Remus wymusił na siebie śmiech, widząc, że sam uśmiech nie wystarczył, aby zaspokoić ego Syriusza.

Syriusz znów posłał mu badające spojrzenie, zanim począł iść w kierunku swego kufra, zerkając za siebie, aby upewnić się, że Remus idzie za nim. Parę godzin po rozpoczęciu jazdy pociągiem, James i Peter wyszli z przedziału, aby wypróbować swój nowy czar na porost włosów w nosie. Zaległa cisza. Remus siedział wyglądając przez okno, tylko mgliście świadom tego, że Syriusz wyciągnął swoją rękę, aby ująć jego. Syriusz spojrzał na Remusa wyczekująco.

Remus nie dał po sobie poznać, że przyjął do świadomości fakt, że jego dłoń jest trzymana. Remusa ręka była chłodna. Syriusz wsunął swe chude palce między palce drugiego chłopca. Ścisnął lekko jego rękę pocierając spód dłoni kciukiem. Głaskał nieczułą rękę Remusa przez kilka długich minut. Syriusz patrzył na ścianę naprzeciw. Po chwili, ukradkiem spojrzał na Remusa i z powrotem na ścianę.

Remus po prostu dalej gapił się przez okno, swoje czoło przyciskając do szyby.

Po kolejnych bardzo wolno upływających minutach, Syriusz spojrzał się jeszcze raz, jego oczy błądząc po zmierzwionych włosach Remusa.

Syriusz począł stukać nogą o podłogę z braku innego zajęcia. Marzył, aby wrócili już James i Peter. Oni przynajmniej byli zabawni. Cóż, Remus tez taki zazwyczaj taki był. Tylko, że w tej chwili był dziwny.

Syriusz trzymał rękę Remusa odrobinę mocniej, subtelnie starając się zwrócić na siebie uwagę. Ściana naprzeciw była cała biała. Jego oczy powędrowały do drzwi, które pozostały denerwująco nieruchome. Gapił się na pelerynę Jamesa, upchaną w kąt drugiego siedzenia. Czuł się znużony tą bolesną, krępującą ciszą panującą w przedziale. Pozwolił minutom wlec się powoli i zaczął znów głaskać dłoń Remusa. Popatrzył się w stronę chłopaka, tym razem o wiele mniej delikatnie.

Remus nadal gapił się przez okno.

Syriusz wydał niecierpliwe, poirytowane westchnięcie odwracając głowę.

Co? – Ton głosu Remusa był nadzwyczaj podobny do takiego, którego używa się mówiąc do niesfornego trzylatka.

Syriusz zmarszczył twarz w odpowiedzi na gryzącą uwagę. Westchnął znowu irytująco, jego głos naśladując ton Remusa.

Nic... Po prostu... – Wzruszył ramionami, przedrzeźniający uśmieszek na jego twarzy rosnąc, kiedy dobierał słowa. – Ty... Nie odzywasz się.

Przepraszam.

Oczy Remusa znów znalazły się na oknie.

Syriusz znów westchnął zdesperowany, puszczając dłoń Remusa, czując przypływ pogardy dla nienormalnego zachowania jego chłopaka.

Co?

Syriusz potrząsnął głową, a na jego czole znów pojawiła się maleńka bruzdka.

Co z tobą? – Zabrzmiało to bardziej oskarżycielsko niż planował.

Remus uniósł jedną z brwi, zyskując wyraz twarzy bardzo podobny do miny Syriusza.

Nic. – Wypluł to słowo z siebie.

Gówno prawda. Całą podróż ignorowałeś nas. Zwłaszcza mnie! To znaczy... Nie widzieliśmy się od miesięcy! Wcześniej na peronie cały czas grymasiłeś, jakby nic nie mogło cię obchodzić mniej...

Remus mruknął coś półgłosem do podłogi ze zranioną miną.

Syriusz nie zauważył.

I nawet nie obchodzi cię to, że całe cholerne lato martwiłem się o ciebie, bo nie mogłeś napisać ani jednego głupiego listu. I... Co? – Zażądał w odpowiedzi na niewyraźne mamrotania Remusa.

Ten nie podniósł wzroku. Jego głos nadal był cichy, lecz powtórzył, każdy wyraz wymawiając wyraźnie.

Na peronie powiedziałem ci, że za tobą tęskniłem w wakacje.

Tak, ale... – Syriusz założył rękę na rękę, jego głos tracąc oskarżycielski ton. Wlepił wzrok w przeciwległą ścianę – Masz fajny sposób okazywania tego, odchodząc wtedy i w ogóle.

Odgarnął długie czarne oczy z oczu.

Przepraszam.

Boże. Przestań z tym przepraszaniem. To zarozumiałe.

Przepraszam...

Syriusz westchnął zrezygnowany. Co się działo z Remusem? Nigdy się tak nie zachowywał. Remus był zabawny, wesoły, i towarzyski na swój własny, cichy sposób. Teraz był wyłącznie dziwny i przygnębiony. To było kompletnie do niego niepodobne. Denerwował go.

Remus pozwolił swej głowie opaść. Uderzyła o okno z głuchym „łup".

Ała... – Jęknął cicho i przesunął swą przydługą grzywkę tak, aby zasłaniała mu twarz, przygniatając dłonią nos.

Syriusz zerknął w stronę Remusa, nadal usilnie myśląc.

Remus pozwolił swojej ręce opaść na kolana, jego jasne włosy zasłoniły oczy. Uniósł głowę z szyby zanim znów pozwolił jej opaść z kolejnym „łup". Powtórzył tą czynność kilkakrotnie. Naturalnie, Syriusz w zwykłych okolicznościach próbowałby temu zapobiec, ale teraz tylko siedział poirytowany okazjonalnym odgłosem uderzania głowy Remusa o okno.

Parę długich minut upłynęło w ciężkiej, nużącej ciszy, która przerywana była tylko tym rzadkim „łup".

Nagle dało się usłyszeć jakieś zamieszanie na zewnątrz przedziału. Syriusz spojrzał się na drzwi w samą porę, aby ujrzeć jak James i Peter wbiegają, ściskając kolki w swych bokach. Nagle ciszę w przedziale zastąpił ogłuszający śmiech. Peter oparł się o zamknięte drzwi, prawie przewracając się w swej wesołości.

James wytarł z oka łez, próbując coś powiedzieć przez śmiech.

To było... To było fenomenalne! Nigdy nie widziałem nikogo... – Stracił umiejętność mowy, gdy on i Peter wybuchli w kolejnym ataku niepohamowanego śmiechu.

Jamesa kolana odmówiły posłuszeństwa i ugięły się pod nim. Opadł na krzesło naprzeciwko Syriusza, nadal zgięty wpół ze śmiechu. Spróbował się wyprostować.

O boże... To było... O boże, Syriusz. To było... – Jego śmiech nie ustawał, ale porównywalnie zmalał, gdy zauważył Remusa i Syriusza. – Co się stało? – Nie mógł nic poradzić na to, że nadal chichotał.

Syriusz siedział z ciasno skrzyżowanymi ramionami na piersi, i był o dobry kawał dalej od Remusa, niż kiedy wychodzili James i Peter. Wyraźnie unikał patrzenia w kierunku Remusa, który siedział z głową podpierającą okno, jego włosy opadając mu nadal na twarz, chowając ją przed niechcianymi spojrzeniami. Wyglądało to na apatyczną próbę upchnięcia się jak najdalej w kąt.

Nic. – Powiedział Syriusz szyderczo, nagle stając się bardzo zainteresowanym w spotkanie Jamesa i Petera z kilkoma bardzo pechowymi Ślizgonami.

Remus milczał, wpędzany coraz głębiej w swoją rozpacz odgłosem śmiechu Syriusza.

Siedział bezgłośnie do końca podróży.