Profesor Minerva McGonagall wpatrywała się w siedzących przed nią roztrzęsionych uczniów trzeciego roku. - Jak już mówiłam... Urwała. Co w nich dzisiaj wstąpiło? Z zaniepokojeniem, że wypowiedziała na głos to pytanie jeszcze raz zerknęła na zbitych w kupkę trzynastolatków i westchnęła. Wszyscy milczeli przez chwilę, aż w końcu odezwała się jedna z uczennic siedzących w ostatnim rzędzie.
- Pani profesor... - Wyjąkała, - Właśnie mieliśmy pierwszą lekcję Wróżbiarstwo i... - Młoda Krukonka wydała z siebie głośny szloch, nie będąc w stanie dokończyć. W tej chwili, Minerva sobie sprawę, co się stało. Próbowała się dowiedzieć, kto rzekomo ma umrzeć, tak jak to robiła przez wiele lat do tej pory, ale uznała, że nie jest w stanie wydobyć z siebie głosu. Była zmuszona stać przed swoimi uczniami, próbując powstrzymać napływające wspomnienia.
W końcu głos zabrał siedzący przed nauczycielką wytrzeszczający oczy Gryfon - Dowiedziałem się, że umrę w tym roku. - Patrząc na chłopca, Minerva McGonagall przypomniała sobie wszystkie te chwile, kiedy mówiła swoim uczniom, że żadna z tych przepowiedni nigdy się nie spełniła. Chciałaby móc po raz kolejny tak powiedzieć, ale niestety nie była to już prawda. Wpatrywała się w chłopca nieco dłużej i jego przerażona twarz szybko przypomniała jej strach w oczach innego trzynastolatka, który wypowiedział dokładnie te same słowa pięć lat temu. Poczuła pod powiekami klujące łzy, a jej ciałem zaczęły wstrząsać dreszcze. Zdając sobie sprawę ze swojego nieuchronnego załamania, przeprosiła klasę. Ledwie była w stanie odnotować przerażony wyraz goszczący na ich twarzach, gdy otworzyła drzwi i wyszła z sali blokując je i wyciszając jednym ruchem różdżki. Zaledwie to zrobiła, wybuchnęła stłumionym szlochem.
Profesor Trelawney po... powiedziała mi, że wkrótce umrę.
Nie bądź śmieszny, Cedriku.
