Odgryzam rano ludziom ręce w nadgarstkach, dopóki nie dostaję kawy.
Szum wokół stawał się nie do zniesienia. Nie rozróżniał kształtów, ale to wydawało się nieistotne. Doskonale zapamiętał trasę i mógł ją pokonać nawet z zamkniętymi oczami. Zminimalizował straty i przemyślał błędy, które mógłby popełnić. Każdy jego krok był dobrze przemyślany i wykalkulowany.
Cel znajdował się na trzeciej, a to oznaczało z kolei, że po obrocie o pełne dziewięćdziesiąt stopni nareszcie znajdzie się dokładnie tam, gdzie pragnął.
Wyciągnął dłonie do przodu i wziął potężny łyk, wydając z siebie pomruk zadowolenia.
- On tak zawsze? - spytał przerażony Barton.
- Przed pierwszą kawą - odparł Steve spokojnie upewniając się, że trzymał bezpiecznie swój kubek w dłoniach.
