Zwrócono mi uwagę, i słusznie, że zaznaczyłam nie tego bohatera. Faktycznie, w tej historii główną postacią jest Dean (a w zasadzie Jensen) , a nie Sam. Przepraszam za pomyłkę i dziękuję za cenną uwagę.

Jedna walizka, teraz druga. Kosmetyczka, kilka toreb.

Wreszcie jest. Spakowane. Nareszcie koniec. Wielka pustka pożerająca ją od środka. Złość nawet minęła, została tylko ono… poczucie osamotnienia.

Ostatni raz rozejrzała się po mieszkaniu. Wszelkie ślady jej obecności zniknęły. Jakby nigdy jej tu nie było. Jakby nie istniała. Tak miało być. Tak było lepiej. Dla niej.

Zakładała właśnie torbę na ramię, gdy w drzwiach stanął on. DWNMJŻ, czyli Dawny Wspaniały Niewiarygodny Mężczyzna Jej Życia. Właśnie, ze szczególnym naciskiem na DAWNY.

Spojrzała na niego pustym wzrokiem. Chociaż serce lekko zadrżało. Zawsze tak było, gdy go widziała. Wredny, zdradliwy organ.

A on stał… i patrzył. Jego zielone oczy omiotły pokój. Zatrzymały się na jej bagażach, a potem spojrzały na nią.

Zieleń przepełniał ból, żal i skrucha. Czuła to nawet z tej odległości. Czuła w jego oddechu, zapachu jaki wydzielała jego skóra. Żałował. Przepraszał. Ale to na nic.

Jej serce umarło, przestało bić w rytmie ich miłości. Miłosna rumba znalazła finał na parkiecie, gdy z wielkim hukiem walnęła z poślizgu.

Schyliła się, by podnieść walizkę. W jednej chwili znalazł się przy niej. Jego dłoń przykryła jej rękę. Ciche słowa, które wymknęły mu się z ust – Proszę, nie odchodź.

Gdzieś w środku, w jej wnętrzu, coś zatrzepotało. Jakby wspomnienie dawnych chwil, wracało do życia. Jakby jej serce dostało drugą szansę.

Lecz rozum nie chciał przebaczyć. Znienawidzony obraz wciąż miała przed oczami. Bolało.

Strząsnęła jego dłoń. Podniosła wzrok i natrafiła wprost na zieloną otchłań. Jego twarz była tak blisko. Tak kiedyś kochana twarz. Znała ją doskonale. Jej palce, jej usta już dawno nauczyły się jej na pamięć. Opuszki palców mogły wykreślić jego portret bez najmniejszego trudu.

Każda zmarszczka, każdy pieprzyk… znała je. Kochała. Ale już nie teraz.

Zrobiła krok do tyłu. Był blisko. Zbyt blisko. Złapał ją za ramię i powtórzył – Proszę, nie odchodź.

Przyciągnął ją do siebie. Jego usta przywarły do jej warg. Z pasją, namiętnie i mocno. Jakby chciał je pokazać, że nie pozwoli jej odejść, że jest jego, tu i na zawsze.

Wiedział, że to była jej słabość. Jego smak uzależnił ją. Nie potrafiła bez niego żyć.

Jego język wtargnął do jej ciepłych ust w oczekiwaniu na niemą odpowiedź, od której zależało wszystko. I pieścił. I czekał.

Zebrała wszystkie siły, jakie jeszcze jej pozostały. Położyła dłonie na jego piersi, by go odepchnąć. Jednak zdradliwe ręce zanurzyły się pod koszulę. Wyczuła szalone bicie jego serca, jego skóra błagała by ją pieścić. Jak miała się temu oprzeć?

Duża i męska dłoń wsunęła się w jej włosy. Pocałunek przybrał na sile. To była walka o dominację, walka o zwycięstwo.

Czuła, jak brakuje jej tchu. Jak łzy zbierają pod jej powiekami. Jej wnętrze krzyczało.

Ostatkiem sił oderwała się od niego. Spojrzał na nią zdumiony.

Oboje oddychali z trudem. Wpatrzeni w siebie, szukając odpowiedzi i następnej szansy.

- Cięcie!

Eryk krzyknął za kamery.

- Było pięknie. O to mi chodziło. Świetnie, nie robimy dubla. Dzięki. Koniec na dziś.

Z tymi słowy, ekipa zaczęła zbierać sprzęt.

A oni wciąż stali. Patrzyli na siebie, lecz teraz z niezwykłą czułością. Dłonie splotły się ze sobą, gdy wysoki mężczyzna pochylił się do dziewczyny. – Ale ty mnie nigdy nie zostawisz, prawda?

KONIEC