AUTORKĄ TEGO FF JEST CUPCAKERIOT!
POSIADAM ZGODĘ NA TŁUMACZENIE!
Link do oryginału:
www(kropka)fanfiction(kropka)net/s/7724528/1/Magnetic
Link do profilu autorki:
www(kropka)fanfiction(kropka)net/u/3156624/cupcakeriot
ROZDZIAŁ 1
This isn't were I meant to lay down / wcale nie chciałam upaść w ten sposób
But you dug this grave / ale ty wykopałeś ten grób
Fits me perfectly / idealny dla mnie
Christina Perri - Black + Blue
- Nie jesteś skoncentrowana.
Oddychając głęboko przez nos, przyjęłam do siebie cenną wskazówkę mentorki i skoncentrowałam się na zadaniu przede mną. Zgodnie z prawdą, nie byłam skoncentrowana tak bardzo, jak powinnam być – to co próbowałam zrobić było bardzo niebezpieczne. Dążyć do celu.
Nigdy nie ustępować.
Gruba metalowa tafla uniosła się na cztery stopy z polimeryzowanej podłogi, a następnie opadła kilka cali, gdy próbowałam skoncentrować swój umysł, aby podnieść ją wyżej. Stal była dla mnie szczególnym wyzwaniem – to jeden z najcięższych metali, więc trudniej było manipulować i kontrolować moimi zdolnościami. W przeszłości nigdy nie podniosłam stali na więcej niż trzy i pół stopy. Uniesienie jej o kolejne sześć cali było dla mnie sporym wyczynem. Zaczęła mnie boleć głowa, a centralna część mózgu zaczęła pulsować bólem, który promieniował w kierunku czoła w postaci krótkich i pulsujących sygnałów.
- Oddychaj – Yvette powiedziała do mnie w łagodnym poleceniu.
Ponownie napełniłam płuca tlenem, zaciskając zęby, jak stal wzniosła się o kolejne dwa cale. Jednak zdaje się, że utknęła pomiędzy wytworzoną przeze mnie, a ziemską – odpychającą ją – grawitacją. Z lewej dziurki od nosa wypłynęła stróżka cieczy – to krwawienie z nosa wywołane ciśnieniem w mojej głowie.
- Na dzisiaj wystarczy – powiedziała stanowczo dotykając mojego ramienia w nieznany, matczyny sposób, gdy powoli opuszczałam stal na podłogę i ręce wzdłuż tułowia.
Po zerwaniu połączenia z metalem, mój nos zaczął mocniej krwawić. Pulsowanie w głowie nasiliło się i przeistoczyło w jedno nieznośne pulsowanie, zanim zamieniło się w niewielki ból, który z ledwością mogłam wykryć. Yvette podała małą szmatkę, wskazując, abym docisnęła ją pod nos.
- Poszło bardzo dobrze – pochwaliła serdecznie, gdy oczy w kolorze toffi uśmiechnęły się do mnie. Już dosyć dawno Yvette wypełniła pustkę w moim sercu, pozostawioną przez mamę, która zmarła na rzadką chorobę, której nasi lekarze nie byli w stanie wyleczyć.
- Miałam nadzieję na cztery i pół.
- Małymi kroczkami, Bello – Yvette przypomniała patrząc przed siebie, jak jej wzrok spoczął na moim ramieniu, a oczy na chwilę zaszły mgłą. Po zmierzeniu się ze swoją wizją poklepała mnie po ramieniu i poinformowała, że mogę już odsunąć szmatkę z twarzy. Podeszła do automatycznego wejścia, a drzwi otworzyły się przed nią, prowadząc do głównej sali treningowej.
O tym pokoju w ośrodku badań i kształcenia, wiedziała tylko Yvette oraz ja. Całkiem niedługo po odkryciu mojej zdolności do poruszania metalowymi przedmiotami, rozpoczęła ze mną dodatkowe szkolenie. Dodatkowy trening odbywał się pod warunkiem, że nie powiem nikomu o moim drugim talencie.
Choć w obecnym czasie osoby obdarzone parapsychologicznymi zdolnościami stanowiły mały odsetek populacji, to osoby z dwoma paranormalnymi i budzącymi grozę talentami, były jeszcze rzadziej spotykane – i nawet niebezpieczne.
Podążyłam za Yvette i usiadłam na dużej sześciennej poduszce. Poruszyłam moimi ramionami, aby złagodzić napięcie w plecach, spowodowane unoszeniem i utrzymywaniem stali przez długi czas.
W ostatnim czasie uczucie nagłej potrzeby tak bardzo napełniało moje wnętrzności, że byłam skłonna poprosić Yvette o częstsze szkolenia. W moim życiu miała zajść jakaś monumentalna zmiana. Myślałam, że prawdopodobnie coś stracę.
Jakby potwierdzając moje myśli Yvette uśmiechnęła się do mnie uśmiechem pełnym obietnic oraz tajemnic. - W twojej przyszłości nastąpią bardzo duże zmiany.
Nie byłam jasnowidzem. Nie wiedziałam dokładnie, jak działają wizje, ale Yvette raz opowiedziała, że przyszłość, najbliższa przyszłości, zawsze była dokładnie sprecyzowana. Widziała nadchodzące wybory i była pewna, że niezależnie od decyzji oraz udziału ludzi, najbliższa przyszłość zawsze pozostanie taka sama.
- Co się wydarzy?
- Nie mogę powiedzieć. Wiesz o tym, Bello.
Zmarszczyłam brwi. - Dlaczego? Rozumiem, że o czymkolwiek mi powiesz to nie zmieni przyszłości.
- Jednak w przyszłości nie byłoby zaskoczenia. Jesteś zbyt młoda, aby rujnować sobie własne niespodzianki – Yvette napomknęła, a opiekuńczość pojawiła się w jej głosie.
Jestem młoda – mam szesnaście lat – ale nigdy nie lubiłam wszelkiego rodzaju niespodzianek. Lubiłam wiedzieć co się wydarzy. Lubiłam być przygotowana. Z doświadczenia wiedziałam, że niespodzianki wiązały się z nieoczekiwaną stratą.
Jakkolwiek by nie było, ustąpiłam Yvette. Chociaż chciałam dowiedzieć się wystarczająco wcześnie o przyszłości, nie miałam czasu na odpoczynek.
Mój ojciec na nie czekał.
To była jedna z nielicznych nocy, kiedy Charlie Swan był w domu i przybywał na Ziemię ze swojej silnie strzeżonej stacji kosmicznej. W ciągu ostatniego roku widziałam go trzy razy. Praktycznie ojciec był dla mnie obcy.
- Zobaczymy się jutro?
Yvette uśmiechnęła się smutno. - Nie. Będziesz zajęta. Zobaczymy się pojutrze.
Wahałam się z pożegnaniem, ponieważ były one wyjątkowo niezręczne. Powłóczyłam nogami wśród tłumu elegancko, ale prosto ubranych ludzi, pokonując drogę w stronę swojego domu.
Minęły wieki odkąd domy przestały znajdować się nad ziemią – teraz jedyną częścią wybudowaną na powierzchni była półokrągła wnęka z zakodowanymi drzwiami, ochraniające resztę.
Moje własne wejście było dość duże, wykonane z gładkiego, biało - szarego marmuru. Podwójne drzwi były wykonane z ciężkiej stali i zostały dodatkowo wzmocnione drewnem z ubiegłego wieku. Na klawiaturze drzwi ostrożnie wpisałam swój dziesięciocyfrowy kod, a następnie weszłam do ciepłego i stromego korytarza.
Strome, marmurowe schody prowadziły w dół, do kilku pomieszczeń mieszkalnych, które były udekorowane w minimalistycznym stylu sześciennymi meblami, zgodne z panującym dzisiejszym stylem. Długi korytarz kończył się w salonie, który prowadził do płytowej – biblioteki, pomieszczenia na odpadki, kuchni oraz innego zestawu schodów. Na poziomie niżej znajdowała się moja własna sypialnia, chroniona przez tylko mi znany kod. Pod moim piętrem znajdowało się piętro mojego ojca, do którego można było wejść za pośrednictwem sekretnego wejścia. Mój dom był zdecydowanie duży, jak na dzisiejsze czasy. Po części ze względu na pracę mojego ojca, jako Wielkiego Prezydenta.
Po wybraniu drogi do kuchni, otworzyłam rozsuwaną spiżarnię, ukrytą w białych ścianach i wybrałam trzy cienkie pojemniki – podsmażone na brązowo mięso z kurczaka, sałatę i makaron z białym sosem. Wyjmując talerz i miskę, włożyłam niewielką pigułkę – prostokącik wielkości cala - do pojemnika z kurczakiem oraz na talerz. Podarłam na strzępy kilka liści sałaty i wrzuciłam do miski. Talerz włożyłam do uwadnianej mikrofalówki, a miskę w uwadnianym schładzaczu. Niedługo potem jadłam idealnie przygotowane, trzy porcje jedzenia - gorącego i odpowiednio wilgotnego kurczaka, kremowy makaron i schłodzoną oraz orzeźwiającą sałatę. Wraz z postępem technologii stanie przy archaicznych kuchenkach nie było konieczne i mogło poświęcić się swój czas czas innym zadaniom.
Włożyłam naczynia do urządzenia zmywającego na parę i usiadłam w salonie. Cierpliwie czekałam na przybycie mojego ojca.
Oczekiwał spotkania ze mną i chociaż nie często bywał w domu, to jeszcze rzadziej zjawiał się na czas.
Zabawiałam się żonglerką przedmiotami wykonanymi z lekkich metali nad moją głową - to były małe dekoracyjne drobiazgi pozbierane z całego salonu, jak na przykład zestaw żelaznych kulek albo miedziana figurka. W porównaniu do stali te metale były papierowymi spinaczami, którymi łatwo można było manewrować, tym samym powodując, że wirowały po całym pokoju. Nie musiałam unosić swoich rąk, aby przemieszczać metale w salonie – nauczyłam się tego, gdy byłam młodsza.
Ciche i krótkie kroki na schodach, ostrzegły mnie o przyjeździe ojca i dały wystarczająco dużo czasu, aby odstawić na miejsce drobiazgi, zanim mój osobliwy talent zostałby odkryty. Nie muszę nadwyrężać wyobraźni, aby wiedzieć, jak ojciec wykorzystałby go przy pierwszej możliwej okazji.
Najpierw zobaczyłam jego ochroniarzy - dwóch mężczyzn ubranych w nieskazitelne czyste, czarne garnitury z nieugiętymi spojrzeniami. Znam ich dobrze, tak jak ojca, ponieważ widziałam ich – albo współtowarzyszy - częściej od człowieka, który pomógł przy moim stworzeniu.
- Bello - ojciec przywitał się, a fałszywe ciepło wypłynęło z jego ust. Zdecydowanie było w nim coś przebiegłego - jak u wszystkich polityków. Nie trzymałam się złudzeń - mój ojciec miał sporo masek, które zmieniał w zależności od sytuacji. O czymkolwiek chciał ze mną porozmawiać, zdecydowanie to wpłynie na jego korzyść.
- Ojcze.
- Jak się masz?
Walczyłam, aby utrzymać neutralny wyraz twarzy, chociaż moją pierwszą reakcją było niedowierzanie.
- W porządku – odpowiedziałam przytrzymując ciężkie westchnięcie w klatce piersiowej. Byłam już zmęczona jego formalnościami. O ile wiedziałam, ojciec na swojej stacji kosmicznej, mógł skontaktować się w dowolnej chwili z jakąkolwiek osobą. Mimo, to wciąż słyszałam go raz na kilka miesięcy. Ale nawet wtedy najbardziej interesował go mój postęp w Parapsychologicznym Szkoleniu i Treningu Talentu.
- Mam coś dla ciebie - powiedział łagodnie, wskazując gestem na jednego ze strażników po swojej lewej stronie, trzymającego srebrny pakunek.
Natychmiast w moim brzuchu pojawiło się podejrzliwe uczucie, ale nie dałam po sobie poznać i bezlitośnie się go pozbyłam. Ostatnim razem miał dla mnie prezent, w lecie, przed śmiercią matki. Miałam siedem lat.
Po rozpakowaniu prezentu byłam w szoku, ponieważ znalazłam w nim podstawowy zestaw do podróżowania w czasoprzestrzeni. Oczywiście, nie spodziewałam się czegoś praktycznego, ale nigdy nie byłam w kosmosie.
Chociaż również nigdy nie rozważałam tej możliwości.
- Podoba ci się? - Ojciec zapytał siedząc sztywno po drugiej stronie pokoju.
Skinęłam głową nie znajdując słów na opisanie absolutnego zmieszania, wypełniającego moje myśli. Ojciec jako jedyny nie zwlekał i już wkrótce miałam dowiedzieć się, o co chodzi w tym całym nonsensie.
- Jak wiesz Republika podpisała traktat z Siódemką - zaczął.
Wiedziałam - każdy na Ziemi oraz na siedmiu zamieszkiwanych planetach, które miały kontakt z Ziemią - wiedział o traktacie między planetami. Zimna wojna inteligencji i strach spowodowany walką pomiędzy planetami. Stuletnia woja pomiędzy obcymi formami życia i ludzką arogancją. Wojna zakończyła się z rządem nazywanym Republiką i jak Ojciec powiedział, ostatnio Republika zakończyła podpisywanie traktatów, między siedmioma planetami.
Wydawało się, że pokój był powszechnie potrzebny.
- Tak - odpowiedziałam, a on milczał przez naprawdę długi czas. Czy miał wątpliwości co do mojego zainteresowania pokojem między Siódemką, a Republiką? Może myślał, że nie śledzę tego tematu? W prawdzie nie bywał wystarczająco długo w pobliżu, aby wiedzieć co mi się podobało, a czego nie lubiłam. Nie byłam pewna, czy się tym przejmuje.
- Jestem pewny, że jesteś świadoma, że populacje innych planet zaczęły się mieszać - ton Ojca był tak bardzo pretensjonalny, że miałam ochotę ugryźć się w język - ale przytaknęłam, skupiając się na centrum mózgu, czując, jak zaczyna pulsować energią. - Chciałbym cię wysłać na jedną z planet z wizytą.
Sposób w jaki Ojciec powiedział wizyta, miał więcej wspólnego z wchłonięciem kultury innej planety. W tym jednym słowie usłyszałam iż nie mam wyboru i bardzo prawdopodobnie, nie będzie powrotu.
- Z wizytą – powiedziałam zaciskając usta razem i poruszając się na sześciennej kanapie na której siedziałam. Siedząc, moje ciało było coraz bardziej napięte – a nawet bardziej, gdy ojciec spojrzał na mnie wyrachowanym wzrokiem.
- Tak. Republika zwróciła na to uwagę, po tym, jak syn króla Carlisle'a, Leuminów, wkroczył w wiek, w którym jest w stanie wziąć sobie żonę, err, samicę. Ludzkie DNA jest kompatybilne z leumiańską rasą.
Słowa padały powoli. Odkrywając i przetwarzając je w każdy sposób, starałam się, na próżno, zobaczyć inne znaczenie aluzji Ojca, ale moje myśli wielokrotnie dochodziły do tego samego wniosku.
- Zaaranżowane małżeństwo? - wydusiłam wstając z kanapy i zaciskając moje dłonie w pięści. Czułam, że moja twarz czerwieni się z gniewu oraz, o dziwo, łzy. Kiedy woda pociekła z moich oczu, zszokowana dotknęłam twarzy.
Nie pamiętam, kiedy ostatni raz płakałam.
- Na Leuminum nie nazywają tego małżeństwem - Ojciec powiedział stanowczo wstając z fotela, aby skierować się w stronę schodów. Już wychodził, potwierdzając swój brak zainteresowania moim życiem. - Zrobisz to, Bello.
- Dlaczego? Dlaczego powinnam? - zażądałam ze złością, jak moje palce drżały. Jeśli mogłabym dostać się wystarczająco blisko, to starłabym ten pewny siebie wyraz z jego twarzy.
- Jeśli odmówisz, będę musiał zamknąć cię w więzieniu za anormalną drugą zdolność, którą ukrywałaś.
Mój żołądek opadł i ciężko oddychałam, gdy łzy spływały po mojej twarzy. Jak ten człowiek mógł być moim ojcem?
Pracowałam nad swoimi emocjami, ale zawstydzona pokazałam przed innymi słabość - ciężko pracowałam nad zbudowaniem własnej maski, której pozwoliłam na szybkie skruszenie się.
Ojciec, ignorując mnie, wszedł po schodach prowadzących na zewnątrz. Nagle zatrzymał się, odwrócił i groźnie na mnie spojrzał. Jego oczy były tak przebiegłe i zimne, że mogłam poczuć, jak przenikają moją duszę. - Mam nadzieję, że nie zrobisz niczego zdesperowanego, gdy Samuel tutaj będzie. Twój transport wyjeżdża pojutrze. Nie przegap go.
Z tymi słowami zniknął, a głośny dźwięk drewna i metalu podkreśliły jego wyjście.
Samuel ze stoickim spokojem stał w pobliżu schodów - był praktycznie przed nimi. Uważał, aby nie nawiązać ze mną kontaktu wzrokowego. Był bardziej krzepki od dwóch strażników, którzy przybyli z moim Ojcem, w długich czarnych włosach i ciemnobrązową skórą.
Przegryzając usta, niczym burza weszłam po schodach na moje piętro, wpisując kod na klawiaturze i blokując wejście od wewnątrz. Nie przegapiłam ciężkich kroków Samuela, który w znacznie wolniejszym tempie wchodził za mną po schodach.
Jest mądry na tyle, aby zostawić mnie samą.
W odrętwieniu siedziałam na łóżku, przetwarzając wydarzenia z dzisiejszego dnia.
Kiedy rano wstałam i otrzymałam na lap - padzie wideo - wiadomość od mojego ojca, nie wyobrażałam sobie, że wydarzy się coś takiego.
Jak bardzo staromodne było zaaranżowane małżeństwo? Przynajmniej na tej planecie. Z tego co wiedziałam, to było powszechne wydarzenie na Leuminum.
Nie miałam możliwego sposobu, aby tego uniknąć. Jeśli ucieknę Ojciec mnie znajdzie. Nie zamierzałam zostać zamknięta w zakładzie psychicznym - miejscu, które jakiś sposób przetrwało specjalnie dla zdziwaczałych ludzi. Przez wieki wokół "opieki medycznej" krążyło wiele legend.
Nie miałam wyboru.
Jedyne, co mogłam zrobić, to przetrwać.
Sen nie przyszedł łatwo, ponieważ mój umysł bił się z myślami. Nigdy w życiu nie czułam się tak poza kontrolą. Zasnęłam i obudziłam się z rozmaitymi metalowymi częściami mojego pokoju wiszącymi nad moją głową. Po ocknięciu się byłam zaskoczona, więc przedmioty zderzyły się ze ścianami i podłogą.
Po jednym szczególnie głośnym upadku Samuel zaczął walić w drzwi, grożąc, że wtargnie do środka, jeśli nie odpowiem na jego zaalarmowane pytania. Miałam ochotę, aby go sprowokować i by zaatakował drzwi ze wzmocnionego i spolimeryzowanego tytanu. Jestem przekonana, że byłoby byłoby zabawnie, gdyby mężczyzna jego rozmiarów przegrałby z przedmiotami unoszącymi się nad głową.
Ale on z całą pewnością zgłosiłby ten incydent - swoją porażkę - do mojego ojca. Nie wyświadczyłby mi łaski, więc ustąpiłam. Pokazałam się na oczy sługusowi ojca, dowodząc, że wszystko ze mną w porządku i jestem w trakcie pakowania.
Okazało się, że Samuel nie był najmądrzejszym bajtem w komputerze. Z łatwością stał się zadowolony i skinął głową, zanim osunął się po ścianie obok moich drzwi i zasnął na miejscu.
Kontynuowałam podrzucanie przedmiotów pod sufit równocześnie próbując dowiedzieć się czegoś więcej o Leumianach na lap - padzie, znajdującym się na moich kolanach. W bazie danych do której włamałam się, nie było praktycznie żadnej informacji o nich lub planecie.
Wydawało się, że moje nowe miejsce zamieszkania było owiane tajemnicą.
To spowodowało jeszcze więcej podejrzeń co do motywów mojego Ojca. Wysyłał mnie na Leuminum, abym zebrała informacje? Co Leumianie ukrywali? Wszyscy z pozostałej Siódemki przechowywali historię w bazach danych.
Z wyjątkiem Leumian.
Jedynymi informacjami do których udał mi się dotrzeć dotyczyły klimatu planety, który wydawał się być bardziej nieobliczalny niż na Ziemi. Zdaje się, że ze względu na gęstszy tlen, chmury na Leuminum przechowywały inne gazy, elektryczność i płyny, które powodowały bardzo gwałtowne burze. Dwa księżyce, krążące wokół planety, tworzyły więcej rys na wzorcach pogody.
Po przeczytaniu zamknęłam program, umieściłam lap - pad na podłodze i odwracają się, westchnęłam w ciemność mojego pokoju.
Nie doceniałam zagrożeń, które Ojciec przede mną stawiał. Z pewnością nie zostałam zmuszona do małżeństwa, które nie było oparte na relacjach politycznych. Nie podobało mi się, że mój ojciec posiadał większą wiedzę o Leumianach, niż informacje przetrzymywane w bazach danych.
Powiedział, że Leumianie nie nazywają tego zaaranżowanym małżeństwem - opowiedział o łączeniu się w pary, a nie o pobieraniu się. Nie wiedziałam co z tym zrobić.
Zbyt wiele pytań krążyło w mojej głowie. Zdenerwowało mnie niespodziewane, dobiegające z korytarza chrapanie śpiącego Samuela.
Nie podobało mi się uczucie, jakbym stała nad przepaścią.
Rozciągając się na materacu piankowym, poszłam do mojej toaletki. Zanurkowałam w szafce pod umywalką, aby znaleźć niewielki pojemniczek ze sprayem, którego bardzo rzadko używałam. Rozpylana zawartość wywoływała senność.
Otworzyłam usta i trzy razy rozpyliłam spray na moim języku. Parę razy przełknęłam miodową słodycz, która ześlizgnęła się w dół gardła, od razu powodując senność.
Po zatoczeniu się do łóżka powitał mnie całkowicie spokojny sen. Nie obudziłam się do popołudnia następnego dnia. Chociaż mój żołądek głośno protestował nie kłopotałam się, aby przygotować dla siebie jedzenie. Zamiast tego, zaczęłam pakować do torby podróżnej połyskujące i miękkie ubrania, oraz inne konieczne rzeczy, łącznie z zestawem otrzymanym wczoraj od Ojca.
Powinnam być bardziej podejrzliwa, gdy wręczał prezent.
Jednak to wciąż nie zrobiłoby żadnej różnicy.
Korzystając z mojego lap - pada, starałam się skontaktować z Yvette, ale była niedostępna. Przypomniałam sobie, gdy mówiła, że dzisiaj się nie zobaczymy i to powinien być mój kolejny powód do podejrzeń.
Nie mając nic innego do roboty, wciąż poszukiwałam informacji na temat Leuminum oraz Leuminów - mój mózg chłoną wszystko co tylko zdołał znaleźć. Ale podobnie jak poprzedniego wieczoru każde źródło było skąpe w wiadomości.
Ojciec powiedział, że to Król Carlisle zgodził się na zaaranżowane małżeństwo. Czy rząd na Leuminum działa jak monarchia? Ziemia nie popierała monarchii od momentu w którym płyty tektoniczne Europy oraz Ameryki Północnej, zderzyły się ze sobą. Czy to oznacza, że mój przyszły mąż będzie księciem na swojej planecie?
Dlaczego książę zgodził się na zaaranżowane małżeństwo?
Pojawiające się pytania wywołały tylko ból głowy. Wszystko pozostało bez odpowiedzi, a moja ciekawość tylko rosła.
Chętna do ucieczki od własnego umysłu, wykorzystałam jeszcze więcej środku powodującego sen. Postanowiłam, że później schowam ten pojemnik w mojej torbie podróżnej. Jestem pewna, że w czasie podróży w kosmosie będę go jeszcze potrzebować.
Następnym razem obudziłam się, gdy nastał poranek kolejnego dnia. Samuel uderzał w moje drzwi, domagając się, abym obudziła się i zaczęła przygotowywać do odjazdu. Przestał hałasować, gdy zza ściany usłyszał mój ruch.
Spędziłam czas w umywalni szorując każdy centymetr mojego gładkiego ciała, dopóki skóra nie zaczerwieniła się z powodu tarcia i ciepła. Odpowietrzniki wysuszyły moje ciało, oraz włosy pozostawiając subtelną woń, podobną do tej, którą w przeszłości spryskiwałam swoje ciało. W lustrze w umywalni przestudiowałam swoje ciało krytycznym okiem, widząc niedociągnięcia, które wcześniej mi nie przeszkadzały. Wydawało się, że zawarte porozumienie spowodowało, że zaczęłam krępować się własnego ciała i czułam się z tym bardzo niekomfortowo.
Jestem niższa niż powinnam według skal, a moje moje ciało waży niewiele ponad sto funtów. Moje kończyny są dłuższe i cieńsze niż powinny względem mojego niskiego wzrostu, ale dzięki temu moje ciało ma smukły wygląd, podkreślony przez prawie nieistniejącą krzywiznę bioder i piersi. Półprzezroczysta kremowa skóra pokrywa moje ciało i jest wynikiem nieskończonych godzin spędzania czasu na trenowaniu moich talentów w sekrecie w pomieszczeniu. Ciemno mahoniowe prawie hebanowe włosy okrywają moją głowę, grzywka jest przycięta prosto, a koniuszki włosów w tępy sposób muskają się z moją brodą. Moja twarz jest interesująca – łagodna szczęka, zadartym na końcu nos, wysokie kości policzkowe i szeroko rozstawione lodowato - niebieskie oczy pod ciemnymi i prostymi brwiami.
Nie sądzę, żebym była szczególnie atrakcyjna w obecnym otoczeniu. Ludzcy mężczyźni nigdy nie wyrośli z pragnienia blondynki o obfitych piersiach. Wiem, że jestem przyjemna dla oka bo przeciwnym razie, Ojciec nie ofiarowałby mojego życia do zaangażowanego małżeństwa przedstawicielem dalekiej i obcej rasy. Nie musiałam malować się, aby poprawić swój wygląd, w przeciwieństwie, jak to robiły kobiety.
Szczotkowałam włosy do czasu aż wyschły i były proste. Ubrałam czarne rajstopy ze sztucznego jedwabiu i delikatnie białą sukienkę z grubym czarnym paskiem. Moje buty były masywne z kilkoma czarnymi dekoracyjnymi suwakami i więzadłami zmierzającymi w górę, tak, że ostatni zamek kończył się tuż pod kolanem. W przeciwieństwie do wielu dziewczyn w moim wieku, nosiłam na sobie tylko jeden element biżuterii - bardzo stary turmal, który zwisał aż do mojego brzucha na złotym łańcuszku. Klejnot zmieniający kolor należał kiedyś do mojej matki. Była to jedna z niewielu pamiątek na której mi zależało, aby zabrać ze sobą do Leuminum.
W domu nie ociągałam się dłużej, ale zażądałam, aby Samuel w drodze do miasta zatrzymał się w domu Yvette.
Yvette nie była zaskoczona takim obrotem wydarzeń. Zanim wszystko nastąpiło, wiedziała co się stanie i nie była chętna do podzielenia się ze mną migawkami przyszłości, chociaż praktycznie o to błagałam. Wiedziałam, że ma rację i byłam zdziwiona, że rozumiałam jej nieskończoną mądrość.
- Będę tęsknić - powiedziała smutno dotykając mojej twarzy.
Pozwoliłam sobie na objęcie Yvette, kobiety, która była ze mną w okresie dojrzewania i pocieszała mnie nocami, jak Ojciec ustawiał w moim życiu kamienie milowe. Nie byłam pewna, jak poradzę sobie z utratą jej towarzystwa i zanim wyszłam z domu, pogrzebałam dezorientujące uczucia głęboko w moim sercu.
Byłam spokojniejsza niż zazwyczaj, gdy Samuel mijał miasto i kosmodrom, miejsce, w którym statki kosmiczne lądowały i startowały, odlatując z Ziemi i podejmując podróż w kosmos.
Kursujące wahadłowo środki transportu były wykonane z różnych minerałów, dzięki czemu były odporne na nadużycie przy lądowaniu. Technologia wewnątrz promu była dla mnie niezrozumiała, podobnie, jak kursujące tam i z powrotem środki transportu, które zatrzymywały swoje sekrety dla siebie. Sieć połączeń komputerowych i rodzaje prędkości, zawstydziły pisarzy fantastyki z przeszłości.
Samuel zostawił mnie przy wejściu na statek statku, jednocześnie przekazując mnie krzepkiemu asystentowi kapitana promu, którego spojrzenie rozprawiało się z moim istnieniem z ledwie zamaskowanym zainteresowaniem. Będę musiała mieć oko na asystenta kapitana Jareda.
Kapitan promu to całkowicie inna historia. Paul był bardzo usatysfakcjonowany, że córka Wielkiego Prezydenta Ziemi jest jedną z pasażerek jego statku kosmicznego. Był zbyt zadowolony. Nalegał, aby moje kwatery do spania, znajdowały się nie dalej niż dziesięć stóp od jego własnych.
Żona Paula, szczęśliwa kobieta w ciąży o imieniu Rebeka, dumnie oprowadziła mnie po promie. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że statek przewoził najwięcej pasażerów ludzkiej rasy. Na pokładzie znajdowało się co najmniej po jednym lub po dwóch, obywateli z każdej z pozostałych siedmiu planet. Zachowywali się bardzo ostrożnie w mojej obecności.
Nie mogłam ich winić. Byłam specjalnie traktowana, chociaż byłam przekonana, że niektórzy z nich byli ambasadorami z Siódemki.
Nawet niektórzy ziemscy pasażerowie zachowywali się względem mnie z rezerwą - kilka kobiet otwarcie gniewnie się na mnie patrzyło, z tego czy innego powodu.
Nigdy pośród innych nie byłam szczególnie popularna. Bardziej wolałam własne towarzystwo niż innych ludzi. Z jakiegoś powodu nigdy nie polubiłam się z kimś kto nie był paranormalne uzdolniony, albo może dlatego, że w pewnym sensie nawiązywałam kontakt z innymi medium.
Jednak później, nawet niektórzy parapsychologiczni wyczuwali we mnie coś dziwnego, chociaż żaden nie odgadł mojej drugiej zdolności. Przypuszczam, że to ukrywana zdolność bardziej innych odpychała. Myślę, że to miało więcej wspólnego z otaczającą mnie zawsze samotnością.
Mimo wszystko, nie spodziewałam się takich reakcji innych pasażerów na mój widok. Wiedziałam, że podróż do Leuminum, nie ważne jak krótka, nie może być przyjemna.
Rebeka zauważając reakcję innych pasażerów na mój widok, poklepała mnie po ramieniu. Zgaduję, że to miał być gest dodający otuchy. - Nie przejmuj się nimi - uśmiechnęła się, prowadząc mnie z powrotem do mojej kwartery. - Będziesz na Leuminum, zanim zauważysz.
- Jak długo?
Rebeka wzdrygnęła się na moje nagłe pytanie i przez chwilę była niepewna. - Och, myślę, że za niecałe trzy dni. Statek ma rozkaz, aby dostarczyć cię jako pierwszą.
Zmarszczyłam brwi, myśląc, że to może być kolejny powód dla którego inni pasażerowie wydają się za mną nie przepadać. - Z całą pewnością to niesprawiedliwe - zaczęłam, przygotowując w głowie plan, aby porozmawiać z kapitanem.
Rebeka potrząsnęła głową. - Nie, Leminum jest najbliższą planetą Ziemi. W każdym razie i tak byłabyś pierwsza - zamilkła, aby pomyśleć przez chwilę. - W rzeczywistości podczas tego rejsu, jest tutaj leumiańska dziewczyna w zbliżonym do ciebie wieku. Przedstawię ci ją zaraz po wyjściu z grawitacji - zero - Rebeka poruszyła się na widok migającego światła nad drzwiami mojej kwatery. - Lepiej zapnij pasy. Grawitacja - zero nadchodzi bardzo szybko i odchodzi jeszcze szybciej.
Rebeka udała się do siebie a ja pospiesznie zabezpieczyłam moją torbę podróżniczą i przypięłam się do ochronnego krzesła wykonanego z pianki, przywieszonego do wnęki w ścianie.
Podczas najszybszego z możliwych startów, pomyślałam, że statek przełamał ziemską atmosferę. Nagle zniknęły wstrząsy, a statek wkroczył w grawitację - zero, otaczającą Ziemię dookoła.
Pomimo, że byłam mocno przywiązana do mojego miejsca, czułam, jak moje narządy wewnętrzne gwałtownie uniosły się do góry z powodu nieważkości ciała. Poczułam napływ emocji, gdy pustka została zastąpiona przez wewnętrzną grawitację statku kosmicznego.
Powoli odpięłam klamry przypinające mnie do alkowy. Stanęłam na chwiejnych nogach i używając ściany obok jako podpory, czekałam aż moje ciało przyzwyczai się do nowej grawitacji.
Po odzyskaniu psychicznej i fizycznej równowagi, dobiegające zza drzwi trzy szybkie stuknięcia i głos Rebeki, zakończyły moją bardzo krótką samotność.
Tak szybko, jak zakończył się mój ostatni dzień na Ziemi, tak szybko rozpoczął się mój pierwszy dzień w przestrzeni kosmicznej.
