Pomysł chodził za mną już od jakiegoś czasu. W końcu doczekał się realizacji.
W planach mam drugą część :)
- Jesteś pewny kochanie? Jakoś sobie poradzimy...
- Jestem. Wypaliłem się. Kiedyś to było fajne, ale teraz to tylko obowiązek. Nudny i przykry obowiązek.
- Kocham cię i zawsze będę obok ciebie.
# # #
- Kiedy masz zamiar powiedzieć reszcie?
- Dzisiaj u twoich rodziców. Tylko nie bardzo wiem, jak...
- Nie martw się, na pewno coś wymyślimy.
# # #
- Jak tam stary, kiedy do nas wracasz? Nie nudzi ci się tak siedzieć w domu?
- Teoretycznie urlop kończy mi się za tydzień...
- Uf,nareszcie. Już nie mogę wytrzymać z tym nowym. Ciągle czeka, aż powiem mu, co ma robić. Zero własnej inicjatywy.
- Tylko wiesz Ron, sytuacja trochę się zmieniła...
- Co masz na myśli? Jak się mogła zmienić sytuacja? W przyszłym tygodniu kończy się twój urlop, wracasz do pracy, a Ginny zostaje w domu z dziećmi.
- No właśnie nie do końca...
- ?
- Złożyłem wymówienie z pracy. Ginny wraca do drużyny, ja zostaję w domu z dzieciakami.
cisza
- CO?!
- Jak to?
- GINEWRO! Nie tak cię wychowałam!
- Będziesz teraz kurą domową?!
- RON!
5 minut później
- Możemy w końcu coś powiedzieć?...
- ...
- Całe życie miałem na głowie Voldemorta i Śmierciożerców. Nie wiedziałem, co mógłbym innego robić, dlatego zostałem aurorem. Ale z czasem coraz bardziej uświadamiałem sobie, że mam dość. Całe dnie poza domem, wezwania w najmniej oczekiwanych momentach... I strach, bo nigdy nie mogliśmy być pewni, czy wrócimy cali do domu... Zamiast się spełniać w pracy, ta mnie coraz bardziej męczyła.
- Ja, siedząc w domu też zaczęłam mieć dość, dusiłam się. Brakowało mi wyjść z domu, treningów, dziewczyn z drużyny... I zanim coś powiesz mamo... kocham Harry'ego i nasze dzieci, uwielbiam nasz dom, ale potrzebuję czegoś jeszcze... Najgorsze jest to, że zaczęliśmy się coraz częściej kłócić. Żadne z nas nie było szczęśliwe i to odbijało się na naszych relacjach.
- W końcu usiedliśmy i porozmawialiśmy. Wyjaśniliśmy sobie, co się dzieje i zastanowiliśmy się, co możemy z tym zrobić. A ponieważ okazało się, że nasze potrzeby się uzupełniają, postanowiliśmy spróbować. I tak Ginny od miesiąca trenuje z drużyną, a ja zajmuję się w domu. I to nam odpowiada. Od tego czasu oboje jesteśmy dużo szczęśliwsi i spokojniejsi.
- Czyli co? Teraz zajmujesz się gotowaniem obiadków?
- Tak.
- I wychodzi mu to świetnie. A jakie piecze ciasta.
- Ale dzieci, jak to tak... To przecież wbrew tradycji...
- Mamo. Wolisz, żebyśmy byli tradycyjną, ale nieszczęśliwą rodziną, czy nowoczesną, ale kochającą się i szczęśliwą?
- Wiem Ginny, ale jednak nie tak cię wychowałam...
- Wychowa ją mama najlepiej na świecie. Jest cudowną żoną i matką, a teraz my dbamy o to, żebyśmy byli szczęśliwi. I jesteśmy. Nawet jeśli dzieje się to wbrew tradycji.
