Ta historia naszych dwóch świateł zaczęła się w trakcie trwania imprezy zorganizowanej przez Pokolenie Cudów, na którą były zaproszone również licealne drużyny szóstki byłych zawodników. Wszyscy już dorośli, a całe spotkanie miało odegrać rolę czegoś w stylu "spotkania po latach". Aomine Daiki i Kagami Taiga byli parą już od kilku ładnych lat, więc nikogo nie zdziwił fakt, że cały czas nie odstępowali siebie na krok. Jednak los chciał sprawić, że Aomine, niestety, zachorował i cały czas brał leki, przez co nie mógł pić alkoholu. Biedny Daiki, tym razem nie zabalował...

- Kagami, musisz aż tyle pić?
- Bo piję za ciebie.
- Nie pij za mnie, debilu. Mam się tobą opiekować, więc już przestań.
- Nie przestanę!
- Kagami, mówię ci, przestań!
- Nie pij już więcej, jasne? Jestem chory, człowieku, nie będę cię niańczył! Wystarczy, że sam sobie robię za niańkę.
- Nie musisz! Sam trafię do domu!
- Ta, jasne, ty już ledwo co na nogach stoisz.
- Jak to ledwo stoję?!
- No mówię ci, ty na mnie praktycznie leżysz.
- Nie leżę na tobie, pfy! Ja tylko... Przytrzymuję cię, żebyś nie upadł!

- Kagami? Co ty tak krzywo chodzisz?
- No jak to krzywo? Pijany jestem.
- Właśnie widzę! Mówiłem, ostrzegałem, żebyś się nie upił!
- Ale ja nie jestem pijany! Co ty mi zarzucasz?!
- Czy ty siebie słyszysz?
- Nie, nie sądzę.
- Kagami, drzew- O, no pięknie... Wstawaj z tej brudnej ziemi pokrako.
- Przepraszam pana za to, że na pana wpadłem. Będę ostrożniejszy!
- Taiga, przepraszasz drzewo!
- E, patrz, droga!
- Po której ani chwili nie stąpałeś! Podejdź tu do mnie. Jestem z drugiej strony. W lewo... W to drugie lewo!
- Wiem, co robię!
- No właśnie nie wiesz, co robisz!
- A właśnie, że wiem. Daiki, och Daiki, ty przecież w ogóle nie masz rozeznania w terenie! To JA muszę nas do domu doprowadzić!
- Ale Kagami, ty w takim stanie nas nigdzie nie doprowadzisz!
- Doprowadzę, zobaczysz. Teraz idziemy w prawo!
- W prawo...
- Czy my nie za często skręcamy w prawo?
- Zaufaj mi! Jeszcze dwa razy i będziemy na miejsu.
- Zatoczyliśmy koło! Bakagami, co ty...
- Mówiłem! Znów jesteśmy przy tym drzewie, przy którym byliśmy na początku! Ahahahahaha...
- Kagami, cholero, źle się czuję, a ty mnie tu po lesie prowadzasz.
- Oi, chyba mi niedo-
- Idio- Co ty- Cze-czekaj! U-uważaj na buty! Głupi, głupi, Bakagami!
- Przesadziłeś z tym piciem.
- Całkiem możliwe...
- A teraz co zrobisz?
- Szła dzieweczka do laseczka, do zielonego!
- O nie, tylko nie śpiewaj.
- Do zielonego, do zielooonego!
- Hej, Kagami... Nie kładź się na mnie! Nie dotykaj mnie! Odejdź ode mnie, nie zbliżaj się!
- Ale A-Aomine... Ty... Ty bezduszny! Jak możesz! Łeee!
- Kagami, na wszystkie ciała niebieskie, nie rycz! Tego mi brakowało, płaczącego, pijanego chłopaka! Wstawaj, o co ci chodzi?!
- No bo kazałeś mi sobie pójść, a ja cię samego nie zostawię! Aomine, ja cię kocham! Nie każ mi odchodzić!
- Kagami, przestań zachowywać się jak Kise i weź się w garść! Proszę!
- Ale, Dai-chan, ja chcę cię tylko chronić!
- W tym stanie mało zdziałasz.
- Kocham cię, Aooomiineee!
- Nie wyj mi do ucha, potworze!
- Nie nazywaj mnie potworem! Aomine na mnie krzyczy...
- Kagami mnie psychicznie wykończy!
- Ja chce do domu!

- Wreszcie w domu.
- Widzisz, Aomine, jednak nie było tu wcale tak trudno dotrzeć!
- Nie licząc twoich czteru spektakularnych gleb, pięciu pytań o drogę, sześciu zagubień w lesie i trudnej wspinaczki na trzecie piętro, to tak, było łatwo. Tylko dlaczego jest już poranek?
- Dlatego, że po nocy zawsze przychodzi rano, Aominecchi!
- Kagami, zgubiłeś swoją osobowość. Idź już lepiej spać.