Dean zawsze sądził, że anioły nie marzną. Zakładał, że w ogóle nie odczuwają temperatury, odkąd Castiel nosił ten swój prochowiec nawet w środku lata. Zdążył się już do tego przyzwyczaić i nie zwracał na to uwagi.
Dlatego mocno się zdziwił, że kiedy u Bobby'ego na złomowisku wysiadło ogrzewanie i Castiel pojawił się u nich jak zawsze bez ostrzeżenia, naruszając jego przestrzeń osobistą w ten krępujący sposób, anioł wpakuje mu swoje lodowate łapy w spodnie.
- Zimno - wyjaśnił Castiel.
Ten mniejszy Dean kurczył pod wpływem temperatury. I to na pewno nie był dobry sposób, aby rozpocząć owocny związek na fundamencie z szacunku.
