Jane wzięła kieliszek wina, które sobie przed chwilą nalała i skierowała się do sypialni.

Zanim poznała Maure piła wino może ze dwa razy w całym swoim życiu. A dziś nalała je z własnej, nieprzymuszonej woli. Dziś, skoro nie mogła mieć przy sobie "prawdziwej" Maury, musiała otoczyć się substytutami, które sprawią, że będzie czuła bliskość przyjaciółki. Jej ulubione wino było jedną z tych rzeczy.

Gdy dotarła do swojego pokoju, położyła kieliszek na nocnym stoliku i podeszła do szafy. Znalezienie tego czego tam szukała nie zajęło jej dużo czasu. Wzięła pidżamę, którą lekarka zostawiła u niej po ostatnim nocowaniu i położyła ją na łóżku. Z szafki nocnej wyciągnęła zdjęcie i położyła je na pidżamie.

Maura nie wiedziała o istnieniu tego zdjęcia. Nikt, poza Jane o nim nie wiedział. Zostało zrobione tamtego wieczora gdy kończyły maraton na własną rękę. Jej matka uparła się żeby "upamiętnić tę chwilę" i kazała im ustawić się do zdjęcia. Pamięta, że obróciła się do aparatu tylko dlatego, że Maura objęła ją w pasie i delikatnie przesunęła, tak żeby brunetka stała przodem do matki. Jane była tak odurzona bliskością przyjaciółki, że mimo całej nienawiści, którą darzyła zdjęcia, nie była w stanie wznieść sprzeciwu.

To właśnie ten moment uwieczniło zdjęcie. Gdy obejmujące się kobiety spojrzały na siebie. W tych spojrzeniach można było dostrzec czystą miłość.

Gdy jej matka dała jej aparat, żeby wywołała zdjęcia, Jane jak zwykle zaczęła marudzić, ale ostatecznie zrobiła to o co prosiła ją Angela. Nigdy wcześniej nie była tak wdzięczna za wykonanie prośby matki. Wiedziała, że gdyby kobieta odkryła to zdjęcie, wszystko byłoby dla niej jasne. Od tamtej pory zdjęcie spoczywało w szufladzie i Jane wyciągała je za każdym razem gdy tęskniła za Maurą. Zawsze gdy na nie patrzyła, wiedziała, że powinna zrobić pierwszy krok, ale bała się. Bała się, że jeśli im nie wyjdzie straci Maure na zawsze. Bała się co powiedzą inni. Co powie jej rodzina. Bała się, że Maura wcale nie odwzajemnia jej uczuć i wyśmieje jej wyznanie.

Choć wszyscy mieli ją za nieustraszoną, gdy chodziło o uczucia, bała się tak wielu rzeczy. Teraz wiedziała już, że to był błąd. W życiu jej przyjaciółki pojawił się mężczyzna i Jane nie mogła tego znieść. Jednocześnie miała ją i traciła dla kogoś innego. Wiedziała, że teraz wszystko się między nimi zmieni i było już za późno żeby to zatrzymać.

Maura kochała kogoś innego.

Jane potrząsnęła głową i podeszła do komputera by włączyć piosenkę, którą odkryła wracając do domu, a która doskonale oddawała jej uczucia. Usiadła na łóżku, delektując się zapachem dr Isles na jej pidżamie, sącząc jej ulubione wino i spoglądając na zdjęcie wsłuchała się w słowa piosenki, zanurzając się we wspomnieniach dzisiejszego popołudnia.

My life is brilliant.
My love is pure.
I saw an angel.
Of that I'
m sure.
She smiled at me on the subway.
She was with another man.

Jane zobaczyła męskie dłonie, kierujące się w stronę ramion Maury. Jej pierwszym odruchem, który powstrzymywała całą siłą woli, było odtrącenie ich i przyciągnięcie blondynki bliżej siebie by żadne ręce poza jej nie mogły nigdy dosięgnąć lekarki.

Maura podniosła głowę i kolejną rzeczą, którą zobaczyła brunetka były usta mężczyzny zmierzające w stronę ust patologa.

Detektyw odwróciła wzrok, nie dlatego, że krępował ją widok jej całującej się przyjaciółki, lecz dlatego, że nie mogła znieść, że to nie ona ją całuje. Spojrzała na parę ponownie dopiero gdy usłyszała głos Marka.

- Witaj kochanie

- Witaj - odpowiedziała Maura - Co tu robisz?

Jane nigdy nie pozwalała sobie na nadinterpretacje. To znaczy nigdy, jeśli chodziło o pracę. Jednak robiła to zawsze gdy była świadkiem spotkania tej pary. To była jedyna rzecz, która w tych momentach chroniła ją przed pogrążeniem się w rozpaczy.

Tym razem, ratowała ją myśl, że wyczuła w pytaniu Maury coś na kształt niechęci... nutkę zawodu, że przeszkadza jej i Jane.

- Byłem na dole, bo chciałem zabrać Cię na lunch, ale powiedzieli mi, że poszłaś tutaj, zanieść jakieś dokumenty, więc jestem...

- Och przepraszam Cię, ale umówiłam się już na lunch z Jane.

Mężczyzna spojrzał na brunetkę. Kobieta nie mogła oprzeć się wrażeniu, że Mark darzył ją podobnymi uczuciami, do tych, które sama odczuwała wobec niego.

- Nie sądzisz, że lunch z chłopakiem jest ważniejszy niż lunch z.. przyjaciółką. - Ostatnie słowa wypowiedziała z delikatną ironią wyłapaną jedynie przez Jane. Czyżby Mark wiedział co naprawdę czuła?

Brunetka nienawidziła się za to co miała teraz powiedzieć, ale wiedziała, że musi to zrobić. Maura była szczęśliwa z Markiem i Jane nie chciała być przyczyną ich sprzeczek

- Mark ma rację. - Uśmiechnęła się - Ja zresztą i tak mam jeszcze mnóstwo papierkowej roboty.

- Jesteś pewna Jane? - Czyżby usłyszała w głosie Maury smutek?

- Jasne. - Mimo, że czuła, iż w środku zaczyna pożerać ją czarna dziura, na jej twarzy wciąż gościł pogodny uśmiech. - Wyskoczymy gdzieś innym razem.

Kobiety patrzyły na siebie, milcząc. Obie chciały coś powiedzieć i obie nie wiedziały jak to zrobić. W końcu ciszę przerwał Mark.

- Idziemy? - zapytał zniecierpliwiony

- Słucham? - głos mężczyzny przywrócił ją do rzeczywistości - Tak, chyba tak.

Gdy Maura wstała Mark splótł ich dłonie i pociągnął blondynkę w stronę wyjścia. Tuż przy drzwiach Maura obróciła głowę by uśmiechnąć się do wpatrującej się w nią z tęsknotą przyjaciółki.

You're beautiful. You're beautiful.
You're beautiful, it's true.
I saw your face in a crowded place,
And I don't know what to do,
'Cause I'll never be with you.

Jane zapłakała cicho.

Nie mogła w to uwierzyć. Ona nie płacze. Jest silna.

- Silna i głupia - powiedziała sama do siebie przez łzy - Dlaczego nigdy nie dałam nam szansy? Och, Maura - zapłakała wpatrując się w zdjęcie - Dlaczego nigdy nie powiedziałam Ci jak Cię kocham? Jak uwielbiam kiedy paplasz jak Wikipedia i nie radzisz sobie z innymi ludźmi. Jak tęsknię za każdym twoim dotykiem i spojrzeniem gdy nie ma Cię w pobliżu. Jak każdy twój uśmiech sprawia, że cały świat
wydaje się wolny od zbrodni, bo jak ktoś mógłby zabijać gdy ty się uśmiechasz. Jak zasypiam i budzę się myśląc tylko o Tobie.

But it's time to face the truth,
I will never be with you

Jane zapłakała głośniej i wtuliła twarz i pidżamę Maury.

- I will never be with you - powtórzyła za piosenkarzem.


Nienawidzę smutnych zakończeń, dlatego z całą pewnością ten fik będzie kontynuowany. Mam już napisany ogólny zarys wydarzeń, muszę jeszcze tylko dopracować szczegóły, więc pewnie reszta pojawi się niedługo.

Gwoli ścisłości. Postaci nie należą do mnie, lecz do stacji TNT i Tess Gerritsen, a piosenka "You're beautiful" to własność James'a Blunta.