Bezsenność
Otwierasz oczy. Wiesz, że tej nocy Morfeusz znów nie porwie Cię w swoje sidła. Walczysz więc z bezsennością, niemalże zaczynając się modlić o chociażby parę minut cholernego snu. Byle tylko mózg zregenerował kilka procent sił, tak byś mógł znów racjonalnie i trzeźwo myśleć. Kładziesz się na plecach i wsłuchujesz w otaczającą ciszę, która oplata cię dookoła przez co czujesz się jak w klatce. Wzdychasz sfrustrowany i pocierasz oczy. Masz ochotę na papierosa. Zaciskasz usta i starasz się o tym nie myśleć. Bębnisz palcami o swój brzuch. Niestety dajesz za wygraną i ześlizgujesz się z łóżka. Stąpając bosymi stopami podchodzisz do płaszcza i wyciągasz z niego Pall Mall'e. Zapalasz papierosa i zaciągasz się. Dym nikotynowy wypełnia ci płuca, a twoje pragnienie zostaje zaspokojone. Mógłbyś rzec, że teraz możesz spać spokojnie, lecz będzie to czysty sarkazm zaserwowany dla samego siebie. Otwierasz okno, by wygonić z pomieszczenia smród. Nie żeby on ci przeszkadzał, tylko znając życie mieszkańcy twojego domu znów będą prawić ci kazania, że jesteś ignorantem i w ogóle nie bierzesz pod uwagę ich „abscynentnego" podejścia do tych spraw. Gasisz papierosa o kant parapetu i wyrzucasz go za okno. Stoisz półnagi, a światło księżyca oświetla twoją bladą niczym płatki śniegu klatkę piersiową. Po chwili słyszysz śmiechy dochodzące z ulicy. Wychylasz się i dostrzegasz zakochaną parę idącą za rękę. Prychasz, gdy widzisz jak przystają i zaczynają się całować. Chemia miłosna. Czym jest? Chwilowym uczuciem, które przejmuje nad Tobą kontrolę przez dany okres czasu. Nuda. Możesz się założyć, że cuchnie od zakochanej parki alkoholem na kilometr. Spostrzegasz to zaraz po tym jak dziewczyna zatacza się i upada. Dedukcja równa przedszkolnemu dziecku. Zamykasz okno i zerkasz na łóżko. Zdaje się patrzeć na ciebie i obserwować każdy ruch. Co to, to nie. Nie dasz się mu znowuż zniewolić. Wymykasz się po cichu z pokoju i w kilku susach pokonujesz schody. Podchodzić do drzwi i ostrożnie przekręcasz gałkę. Przygotowujesz się na ciche skrzypnięcie i wchodzisz. Do twoich nozdrzy od razu dobiega znajomy zapach, który już od progu działa na ciebie kojąco. Tysiące myśli przebiegających przez Twoją głowę zwalnia bieg. Punkt kojący tego miejsca spoczywa na łóżku przykryty po same uszy ciepłą pierzyną. Zbliżasz się tam i spoglądasz spod przymrużonych powiek. Twój bystry wzrok pochłania każdą część i partię ciała mężczyzny. Dotykasz kołdrę i unosisz ją. Marszczysz brwi, gdy serce rozpoczyna swoje szybsze kołatanie. Wsuwasz się ostrożnie do rozgrzanego łóżka. Przysuwasz się bliżej i po chwili czujesz ciepło swojego przyjaciela. Kładziesz swoją dłoń na jego klatce piersiowej. Obserwujesz jak unosi się ona w górę i w dół. Oddychacie jednym powietrzem. Opierasz swój policzek na ramieniu śpiącego mężczyzny. Zaciągasz się jego zapachem. Ze stu procentową pewnością stwierdzasz, że dym nikotynowy jest niczym w porównaniu z tym uzależnieniem. Tak, John jest Twoim uzależnieniem.
- Znów paliłeś. – mamrocze półprzytomnie John.
Nie odpowiadasz. Uśmiechasz się przebiegle i przywierasz całym ciałem do doktora. Serce zaraz wysadzi ci klatkę piersiową. Jego bicie zdaje się roznosić echem po całym pokoju. Czy to można nazwać chemią? Nie. Dla ciebie to przywiązanie. Zamykasz powieki, zapach Johna utula cię niczym kołysanka do snu i tym razem Morfeusz porywa cię w swoje szpony.
