Mały sequel do "Darmowych minut". Powstał w czasie wolnej szkolnej godziny, więc poziom z pewnością jest niższy. Mam nadzieję, że i tak wam się spodoba. Jeśli nie... Przepraszam.
-Halo? Naruto, tu twój ojciec...
-Co ty nie powiesz? Widzę przecież twoją facjatę na ekranie...
-... Jesteś pijany!
-No! Zazdrościsz?
-Nie bardzo. Jeszcze mam kaca po wczorajszej imprezce. A miałem głupią nadzieję, że rozmowa z tobą była jedynie wyobrażeniem. Albo mi się po prostu przyśniła. Jak zwykle, musi być inaczej.
-Łał... Fajne masz marzenia! Pozdrów ode mnie kibelek, dobra?
-...Czemu musisz być taki bezczelny po alkoholu, co?! Nie, nikogo nie pozdrowię, bo tak się składa, że już wyszedłem ze swojego więzienia. Zaskoczony?
-No! Łazarz się pojawił?
-Naruto... Jeśli już musisz wiedzieć, bezczelny dzieciaku, to nie. Zamknąłem się na klucz, który cały czas miałem w kieszeni.
-No widzisz? A robiłeś taaaką panikę! A ja jestem od ciebie lepszy!
-Boję się zapytać, co wy tam wyrabiacie... Czy ja słyszałem trzask?
-Niee... A może? Nie, raczej nie.
-To co takiego słyszałem?
-E... No... więc ten teges... A słyszałeś, że w Syberii spadł śnieg?
-...
-Albo to, że lew potrafi zagryźć antylopę? Ekstra nie? Kto by pomyślał!
-...
-No! I jest jeszcze jeden news! Wiedziałeś, że jesteśmy w Japonii? Jak to zobaczyłem, to po prostu...
-...
-No dobra. Sasuke-teme i Shikamaru-baka grają sobie w baseball.
-Baseball?! Niby gdzie?!
-W przedpokoju.
-Jak to w przedpokoju?! Niby jak?! Przecież tam... Czym wy gracie w baseball?
-Czy ty, dorosły facet, nie masz krzty wyobraźni? Prawdziwy artysta potrafi zagospodarować nawet te 5m na 3m.
-2m na 4m.
-A co za różnica?! Jak odejmiemy szafę i dodamy dziurę na drzwi to wyjdzie to samo!
-Przypomnij mi, co miałeś z matmy na koniec ostatniej klasy.
-Połowę czwórki.
-Jak to połowę?
-No połowę. Co ty, dzielić nie umiesz? Jak dzielisz 4 na 2, to masz 2, nie?
-Matematyk się znalazł... 2... Teraz rozumiem.
-Nie mów 2. Połowa 4 brzmi o wiele lepiej. No i, jak zamierzałem ci powiedzieć, Shikamaru-baka rzuca, a Sasuke-teme odbija!
-Wytłumacz mi, czym wy gracie?
-Kompletne beztalencie. Zero wyobraźni.
-Jeszcze jedno bezczelne słowo, a ci przyłożę!
-Przez telefon? A ja myślałem, że zatrzymałeś się na Hitlerze!
-...
-Dobra, dobra. Luzik, tatuś. Nawet nie wiesz, jak wiele zastosowań może mieć parasol, kuchenna rękawica i piłeczka do pingponga.
-Parasol? Który parasol? Skąd ty masz parasol?!
-No... z szafy?
-...Parasole są w schowku. Skąd... wzięliście... parasol?!
-E... Ze sklepu? Była wyprzedaż.
-Tak? Piłeczki pingpongowe też sprzedawali?
-...Tak! Parę jenów za sztukę! Ekstra, nie?
-Naruto. Czy ja mam wsiąść do autobusu i się pofatygować do domu?
-Tatuś, luzik. Wszystko gra.
-Czy ja wymagam od ciebie tak wiele? Czym gracie?
-...No dooobra. Jesteś uparty jak osioł! Wcale nie gramy w baseballa. Gramy... w...
-Zgaduję, że gracie w "Rozwal dom". Kto wygrywa?
-Coś ty taki zachmurzony? Mama znowu ci przywaliła chochelką? Albo... nie jesteś moim tatą!
-...
-Wiedziałem! Jesteś kosmitą. Grubym, włochatym kosmitą. Co zrobiłeś z moimi rodzicami?!
-Podziwiam troskę, Naruto. Obawiam się jednak, że kiedy wrócimy do domu, dostaniesz ostry szlaban na elektronikę.
-Nie! NIE! Wybacz! Przepraszam! To Kiba! Kiba! Wydaję go! To on wypił wam kawę!
-Kawę?! Naruto! Co to był za trzask!?
-Nie wiem, o czym mówisz. Przysięgam na... mojego misia.
-Misia? Jakiego znowu misia? Ty nie masz misia.
-Teraz już mam...
-Co? Niby skąd?
-No... To długa historyja. Słuchaj...
-Historia.
-No mówię, że historyja. Słuchaj! No to było gdzieś na początku. Poszliśmy do ogródka zlać Kibę, bo stłukł nam butelkę sake. Co za pacan! No, nie uwierzysz. Niezdara i w dodatku idiota roku. Kto normalnie podgrzewa alkohol w mikrofalówce?!
-Powiedz mi, że mikrofalówka jeszcze działa.
-Działa! Pewnie, że działa. Tylko zależy, na jakich warunkach.
-Co to znaczy "na jakich warunkach"? Zamknij się, Kakashi. Nie do ciebie, Naruto. Mów.
-No... Potem luknęliśmy, czy jest okej. No i... Można powiedzieć, że mamy opcję zabezpieczającą.
-...Co?
-No, mamy limit czasu i temperatury. Po 5 minutach i po przekroczeniu 25 stopni wywala nam korki. Sprawdzaliśmy to w praktyce. Ale jaki klimat! Mówię ci, najlepsza impra przy świecach.
-Żartujesz, prawda?
-E... No dobra, żartowałem. Nie wspomniałem też o autodestrukcji. Ale uznałem, że to źle wpłynie na twoje zdrowie.
-I tu masz rację. Dobra... TO pobiliście Kibę, tak?
-Co?! A kto ci tak powiedział?!
-No... Powiedziałeś, że poszliście go zlać.
-Bo tak było! Zaciągnęliśmy go do ogrodu, żeby go za to wszystko zlać. I wszystko było okej. Mieliśmy widownię, sprzęt i przewagę. Drań już był na łopatkach, ale...
-Ale?
-Shikamaru nie umie się posługiwać szlauchem.
-...
-Zlał nas wszystkich! I naszą widownię też!
-Widownię? Czyli kogo?
-Twój zestaw krasnoludków. Miały małą lekcję latania... Jeden chyba nawet odleciał to sąsiedniego ogródka, ale nie jestem pewien, który to był. A potem wróciliśmy do domciu i kontynuowaliśmy imprezkę. Zrobiliśmy sobie małe karaoke świetlane!
-Jak to świetlane? Przecież mówiłeś, że wywaliło korki! Nie teraz, Kushina.
-No bo wywaliło. Ale mikrofalówka nadal się paliła. Znaczy się... tliła. Fajnie się śpiewało do nastrojowego tła. Sasuke-teme wygrał. Niech go szlauch utopi.
-...Ale pożaru nie było?
-Zależy, co masz na myśli?
-Jak to co mam na myśli?! Spalony dom, płomienie, straż pożarną...
-A... nie. To takich akcji nie było. Shikamaru miał pożar skarpetek, ale udało się go ugasić bez strat w palcach.
-Że... co?
-No... Ten idiota stwierdził, że sobie wysuszy skarpetki. Tylko że usnął w czasie i się podpalił. Żenada, nie?
-Zostawię to bez komentarza. Naruto, znowu słyszałem trzask. Co to było?
-E... Na pewno chcesz wiedzieć? Bo ja myślę, że nie bardzo. Nie chcesz posłuchać, jak wygrałem misia?
-Jakiego misia?!
-No misia! Takiego puchatego, małego. Choji go przywlókł ze sobą. Graliśmy w butelkę i wygrałem! Przypłaciłem to buzi-buzi z Sasuke-teme, ale się opłacało!
-Naruto... Czy ja dobrze rozumiem? Całowałeś się z Sasuke? Itachi, przestań się na mnie gapić!
-NO! I wygrałem! Stawką był miś, więc teraz mamy w domu misia!
-Mało masz pluszaków na strychu?
-Tylko liski. A poza tym, miś nie jest pluszakiem.
-...To co to jest?!
-Miś to kotek. Taki mały, puszysty. Zżera chrupki.
-Naruto. Oddaj tego kota Chojiemu. Jasne?
-Ale miś będzie smutny...
-Guzik mnie to obchodzi. Żadnych zwierząt!
-Tato... tatusiu... będę płakać!
-Zero zwierząt! Jasne?
-Dobra. Ale kupisz mi grę.
-Nie. Co z tymi trzaskami?!
-Ojejku... Się uparłeś. Dobra. Chcesz znać prawdę?! Okej! Pamiętasz, jak mówiłem ci, że pocałowałem się z Sasuke?
-Staram się zapomnieć.
-No... On nie zniósł tego najlepiej. Pobiegł do łazienki i zwymiotował, a Sai-baka zamknął go na klucz.
-...
-No i... na początku to nawet było zabawne, że nas błagał, ale... Teraz to się zrobiło trochę irytujące.
-To go wypuśćcie!
-W tym jest problem...
-To znaczy?
-Sai... Odbiło mu po drinku z mlekiem i sake i... połknął klucz.
-SŁUCHAM?!
-No nie czepiaj się mnie! To jego wina! Ja nie zamykałem tego teme w łazience. A poza tym, miś cię pozdrawia. I prosi, żebyś...
-Naruto. Nie wiem jak, ale masz odzyskać klucz do łazienki. I dobrze ci radzę, żeby był czyściutki jak wrócimy do domu. Najlepiej wrzuć go do wrzątku!
-Nie będę grzebać w tyłku Saia! Ty wiesz, co on może żreć?!
-Nie obchodzi mnie to!
-Phi. Jesteś zły. Nie lubię cię! Foch. Nie powiem ci o garażu w takim wypadku.
-...Co się stało z garażem?
-E... Nie powiem ci!
-Mam tam przyjechać?
-Lepiej nie. Dobra, powiem ci. Neji chciał oglądnąć mecz. Ale pilot nie działał. To się wściekł i... trochę go potłukł.
-A co ma mecz z garażem?!
-To, że pilotem do bramy nie da się włączyć telewizora!
-...Masz 5 godzin, Naruto.
-Ale...
-Żegnam.
