Akcja toczy się po zakończeniu obu seriali (Danny Phantom i Awatar Legenda Aanga). Dokładniej: 'Danny Phantom'- miesiąc po ostatnim odcinku, 'Awatar Legenda Aanga'- 3 lata po ostatnim odcinku ;)

To był spokojny dzień w Amity Park. Danny zmierzał do szkoły przechadzając się obok ratusza, gdzie w rzeźbie został przedstawiony jako wybawiciel świata.

„Hejka Danny!"- zawołał Tucker podbiegając do przyjaciela. „Niezłe, co nie?"- stwierdził patrząc z dumą na rzeźbę przed ratuszem miasta.

„Taaa…"- westchnął chłopak „Nie mogę uwierzyć że to koniec ukrywania się" „Chociaż zaczyna mi brakować czasów Dannego Phantoma i Dannego Phentoma postrzeganych przez wszystkich jako innych ludzi."- rozmarzył się.

„Stary, co cię ugryzło?"- szturchnął go Tucker „Masz doła czy co?"

„Ja nie mam doła. Ja po prostu…"- nie potrafił dokończyć. „Dobra, mam doła ale nie wiem dlaczego"- spasował i oboje poszli drogą przez park.

„Teraz każdy będzie wiedział kto ratuje ich z opresji związanych z duchami. Kto naprawdę ich ratuje"- powiedział Tucker wyróżniając słowo 'naprawdę'.

„No niby tak, ale teraz nie będę miał normalnego życia… A poza tym fajnie było się ukrywać podczas transformacji."

„Teraz jest jeszcze lepiej! Nie musisz już marnować czasu na ukrywanie się. I belfrowie w budzie rozumieją dlaczego nie masz zadań czy się nie uczysz. A poza tym laski…"- uśmiechnął się na myśl o tym ostatnim „Człowieku jak ja bym chciał mieć takie życie!"- krzyknął unosząc ręce w górę.

Danny westchnął cicho i nie miał zamiaru podawać już więcej argumentów, bo wiedział że choćby były twarde i proste, jego przyjaciel i tak by ich nie zrozumiał.

Tucker szedł jak zwykle mając w ręku palmtopa i oczy skierowane na swój 'skarb'.

„O, Sam napisała żebyśmy po nią wpadli"- ogłosił chłopak.

„Nie, znowu"- jęknął Danny „Jej rodzice zaczną mnie o wszystko wypytywać po raz kolejny" „Może Sam się nie obrazi, jeżeli pójdę prosto do szkoły?"- zapytał z nadzieją.

„Oh, Danny"- westchnął chłopak z beretem i pociągnął go za nadgarstek, do białej willi. „Nie poświęcisz się dla niej?"- zapytał „wiesz ile czasu czekałem żeby was…"-zaczął.

„dobra, dobra"- przerwał mu Danny „Nie musisz setny raz mówić jak to 'długo na to czekałeś'" „Dobra, idę po Sam"- dał za wygraną i przycisnął ręką dzwonek.

Drzwi otworzyła dobrze mu znana gotka.

„Hejka Danny"- uśmiechnęła się „Zwijamy się póki starzy cię nie zauważyli"- popchnęła go lekko do tyłu i zamknęła drzwi. „Hej Tucker"- przywitała się z przyjacielem.

„I co Danny? Nie było tak źle"- stwierdził Tucker.

Chłopak uśmiechnął się i szturchnął go w ramię.

„Ałć"- jęknął Tucker pocierając się o bolące miejsce. „Nie bądź taki agresywny".

Sam i Danny zaczęli się śmiać a Tucker lekko oburzony poszedł razem z nimi do szkoły.

Gdy stanęli pod bramą do liceum, Dannego zaczęła boleć głowa. Codziennie to samo. Brakowało mu tego 'dreszczyku' i wolał być nękany przez Dasha niż być bohaterem. Każdy ranek wygląda tak samo. Każdy dzień, tydzień i miesiąc trwa tak samo! To jest już monotonne!

„Hej Danny"- powiedziała zalotnie Paullina machając do niego.

Danny patrzyła na nią, dopóki nie zniknęła za drzwiami liceum. Chłopak nadal ulegał jej urokowi, chociaż nie tak samo jak przedtem. Teraz nie mógł, lub nie chciał. Sam nie wiedział tego dokładnie.

„Ta, ubierz miniówę i odbij komuś chłopaka"- burknęła Sam patrząc wrogo na Paulinę ubraną w krótką spódniczkę i jasny top bez ramiączek.

Cała paczka po lekcjach poszła do Nasty Burgera.

„Odkąd zwołałeś wszystkie duchy do pomocy, nie atakują cię."- zauważyła Sam jedząc kanapkę z tofu.

„Tak, w ogóle jest tutaj nudno od tamtego czasu"- jęknął Tucker podpierając ręką głowę.

„Ej, to co ja mam zrobić?"- Danny zapytał już lekko poddenerwowany.

Jego przyjaciele westchnęli i każdy zajął się swoimi rzeczami. Sam kończeniem jedzenia, Tucker… palmtopem.

„Zastanawiam się po co mi te moce"- powiedział pół-duch wracając z przyjaciółmi do domu. „Może się ich pozbędę".

„Nie, Danny! Nie!"- zaprotestowała Sam „Wtedy, gdy pozbyłeś się mocy świat zaczął cię potrzebować. Może i znowu tak będzie. A poza tym"- zrobiła się lekko czerwona „To Danny bez mocy to nie jest już ten Danny"

„Um, dzięki"- odparł chłopak także się rumieniąc.

„Fuj! Wieje tu romantyzmem!"- wtrącił Tucker nie odrywając oczu od swojego 'skarbu'.

Z twarzy Sam zniknął nerwowy uśmiech i kopnęła chłopaka w kostkę.

„Ała!"- wrzasnął „Dlaczego jesteście dzisiaj tacy agresywni?"

„A może to ty jesteś dzisiaj nadzwyczaj zrzędliwy?"- odparł Danny „Zawsze jesteś denerwujący, ale dzisiaj jesteś gorszy niż zazwyczaj. Rozumiem, brakuje ci walki z duchami…"

„Danny…"- powiedział Tucker pukając go w ramię.

„Nie przerywaj mi." "Wiem że ci tego brakuje ale mi także. Ale ja już nie przywrócę dawnych czasów. To niemożliwe więc pogódź się z…"

„Danny!"- wrzasnął chłopak patrząc z przerażeniem w niebo.

„Co?"- odparł wściekły brunet.

„Zastanawiałeś się na co ci te moce? No może na to coś!"- wskazał na gigantycznego, zielonego ducha latającego nad nimi.

Kilka sekund później Danny już jako duch wszczął walkę z 'tym czymś'.

Trwała ona kilka minut, a duch wydawałby się jakby niezniszczalny, za to Danny tracił siły.

Wystarczyła chwila nieuwagi i wraz z przyjaciółmi został zamknięty w zielonej klatce, która została wepchnięta do wielkiego wiru…