Strzelać powinni tylko ci, którzy gotowi są zginąć.

Postać w masce rzuciła się pędem ku stojącemu na podeście imperatorowi, Lelouchowi vi Britannia. Jego peleryna powiewała dramatycznie na wietrze. W dłoniach dzierżył miecz, którym gotowy był zadać ostateczny cios i położyć kres dyktaturze w tym państwie. Oto prawdziwy Zero. Największy sprzymierzeniec sprawiedliwości… Czarnowłosy uśmiechnął się lekko.

Zostaniesz bohaterem, Suzaku.

Czas zatrzymał się w miejscu, gdy ostrze wbiło się w jego ciało, rozrywając skórę, tkanki i narządy wewnętrzne. Poczuł ból, jakby ktoś przypalał go żelazem w tym miejscu. Dobrze. Plan się powiódł. Z ust jednak nie schodził mu delikatny uśmiech. Umierał, ale… W pobliżu jest Nunally. Jest Suzaku. Kallen. Wszyscy znaczący dla niego ludzie. Dla niego, nie dla Zero.

Tłum zamarł. Nikt nic nie mówił, jedynie wiatr smęcił swoją pieśń nad głowami ludzi. Lelouch opadł bezwładnie na ramię Suzaku ukrytego za maską. Jego przyjaciel drżał. Płakał.

-Żałujesz mnie… Chociaż cię zdradziłem? – Szepnął imperator, łapiąc ostatnie oddechy życia nasycone zapachem najlepszego przyjaciela. Tyle lat razem, a ten zapach… Dlaczego nie zdał sobie sprawy, jak bardzo jest mu drogi?

-To Zero mnie zdradził. Nie ty – usłyszał. Więc i on mu wybaczył. Przymknął oczy i położył zakrwawioną dłoń na masce, wyobrażając sobie, iż dotyka ciepłego policzka Suzaku. Ostatnie sekundy. Teraz może się odsłonić. Pozwoli, by ktoś przejrzał jego strategię w kolejnej… Ostatniej. Partii szachów.

-Byłeś dla mnie najważniejszy… - Powiedział cicho. Poczuł kolejne drgnięcie. Tak. Nigdy byś się tego nie spodziewał, prawda?

Lelouch ucałował delikatnie maskę, słysząc, jak Kururugi łka niemal na głos. Już za późno dla nich obu.

-Żegnaj.

Zero wyciągnął miecz i pozwolił, by ciało ostatniego imperatora zwaliło się w dół podestu. Tłum zaczął głośno skandować jego imię, obwieszczając tym samym nadejście nowej ery dla świata.

Gdyby nie te dziesięć sekund na podeście… Być może Zero nie zniknąłby z kraju kilka godzin później.