Mae g'ovannen! Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce, i tak powstaje mój pierwszy fanfic. Ten krótki rozdzialik to swego rodzaju demo, jeśli mam pisać dalej-koniecznie dajcie znać! Ta historia jest dla was, Legriel shippers z Polski.
Wzięłam głęboki oddech i od razu tego pożałowałam. Pożałowałam tego, że w ogóle odzyskałam przytomność. Ból promieniował z każdej, nawet najmniejszej części mojego ciała; czułam każdego siniaka pulsującego na mojej skórze.
Ignorując kłucie w klatce piersiowej i ogłuszający ból głowy, podniosłam się na łóżku. Rozpoznawszy pomieszczenie, w który się znajduję, poczułam ulgę – była to moja komnata w pałacu króla Thranduila. Nie zdążyłam dokładnie się rozejrzeć, gdy nagle u mojego boku pojawiła się smukła postać elfki w białej szacie. Uzdrowicielka złapała mnie za ramiona i delikatnie zepchnęła moje ciało z powrotem na poduszki.
„Musi pani teraz wypoczywać, pani kapitan." - Powiedziała, poprawiając pościel. – „Odniosła pani naprawdę poważne obrażenia."
„Długo… czy długo byłam nieprzytomna?" – Nie mogłam uwierzyć, że to mój głos. Zazwyczaj dźwięczny i melodyjny, teraz był ledwo słyszalny i chrapliwy.
„O tak." – Odpowiedziała ciemnowłosa elfka, jednocześnie podając mi kielich napełniony wodą. – „Przez ponad tydzień… Ernil bardzo się o panią martwił." – Dodała, puszczając mi oczko i ukazując rząd idealnie białych zębów w uśmiechu.
Omal nie zakrztusiłam się wodą, którą łapczywie piłam. Legolas żyje, co za ulga! Kamień spadł mi z serca, że przynajmniej on wyszedł cało z tej rzezi. Wciąż kaszląc oddałam uzdrowicielce opróżniony już kielich i zapytałam cicho: „Czy mogłabym zostać na chwilę sama?" Po chwili zastanowienia elfka skinęła głową i opuściła komnatę, rzucając mi na odchodne: „Proszę nie wstawać z łóżka."
Gdy tylko drzwi się za nią zamknęły, poczułam, że coś we mnie pękło. Z moich oczu popłynęły strumienie łez, gdy powoli dotykałam bandaży, pokrywających niemal całe moje ciało. W jednym momencie powróciło wspomnienie Bitwy Pięciu Armii - tak wyraźne, jakbym uczestniczyła w niej po raz drugi. Powrócił widok, który nie opuści mnie do końca życia – ciała ludzi, elfów i krasnoludów pomieszane razem z truchłem orków, rzeki krwi i Kili - zimny i nieruchomy. Martwy. Ból fizyczny, który jeszcze przed chwilą wydawał się tak potworny i nieznośny, teraz zszedł na drugi plan. Dałabym wszystko, byle tylko znów móc objąć ciemnowłosego łucznika, pocałować go, albo chociaż należycie pożegnać. „Czemu nie mogłam umrzeć razem z nim? Czemu to ja muszę zawsze obserwować śmierć bliskich w tym strasznym poczuciu bezradności?" – Myśli kołatały się w mojej głowie niczym ptak uwięziony w ciasnej klatce.
Nie wiem jak długo szlochałam, nie dbałam o to. Wiem natomiast, że pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się płakać tak długi czas – zazwyczaj kiedy czułam się smutna lub bezradna, zaszywałam się na polach treningowych i strzelałam z łuku, dopóki nie poczułam bólu rozsadzającego moje mięśnie. Dziś, cóż… ledwo poruszałam kończynami, więc nie zostało mi nic innego, niż rozpacz nad moją żałosną egzystencją. Całkowicie odcięta od rzeczywistości myślałam o przyjaciołach, których śmierć oglądałam tak często, rodzicach i przede wszystkim o krasnoludzie, który posiadł moje serce. Z letargu wyrwało mnie delikatne pukanie do drzwi. Wycierając policzki i zapłakane oczy gwałtownie poderwałam się do pozycji siedzącej, co spowodowało bolesne ukłucie w klatce piersiowej i zawroty głowy. Musiałam szybko doprowadzić się do porządku, nikt jeszcze nie widział kapitan straży Leśnego Królestwa płaczącej i tak miało pozostać. Pociągnęłam nosem i usiłując udać swój „normalny" głos powiedziałam głośno: „Goheno nin, ale teraz chcę być sama."
„An ngell nîn Tauriel, chciałbym zamienić z tobą tylko parę słów." – Momentalnie zastygłam. Znałam dobrze ten głos, należał on do kogoś, komu nie mogłabym odmówić. Do kogoś, kto zawsze zajmował w moim sercu specjalne miejsce. Był to głos mojego Pana, a zarazem najlepszego przyjaciela – Legolasa.
Dajcie znać, czy mam pisać dalej! Jestem otwarta na wszelkie uwagi, propozycje i opinie. Pozwoliłam sobie użyć kilka zwrotów w języku Sindarin:
Ernil – książę
Goheno Nin – przepraszam
An ngell nîn – proszę
Zapraszam serdecznie do czytania dalszych rozdziałów, Novaer!
