Nazywam się Narane Shota, mam szesnaście lat. Wiem, mam okropne chłopskie imię. Tak mógłby się nazywać syn mojego ojca, gdyby to był syn, a nie córka. Ja jednak, wbrew woli ojca (i bezsensownym proroctwom mnicha Rotensao-Ao), urodziłam się dziewczynką, a imię otrzymałam po którymś tam wuju taty. Chyba do samego końca tata nie mógł pogodzić się z tym, że nie okazałam się być synem, więc chociaż imię mam męskie. Klan mojego taty – Narane – jest od początków Konohy najznamienitszym wytwórcą broni dla shinobi. Mój pradziadek, Narane Kotobo, był płatnerzem. Jego miecze zamawiali najlepsi samurajowie i nigdy jeszcze katany od Narane nikogo nie zawiodły. Mój dziadek, Narane Hatodo, nie był aż tak utalentowany jak jego ojciec, za to miał niezwykłe dłonie, idealne do dłubania i precyzyjnych robót, więc dziadek Hatodo usadził babcię Karai przy finansach i papierkowej robocie (babcia lubi takie rzeczy, w dodatku jest poukładana i systematyczna), a sam zajął się warsztatem rodziny Narane i rozszerzył jego działalność o produkcję ostrzy kunai, shuriken i sai, a także opasek z symbolem Wioski Ukrytej w Liściu. Fakt, że miał czterech synów i dwie córki bardzo pomógł mu w prowadzeniu interesu. Dziadek był bardzo dobrym przedsiębiorcą i organizatorem pracy. Był, bo na wieść, że kataną zrobioną własnoręcznie przez niego został wymordowany prawie cały klan Uchiha, dziadek popełnił seppuku. Dzień po straszliwej rzezi dokonanej na klanie Uchiha przez jednego z jego znakomitych członków, Uchihę Itachiego (pamiętam go, piękny chłopak i bardzo zdolny; miałam osiem lat, kiedy zabił swoją rodzinę), babcia Karai znalazła w warsztacie martwego dziadka z jego własnym dziełem wbitym w brzuch, leżącego w kałuży krwi. Mocno to przeżyłam, bo kochałam dziadka Hatodo i to właśnie on osobiście nauczył mnie wytłaczać na ostrzach symbol naszego klanu, dwie skrzyżowane ze sobą katany, jedna naga, druga schowana w pochwie, wpisane w okrąg. Na pogrzebie było dużo osób, przyjechał też wujek Tazaro.
Wujek Tazaro jest starszym bratem mojego taty i najstarszym synem Narane. Wujek Tazaro odziedziczył talent po swoim dziadku i w wieku trzydziestu lat wyjechał do Kraju Żelaza, gdzie wykuwa miecze dla najlepszych samurajów tamtejszej armii. Wujek Tazaro ma pięćdziesiąt osiem lat, nie ma żony ani dzieci, nie ma też żadnych terminatorów, którzy mogliby uczyć się od niego fachu. W listach do mojego taty pisze, że żyje mu się wspaniale, kocha swój domek i okolicę. Tata za każdym razem, kiedy otrzymuje list od wujka, zamyka się w sypialni, nie wpuszcza do niej mamy, tylko wyje ku niebiosom, że to okropne, że jak taki utalentowany człowiek śmie żyć samotnie i nie mieć męskiego potomka, który mógłby przejąć jego warsztat i pielęgnować rodową tradycję. Moim zdaniem to nie jest aż taka tragedia, że wujek nie ma dzieci, bo aż strach pomyśleć jakie okropne imię nosiłaby jego córka, skoro ja, córka płatnerza, mam na imię Shota. Chociaż nie jestem przekonana, czy wujek nazwałby córkę równie ordynarnie. Kiedyś udało mi się podprowadzić list od wujka, bo myślałam, że do taty napisała jakaś kochanka (widziałam kiedyś obok centrum rozrywki w Konohagakure plakat filmu „Listy do kochanka") i chciałam się upewnić, żeby powiadomić później mamę. Miałam wtedy sześć lat. List był niedługi i zwięzły, na końcu zaś były pozdrowienia dla mamy i dla mnie:
Trzymaj się, Młody i pozdrów swoją piękną Satsu, oraz waszą Małą, okaleczoną niechlubnym imieniem.
PS Jak można tak skrzywdzić dziecko i nadać jej (JEJ, to jest córka, jełopie) imię po największym rozpustniku w rodzinie...
Awanturę wywołaną moimi zapędami detektywistycznymi (zapytałam mamę co znaczą słowa „jełop" i „rozpustnik", na co mama z kolei zapytała mnie skąd ja takie brzydkie słowa znam i wyszła prawda o liście i poprzednim właścicielu mojego imienia) słyszała wtedy chyba cała Konoha. Tata krzyczał na mnie, mama krzyczała na tatę, a ja krzyczałam wniebogłosy.
– Jak mogłeś dać jej takie imię!? Już nawet nie chodzi o to, że jest męskie i nie dla takiej delikatnej dziewczynki!
– Oj, to tylko parę romansów, chyba, nie pamiętam... Ostatecznie człowiek już nie żyje i nie ma o co się żreć, Satsu, nie ma co oceniać imienia po imienniku, zresztą chyba jest uniwersalne i jakoś z tym żyje...
– Jakoś z tym żyje?! A czy Sho-chan mówiła ci może, że dzieci w przedszkolu złośliwie pytają ją co ma w majteczkach, bo nie mają pojęcia skąd ma to męskie imię?
– Tak pytają?
Nie chciałam, żeby mama mówiła o tym tacie, to miał być nasz sekret. Co prawda tata współczuł, ale obłudnie, bo przez następne trzy dni nie mogłam nigdzie znaleźć moich ulubionych lalek w strojach ANBU (uwielbiałam te ubranka ANBU dla moich lalek, tak jak wszystko inne, co było związane z pracą shinobi). Z kolei mama mściła się na tacie, że zataił przed nią tak ważny fakt dotyczący mojego imienia, że przez trzy dni po tamtej okropnej kłótni jedliśmy na obiad pierożki w sosie sojowym (tata nie znosi sosu sojowego. W końcu jednak tata nie wytrzymał tych cichych dni (bardziej chyba jednak nie wytrzymywał sosu sojowego, którym mama ze swoim słynnym „okropnym uśmieszkiem" polewała mu obficie pierożki) i mama zrobiła na obiad ryż z ulubionymi warzywami taty i kawałkami indyka, a ja odzyskałam swoje lalki (tata chował je w swojej szafce w łazience).
Tata jest drugi z rodzeństwa, jest dokładnie o dziesięć lat młodszy od wujka Tazaro. Jest też jakieś sto razy przystojniejszy od wujka. Tato zawsze był bardzo przystojny i młodo wyglądał. Mama lubi mówić, że generalnie tata ma mnóstwo cennych zalet, ale największą z nich jest to, że jest od niej starszy o dziesięć lat i wygląda, jakby był w jej wieku. Czasem myślę, że tata uważa podobnie – mama jest od niego młodsza o dziesięć lat i wygląda, jakby była młodsza o dziesięć lat od samej siebie. Uroda jest główną cechą mojego domu (no, może poza naszym rodowym zajęciem). Nie chcę być nieskromna, ale jestem bardzo ładną dziewczyną. Babcia Renge, mama mojej mamy, lubi mówić, że jestem najlepiej obdarowanym przy narodzinach dzieckiem na świecie – zdobyłam przy narodzeniu prezenty materialne od różnych członków rodziny, ale też najlepsze cechy wyglądu od swoich przodków i rodziców. Dziadek Botō, tata mamy, mówi, że kiepskie mam tylko imię. Ale to mówi większość ludzi na całym świecie – oprócz taty. Tak sobie czasem rozmyślam i dochodzę do wniosku, że piękny wygląd objawia się w rodzinie mojego taty u co drugiego dziecka. Mama też jest bardzo ładna, ale jest jedynaczką, więc nie ma jej co porównywać z jakimkolwiek rodzeństwem, którego przecież nie ma. Ciocia Inoni jest niedużo starsza od mojej mamy i jest młodszą o osiem lat siostrą mojego taty i jest gruba. Właściwie ciocia Inoni jest niebrzydka, ale jej ewentualna niknie wśród dwóch podbródków i ogromnym biuście (ma sto osiemnaście centymetrów w obwodzie, więcej od Hokage!). Ciocia Inoni świetnie gotuje i chyba właśnie dlatego ma męża, wujka Rena, który jest bardzo wysoki i umięśniony i uwielbia kuchnię cioci. Sam wujek jest kompletnym paliwodą. Razem z ciocią mają dwóch synów – bliźniaków, na szczęście dwujajowych. W przyszłym roku przystąpią do egzaminu na chuunina. Kanta i Yoshi mają różne twarze, ale bardzo podobne charaktery. No i są ode mnie tylko o rok młodsi, więc nietrudno nam się dogadać. Lubię z nimi przebywać – uczą mnie podstaw samoobrony. W grupie mają najlepsze oceny z praktyki, za to z teorii są straszni. Nigdy nie rozumiem, kiedy próbują mi coś wyjaśnić. Rozumiem dopiero, kiedy mi pokażą. Kanta i Yoshi dobrze wiedzą, ze całe życie marzę o byciu kunoichi i z całego serca zazdroszczę im nauki w Akademii Ninja! Yoshi mówi, że jestem ofiarą niespełnionych ambicji „wujka Rentetsu". Kanta się z tym zgadza i dopowiada, że gdybym była „Shota-kun" zamiast „Sho-chan", mogłabym więcej zdziałać. JA jestem dziewczynką (o męskim imieniu, ale jednak dziewczynką) i według taty jestem zbyt delikatna, żeby być ninją, natomiast do okropnej (i nudnej!) pracy przy produkcji broni dla ninja jestem idealna. Ciocia Inoni uważa, że dla mnie ani jeden, ani drugi fach nie jest odpowiedni, za to ona, gdyby miała taką córkę, dałaby ją gdzieś do telewizji lub do filmu, bo te okropne dziewczyny, które pracują w telewizji dzięki nepotyzmowi i swoim układom, są zwyczajnie brzydkie (ciocia uwielbia oglądać telewizję; w pracowni ustawiła malutki telewizor i chcąc nie chcąc słucham tych różnych „okropnych i brzydkich" prezenterek, kiedy ostrzę kunaie).
Osobiście nie uważam, że wygląd miałby mi przeszkadzać w byciu kunoichi. Często widuję dziewczyny-shinobi w moim wieku i nie umiem powiedzieć o nich, że są brzydkie. Fakt, nie są ideałami na nieziemskich nogach, ale są ładne na tyle, żeby wzbudzać zainteresowanie chłopców. Kanta i Yoshi zgodnie wzdychają do dziewczyny z klanu Yamanaka, Ino. Ino jest naprawdę bardzo ładna, niebieskooka, o blond włosach za pas. I jest shinobi, w akademii na wyższym roku niż Kanta i Yoshi. Moja własna ciocia, Ichine, najmłodsze dziecko dziadka i babci Narane, jest skrytobójcą w oddziale ANBU, a jest naprawdę ładna! Tata jednak mówi, że ja to wszystko źle rozumiem, bowiem on twierdzi, że uroda absolutnie nie przeszkadza w byciu kunoichi, ale jemu jest bardzo szkoda takiej pięknej córki.
– Jakoś nie było ci szkoda, kiedy nazwałeś mnie Shota...
– Znów zaczynasz... Kochanie, nic nie rozumiesz. Szkoda by było, gdybyś się okaleczyła podczas jakiejś walki!
– Tato, gdyby wszyscy myśleli w ten sposób, to ochrona wioski byłaby wybrakowana i spaczona! Jedną trzecią oddziałów shinobi stanowią kobiety, ciocia Ichine mi mówiła!
– No tak, ale ciocia Ichine jest feministką...
I to koniec tematu. Według taty, jeśli kobieta jest feministką, to nie warto z nią nawet gadać, trzeba trzymać się z daleka. Żona wujka Tento, ciocia Sora, też jest feministką! No ale przy wujku Tento trudno być feministką. Wujek Tento jest o jedenaście lat młodszy od taty i jest do taty bardzo podobny. Ciocia Sora, która jest feministką, jest w sumie bardzo ładna, ale ma krótko ścięte włosy i jest po operacji żuchwy, więc jej twarz szpeci blizna. Mają jedenastoletniego syna, Nenda, który wygląda jak swój miniaturowy ojciec. Nenda niedawno został geninem i ma już opaskę ninja, którą dał mi do przymierzenia. Byłam wniebowzięta, jednak na tej zakazanej praktyce przyłapał nas kolega z drużyny Nendy, Itoshi, który zagroził, że naskarży na Nendę senseiowi, jeśli ja nie zrobię mu (Itoshiemu) kunaia z jego imieniem na specjalnie zamówienie. Powiedziałam, że dostanie pięcioprocentową zniżkę, jeśli będzie go używał z dumą i we właściwym celu. Przystał na taki układ, więc zabrałam się szybko do kucia noża dla mojego pierwszego osobistego klienta. Tata nie znał całej prawdy o historii tego zamówienia, ale był bardzo dumny z mojej postawy i powiedział, że jest dumny z nazwiska Narane, kiedy widzi, że zachowuję się jakbym również była z mojego nazwiska dumna. Przecież jestem!
Wszyscy w naszej rodzinie są bardzo dumni ze swojego nazwiska, nawet jeśli nie zajmują się naszą klanową profesją. Wujek Arai jest młodszy od taty o trzynaście lat, ale jest dość tęgi i łysieje. To właśnie wujek Arai robi katany dla ANBU, a jego żona, ciocia Ganke jest od niego starsza o trzy lata i rządzi całą rodziną wujka, oprócz samym wujkiem (czyli właściwie tylko ich synami). Ciocia Ganke jest artystką i to właśnie ona zdobi rękojeści katan, chociaż aktualnie bardziej zajmuje się ich młodszym synem, Fube, który ma dopiero cztery lata, lubi jeść nietypowe rzeczy (zwłaszcza piasek, liście i mydło w kostce) i już zdążył zadać „trudne pytanie" każdemu członkowi naszego klanu. Niestety rodzina nie ustaliła jedynej słusznej wersji, więc mały Fube od każdego dowiedział się nieprawdopodobnych rzeczy na temat tego skąd się wziął, niestety żadna z teorii nie była ze sobą zgodna. Osobiście uważam, że nie powinno się okłamywać dziecka, ale całej prawdy też nie można wyjawiać czteroletniemu chłopczykowi, dlatego też na jego pytanie odpowiedziałam zdawkowo:
– Wyszedłeś z brzucha swojej mamusi.
– Ale Shota-san, jak tam wszedłem?
– Nie wiem, nie było mnie przy tym, musisz zapytać o to swoją mamę, Fube-chan.
– Hongo-chan mówi, że przyniosło mnie stado wilków i chciało zjeść, ale tatuś mnie obronił. (Hongo to dziewięcioletni brat Fube)
– Bo Hongo jest fantastą. Nie było go przy mamie, kiedy pojawiłeś się w jej brzuchu, więc nie wie i wymyśla historyjki. Nie słuchaj go zbyt uważnie.
Reszta rodziny jakoś tak średnio sprostała zadaniu. Mój tata oczywiście dał popis na całej linii i wyjaśnił mojemu kuzynowi, że w szpitalu są takie specjalne pudełka na dzieci, które mają kabelki, bo przez te kabelki tworzą się dzieci. I kiedy już są wystarczająco wytworzone, to wybiera się jakieś dla siebie i po prostu jest wtedy twoim dzieckiem (brawo, tato, przez siedem lat karmiłeś mnie tą samą bajką, jednak koleżanki ze szkoły zaprosiły mnie kiedyś na pidżama-party i podczas oglądania filmu dowiedziałam się wszystkiego na temat rozmnażania). Moim zdaniem Fube najlepiej by zrobił, gdyby zapytał ciocię Ichine. Ciocia Ichine ma dwadzieścia dziewięć lat i jest najmłodszą córką Narane. Uważam, że – zaraz po mojej mamie – ciocia Ichine jest najfajniejszą kobietą na świecie. Jest skrytobójcą w ANBU i feministką. Nie mieszka z nami w rodowej rezydencji, tylko wynajmuje małe mieszkanko w centrum Konohy. Mieszka w nim sama i utrzymuje niewiarygodny antyporządek (tata uważa, że feminizm rozpuszcza kobiety, co nie jest prawdą, bo ciocia Sora też jest przecież feministką, a ma męża, syna, a w ich części klanowej rezydencji panuje absolutny porządek i jest tak sterylnie jak na sali operacyjnej). Widujemy się jednak prawie codziennie, bo ciocia wpada do nas na obiady, gdyż sama nie gotuje – nie ma czasu, bo praca w ANBU jest wymagająca. Dzięki cioci Ichine oddział skrytobójców jest zawsze najprędzej obsługiwany przez NARANE – BROŃ. Kiedyś pożaliłam się cioci, że nie mogę być shinobi, bo tata, bo niby rodowa tradycja (to nie fair, Kanta, Yoshi (no, oni to akurat są Narane Kōta, Kōta po swoim ojcu) i Nenda jakoś są Narane, a nie dotrzymują rodzinnej tradycji!), bo delikatność, takie głupoty, a ja chcę po prostu być kunoichi i zamiast wytwarzać broń, chcę nią walczyć.
– Każdemu pisany jest inny los, Sho-chan. Spójrz na to z innej strony – twoje shurikeny są używane w walce, każdy shuriken jest oznakowany naszym klanowym symbolem, a na osobistych zamówieniach wytłaczasz swój własny znak produkcyjny. Zatem też masz wkład w walkę, bez twojej broni nie moglibyśmy walczyć w imię Konohy. Nie możesz brać czynnego udziału na polu walki, ale za to możesz doskonalić warsztat w pracowni i produkować coraz lepsze ostrza, które będą miotane w obronie Konohy.
Witajcie. W zamyśle miała to być jednoczęściowa fantazja na temat cywilnej dziewczyny, której ojciec jest płatnerzem i takie samo zajęcie przewidział dla córki. Jednak stwierdziłam, że dlaczego nie mogłabym stworzyć całkiem nowej, rozbudowanej historii, której bohaterowie mają własny charakter i wygląd, imiona i nazwiska, właściwe sobie zajęcia, a nie są tylko cieniami, które służą mi do pisemnego wyżycia. Nadając imiona i nazwiska moim postaciom kompletnie nie miałam pojęcia co znaczą posklejane przeze mnie sylaby. Wiem, że imię głównej bohaterki i jednocześnie narratorki - Shota - nie znaczy nic, nazwisko też. Za to dość zaskakujące są znaczenia imion innych członków klanu Narane - np. dziadek Hatodo to "lew morski" (tak przynajmniej oznajmił zawsze uczynny tłumacz Google).
Dzielę się z Wami moją pracą, może przypadnie Wam do gustu i będziecie czytać następne części. Nie przewiduję jakiejś konkretnej liczby rozdziałów. Zamierzam oczywiście skończyć tę historię, ale kiedy i w jakich okolicznościach - nie wiem. Dla informacji - aktualny czas, w którym znajduje się bohaterka i snuje swą opowieść to czas po powrocie Naruto do wioski, jeszcze przed inwazją Paina na Konohę - czyli można powiedzieć początek Shippuudena.
Zapraszam do wyrażenia opinii na temat mojego fanfica, wszelkie uwagi i spostrzeżenia zamieszczajcie w komentarzach. Pozdrawiam.
