Długowłosa brunetka siedziała przy stoliku z kuflem piwa w ręce. Jej wyraz twarzy dla jakiegokolwiek obserwatora świadczył, że jest bardzo skupiona na tym co mówi jej znajoma zajmująca miejsce naprzeciwko niej, ale można to uznać tylko za połowiczną prawdę. Z początku konwersacji, a raczej monologu Max pochłaniała każde słowo starając się zapamiętać jak najwięcej informacji, jednak po jakimś czasie zaczęła wszystko dokładnie analizować i wtedy w barze obecna była już tylko ciałem.
„Miasto z dzielnicą pełną transgeników. Kolejne zgrupowania. Pierwszy raz mamy oficjalne dane z poza Seatlle, tylko co nam to daje skoro ciągle się ukrywamy? Ale gdyby tak… Gdybyśmy zgromadzili się wszyscy w jednym miejscu, ustalili jeden wspólny plan! Stanowilibyśmy prawdziwą siłę nie do przebicia. Tylko patrząc na to ze strony przeciętnego mieszkańca wtedy okrzyknięto by nas największym zagrożeniem i prawdopodobnie nie byłoby to mylne stwierdzenie. Dlaczego ktoś z nas musi być stratny? Ewentualna koegzystencja nie wchodzi w grę, na pewno nie przy staraniach Białego by ludność nas znienawidziła." X5 nawet nie zauważyła gdy przy ich stoliku zrobiło się cicho. Budząc się z transu zobaczyła twarz patrzącą na nią z zaciekawieniem.
-Co cię tak pochłonęło, że nawet nie wysłuchałaś mojego raportu do końca?
-Nic specjalnie nowego. Zastanawiałam się która z dróg będzie dla nas najlepsza: ciągłe ukrywanie się czy całkowite pokazanie się światu, teraz jak wiemy, że jest nas więcej niż się spodziewaliśmy jesteśmy w stanie stworzyć silną drużynę mogącą przeciwstawić się wszystkim sprzymierzeńcom Manticory.
-A czy jesteś w stanie stanąć przeciwko ludziom, którzy nie mają z nią nic wspólnego? Bo chyba nie wierzysz, że mieszkańcy staną po naszej stronie?
-Najwyżej nieliczni, ale wiem, oni nic nam nie dają. – odparła ze smutkiem, od tylu miesięcy głowią się nad tym co zrobić, że wszyscy powoli zaczynają czuć się bezsilnie.
-Jest jeszcze jedna kwestia. Przypuszczenie którego się boimy. Skoro trzymamy się teraz ukrycia, nie przygotowani do walki musimy pilnować by zwracać na siebie jak mniejszą uwagę. A wiemy, że po pożarze uciekli także i ci najbardziej brutalni z nas. Tacy co nienawiść mają wczepioną genetycznie, może nie dosłownie, ale rozumiesz.
-Doskonale… Boicie się, że nie będą mogli żyć bez napadów, morderstw, co w dużej częstotliwości będzie wyglądało podejrzanie.
-Tak… to też, ale nie wiemy na ile niektórzy mają pomieszane w głowach tymi wszystkimi hasłami Manticory. Kto wie czy któryś z naszych pobratymców nie okaże się zdrajcą? Gdyby taki osobnik przeniknął do jednego z osiedl jakim problemem byłoby wydanie nas?
-Jest świadomość zagrożenia z naszej strony jednak nie jesteśmy w stanie przewidzieć czy ktoś jest do tego zdolny, bo niby jak? Macie coś?
-Tak jakby. Uratowaliśmy trochę akt i z tej grupy jesteśmy w stanie wskazać potencjalnych zdrajców. Żeby to zobrazować przytoczę ci taki przypadek: X5-494.
Max momentalnie wyprostowała się na krześle. Alec jaki był, taki był, jednak nigdy nie posądziłaby go o coś tak strasznego, dlaczego? Bo niby z jakiego powodu?
-Dlaczego akurat 494? Jakieś losowanie robicie i na kogo wypadnie ten jest podejrzanym?
Rozmowa momentalnie straciła bezosobowy charakter, co dało się usłyszeć w głosie brunetki.
-Wszystko jest spisane czarno na białym. Jego bliźniak uciekł i musieli upewnić się, że i ten tego nie spróbuje. A z tego co zauważyłam takie „upewnienia" są bardzo poważne. Przecież wiesz, że oni zawsze dostawali to co chcieli.
-Daj spokój, te wasze sposoby są mocno naciągane. Każdy z nas był zmuszany do posłuszeństwa i właśnie to sprawiło, że teraz chcemy się odegrać. A tak swoją drogą – dodała kąśliwie – myślę, że nie doczytaliście akt 494 do końca. Chyba, że uważacie jego ucieczkę za wykonywanie rozkazu.
-A ty skąd tyle…
-Po prostu wiem, że Alec nie byłby do tego zdolny!
Dobrze wybrane miejsce, sprawiło, że w zatłoczonym barze nikt nie mógł usłyszeć podnoszących się głosów z rogu sali. Żaden człowiek, jednak wyjątkowo tego wieczoru nie pojawił się ani jeden transgenik chcący potańczyć czy napić się ze znajomymi.
-Alec? A tak… To ta wasza próba uczłowieczania się, bo muszę cię najwyraźniej rozczarować. My. Nie. Jesteśmy. Jak. Oni. – przyjezdna wstała i zanim odeszła z wyrazem triumfu dokończyła – Jesteśmy LEPSI.
