Nota wyjaśniająca:

Nie jestem autorem tego opowiadania, ani nie czerpię zeń żadnych korzyści poza przyjemnością podzielenia się z wami moim jego tłumaczeniem. Wyobrażam sobie was teraz jako stado daleków krzyczących: "Explain! Explain! Explain, or you will be exterminated!" :D Tak więc by uniknąć śmierci z waszych luf (:D) tłumaczę... Akcja opowiadania dzieje się na dwóch płaszczyznach w dwóch różnych wszechświatach równoległych, z których jeden w znacznej mierze odpowiada temu co znamy z książek J.K. Rowling, a drugi nie... Jeśli chcecie się zagłębić w tej tematyce, polecam wspaniałe opowiadanie pt. Harry Potter i spaczona teoria fizyki kwantowej, autorstwa DracoMaleficium, gdzie w sposób niezwykle humorystyczny i ironiczny jest wyjaśniona tematyka wszechświatów równoległych, podróżowania między nimi i spodni z zbyt dużą ilością nogawek. Tytuł pozostawiam w oryginale, ponieważ jego polski odpowiednik byłby pokraczny - Dawno, dawno temu Cedrik - uważam, że zepsułby odbiór opowiadania. Slash, nietypowe parringi itp

Przyjemnej lektury!

Prolog

– Sir, wydaje mi się, że znaleźliśmy punkt przecięcia.

– Przedział ufności? – warknął w głośnik oficer dowodzący, natychmiast przerywając poprzednią rozmowę.

– Sześć i cztery dziesiąte, wciąż rośnie, sir.

– Bardzo dobrze. Przyjrzyjmy się temu – dowódca zwrócił się w kierunku ogromnego ekranu zajmującego niemal całą ścianę.

Większość oczu w kwaterze spojrzało w tym samym kierunku, zarówno mugole jak i czarodzieje wytężali wzrok usiłując dostrzec coś więcej niż niewyraźne obrazy migoczące i przesuwające się w szalonym tempie.

– Och, na Merlina! Można coś z tym zrobić? Da się jakoś oczyścić obraz? – zapytał dowódca z irytacją.

Kilku techników pochyliło się nad swoimi konsolami pośpiesznie regulując ustawienia, starając się zadowolić przełożonego. Trzej innych wyjęło swoje różdżki, skinęło nawzajem do siebie głowami i skoncentrowało swoje wysiłki na ekranie. Po niespełna minucie ich wspólne wysiłki zaowocowały.

Patrzyli na cmentarz. Duży kocioł znajdował się w środkowej części ekranu, podczas gdy dwóch młodych mężczyzn stało po jednej jego stronie, a nędznie ubrany mężczyzna po drugiej. Żaden z nich się nie poruszał.

Dowódca spojrzał na ekran z namysłem.

– Współrzędne? – zapytał.

Pierwszy technik odpowiedział natychmiast.

– Punkt przecięcia trwa pięć sekund i jest stabilny. Przedział ufności wynosi teraz osiem i rośnie. Komputery oszacowały, że poszukiwany przez nas moment nastąpi w ciągu najbliższych sześciu-dziewięciu minut, generale.

Szanowny* major Neville Longbottom, lord Longbottom, Kawaler Orderu Imperium Brytyjskiego zwrócił się do kobiety, która stała obok niego.

– No cóż, Hermiono, wydaje się, że mimo wszystko miałaś rację. Śmierć Diggorego była przełomowym punktem zwrotnym.

Dama* profesor Hermiona Granger-Weasley zacisnęła usta, ale wciąż milcząco wpatrywała się w ekran. Po chwili odwróciła się i zapytała jedną z kilku osób stojących w sporej, otwartej przestrzeni zaledwie kilka kroków przed centrum dowodzenia.

– Draco, twoi ludzie są gotowi? – zapytała.

Lord Draco Malfoy, hrabia Malfoy skinął potwierdzająco głową, po czym podniósł ramię unosząc wysoko różdżkę. Jego oczy błyszczały na straszliwie poparzonej i pokrytej bliznami twarzy, gdy zwrócił się do młodej mugolki siedzącej po jego prawej stronie. Podczas gdy jego rany uniemożliwiały mu rzucenie jej czegokolwiek przypominającego uśmiech, jego ochrypły głos wydawał się dziwnie łagodny, gdy się do niej zwrócił.

– Poruczniku, wydaje mi się, że może już pani rozpocząć proces przetwarzania energii.

Młoda kobieta uśmiechnęła się do pokrytego bliznami człowieka. Nawet jeśli zauważyła jego obrażenia, nie dała tego po sobie poznać.

– Oczywiście, milordzie. Protokoły rozruchu zostały zainicjowane – jej dłonie szybko przesuwały się po konsoli z pewnością tego co czyni, nie zatrzymując się nawet kiedy zapytała hrabiego o niepokojąco wysokie i wciąż rosnące wskaźniki generatorów.

– Draco, naprawdę sądzisz, że zdążymy zanim nas namierzą?

Malfoy przerwał na chwilę baczną kontrolę magicznych wskaźników, symboli i migających na czerwono kontrolek, których było coraz więcej.

– Sally, gdybym nie myślał, że nam się uda, nie byłoby mnie tutaj.

Mugolka prychnęła, a Malfoy wrócił do przerwanego zadania.

– A gdzie indziej miałbyś być, lordzie Malfoyu? Z pewnością nie na tej stercie gruzu, którą nazywasz Malfoy Manor.

Nie patrząc na nią odparł.

– Byłbym prawdopodobnie gdzieś w najgłębszej, najciemniejszej dziurze Kanady, albo w Ameryce; ukrywając się tak bardzo jak tylko byłbym w stanie. Mam nadzieję, że razem z tobą – nie musiał na nią patrzeć by czuć, że się uśmiechnęła.

Nieoczekiwanie zapaliły się wszystkie czerwone kontrolki i do ich uszu doszedł ogłuszający odgłos.

– Alarm wykrył intruzów! Niezidentyfikowane osoby aportują się tuż przed budynkiem. Wiele osób, powtarzam: wiele osób! – wysoki mężczyzna w czarodziejskich szatach dotknął głośnika z mikrofonem składając meldunek.

– Zbliżają się! – pojedynczy głos przebił się przez dochodzący z oddali hałas, który chociaż trudny do zlokalizowania pełen był grozy.

Major Longbottom zaczął wydawać polecenia jeszcze zanim młody czarodziej zakończył swój komunikat.

– Włączyć wszystkie osłony centrum dowodzenia, natychmiast! Zadaniem wszystkich jednostek jest jak najdłuższa ochrona Kokpitu, połowa z was chroni Kokpit od środka, druga z zewnątrz. Wdrożyć zmechanizowane mechanizmy obronne, wydaję upoważnienie do użycia mechanizmów śmiercionośnych i Niewybaczalnych. Powtarzam: upoważniam do użycia mechanizmów śmiercionośnych i Niewybaczalnych – odwrócił się do Hermiony.

– Jak długo będziemy w stanie się bronić? – jego głos był cichy, oceniający... pełen niepokoju.

Zanim odpowiedziała, spojrzała w dół na trzymanego w dłoniach palmtopa, a potem na młodą porucznik obok Draco. Gdy Sally potrząsnęła głową, Hermiona westchnęła i odwróciła się.

– Przynajmniej kolejne cztery minuty, Neville. Musimy czekać tak długo by dokładnie namierzyć Cedrika. Następnie przeniesiemy go w bezpieczne miejsce, zanim oni..., zanim on się tu dostanie – jej głos był niski, natarczywy.

Major Longbottom zamyślił się, biorąc pod uwagę wszystkie możliwości. Rozglądając się pozwolił by dane na temat postępów w walce o kompleks przepływały przez jego umysł. Mniejsze monitory pokazywały gorączkowe wysiłki obrońców, w celu pokonania uzbrojonego w różdżki tłumu, podczas gdy kilku wojskowych donosiło o przejściach otwartych w różnych punktach kompleksu i o nachodzących oddziałach pancernych. Mogli mieć wystarczająco dużo sił zbrojnych by powstrzymać zalew nacierającego wroga, ale równie dobrze i nie. W każdym razie różnica była niewielka.

Nieoczekiwanie cała uwaga Nevilla skupiła się na największym z ekranów pokazującym imponującą postać w czerni otoczoną kręgiem osób odzianych w szaty krwistoczerwonej barwy. Sterczące we wszystkich kierunkach włosy, blada cera, spływająca z obrzmiałej blizny na czole stróżka lśniącej w nienaturalnym świetle krwi. Błyszczące zielone oczy rozbłysły mocno na ekranie, zanim nie pogrążyły się znowu w nagłej, wysysającej barwy ciemności.

– Harry – wyszeptał, a następnie podjął decyzję. Sięgnął do kieszeni swojej marynarki, wyjął mały klucz na rzemieniu i zawiesił go sobie na szyi. Bez słowa podszedł do najbliższej konsoli, podważył paznokciem żółtą pokrywę, włożył klucz i przekręcił go zaledwie ćwierć obrotu. Ostentacyjnie ignorując spojrzenia otaczających go współpracowników, musnął kontrolkę.

– Uwaga wszyscy pracownicy! Tu major Longbottom. Zastosowanie taktycznej broni jądrowej jest obecnie dopuszczalne. Powtarzam: zastosowanie taktycznej broni jądrowej jest obecnie dopuszczalnej. Wdrażam program Omega. Powtarzam: program Omega jest w toku. Wiem, że dacie z siebie wszystko. Powodzenia i niech Bóg was błogosławi.

Przez ułamek sekundy zapadła cisza w pomieszczeniu kontrolnym. Wkrótce gorączkowe szepty i jeszcze szybsze wbijanie długich ciągów znaków w konsole zastąpiły dojmujące milczenie. Neville odwrócił się do Hermiony, która stała w milczeniu obserwując go z lekko przechyloną głową.

– Mogę ci kupić pięć minut, Hermiono, ale wielu z nas zapłaci za to największą cenę. Nie mogę ci zagwarantować nawet sekundy więcej – z ponurym wyrazem twarzy odwrócił się z powrotem do najbliższego ekranu, przyglądając się bitwie, która rozgorzała na zewnątrz.

Dama Weasley skinęła głową, po czym odwrócił się do Draco i Sally.

– Dobrze, upewnijmy się, że wszyto jest tak jak ustalaliśmy. Powinniśmy mieć odpowiednio wysoki przedział ufności do rzucania pierwszych zaklęć. Draco, mógłbyś…? – wskazała ruchem głowy pokrytego bliznami człowieka, każąc mu zaczynać.

Malfoy potaknął, a jego różdżka zaczęła się poruszać podczas gdy on sam zaczął nucić pod nosem skomplikowane inkantacje. Tam gdzie poruszał różdżką zaczęły się pojawiać świetliste kręgi i runy, a pozostali czarodzieje przyłączyli się do hrabiego dołączając własne śpiewne zaklęcia. W tym samym czasie wszyscy mugole pod kierownictwem Sally zaczęli monitorować wskaźniki na kokpitach, które przez cały czas wzrastały. Szum generatorów i innych urządzeń stale rósł, tal samo jak głosy śpiewających inkantacje czarownic i czarodziejów.

Wciąż jeszcze działające mniejsze ekrany z niezdrową ostrością ukazywały sceny z przedpokoju Piekła. Mężczyźni, kobiety, maszyny, olbrzymy, smoki i inne potwory, wszystko to walczyło i ginęło w nieustannie kurczącym się perymetrze*. Pierwszy, drugi trzeci raz wszystkie ekrany błyskały oślepiającą bielą. Po każdym z takich rozbłysków gorączkowe szepty w Kokpicie narastały, ale po kilku sekundach cichły. Po każdym z nich moc w centrum dowodzenia przygasała, tylko po to by po chwili powrócić ze zdwojoną siłą. Każdy z błysków bieli wyłączał jeden lub dwa ekrany, niszcząc punkty obserwacji. Przy każdym z rozbłysków mógł mieć miejsce lekki wstrząs ogarniający cały kompleks, ale wszyscy w centrum dowodzenia byli zbyt zajęci swoimi zadaniami by choćby zwrócić na to uwagę.

– Załamanie perymetru jest nieuchronne! Przygotujcie się do odparcia napastników atakujących Kokpit!

Neville Longbottom obserwował z rosnącym przerażeniem jak mężczyźni i kobiety wykonujący jego rozkazy drogo sprzedają życie. Wróg był zmuszony do walki o każdy cal, a jego żołnierze dosłownie stąpali po ciałach swoich poległych towarzyszy. Domyślił się, że dotrą do Kokpitu w ciągu dwóch, może trzech minut.

Odwrócił się i zobaczył Hermionę szybko przesuwającą wzrokiem po monitorach, kontrolkach i magicznych symbolach unoszących się w powietrzu. Jęczący odgłos wydawany przez generatory był niemal nie do zniesienia i spod tego całego szumu z trudem słyszał śpiewne inkantacje i dobiegający z głośników odgłos walki.

– Hermiono, jeśli ty i Draco macie jeszcze coś do zrobienia, to lepiej się pośpieszcie – już niemal wrzasnął ponad zagłuszającym wszystko kakofonią pracujących maszyn, szeptanych zaklęć i innych niepokojących odgłosów. Zobaczył, że skinęła głową i raz jeszcze odwrócił się w kierunku zapełniających większość ścian pomieszczenia monitorów.

– Draco! – krzyknęła Hermiona. – Zacznij już wymawiać ostatnie zaklęcia! – jej oczy zwróciły się w stronę ekranu ukazującego zarys wielkich, ważących kilka ton wrót, które stały otworem w odległym kącie centrali dowodzenia. Obraz pocieniał zanim zdołała stwierdzić, z czym ma do czynienia, ale w tej samej chwili usłyszała głuche uderzenie w te metrowej grubości drzwi, zupełnie jakby ktoś w nie walił.

Malfoy musiał ją usłyszeć, bo nagle ruchy jakie wykonywał różdżką natychmiast się zmieniły. Pomarańczowe, żółte i czerwone iskry z głośnym trzaskiem uniosły się z końca jego różdżki, obracając się dookoła siebie i uderzając w rozświetlające pomieszczenie świetliście niebieskie symbole na podłodze. Coraz szybciej i szybciej różne kolory układały się w zawiłe wzory, tworząc niemal hipnotyczny efekt. Regularne uderzenia we wrota stały się rytmicznym kontrapunktem* dla śpiewnych zaklęć i ryczących już generatorów. Podobnie jak intensywność dźwięku we wewnątrz centrum dowodzenia, potworne łomotanie we drzwi i dochodzące już zza nich odgłosy walki przekraczały poziom dopuszczalny dla ludzkiego słuchu, Draco wyprostował rękę z różdżką z głośnym krzykiem...


W tym czasie na cmentarzu, z przedziałem ufności wynoszącym mniej więcej dziewięć i sześć dziesiątych:

– Zabij niepotrzebnego.

Avada Kedavra!

Ostry błysk światła oślepił Harrego Pottera na ułamek sekundy, gdy Glizdogon rzucił Klątwę Uśmiercającą na Cedrika Diggorego. Kiedy wzrok Harrego na nowo odzyskał ostrość, zobaczył...


* w oryginale The Honourable – tytuł przysługujący kawalerom i damom niektórych orderów, wyższym wojskowym i części arystokracji w Wielkiej Brytanii.

* w oryginale Dame – tytuł przysługujący damom niektórych orderów w Wielkiej Brytanii.

* w oryginale perimeter – według nomenklatury wojskowej oznacza pole widzenia od obserwatora do najdalszego możliwego do obserwacji punktu.

* kontrapunkt – technika kompozytorska, która polega na prowadzeniu kilku niezależnych linii melodycznych (polifonia) zgodnie z określonymi zasadami harmonicznymi i rytmicznymi.