Tępy ból głowy sprawił, że Micro Ice otworzył oczy. Pożałował tego natychmiast, gdyż jego spojrzenie padło na rozżarzoną do białości świetlówkę. Oślepiony, spróbował wsłuchać się w otoczenie, by przynajmniej trochę zorientować się, gdzie jest i kto znajduje się w pobliżu. Po lewej stronie usłyszał czyjś głos, zresztą ledwo słyszalny. Gdy tylko znów mógł widzieć, obrócił się w tym kierunku.
Na podłodze siedziały dzieci, przytulone do siebie. Młodsza siostra Sinedda, Sonya, próbowała obudzić leżącą w bezruchu Mei, której długie, zazwyczaj spięte w koński ogon włosy otulały ją niczym płaszcz. Choć czuł, że nogi odmawiają mu posłuszeństwa, podniósł się i jednym susem znalazł się obok. Gromada młodych zawodników niemalże w tym samym momencie rzuciła się na niego, by szukać u niego wsparcia.
Mimo wszystko jego twarz rozjaśnił słaby uśmiech.
-Jak trwoga, to do Micro Ice'a?- zaśmiał się, ale naraz spoważniał, kiedy wziął w ramiona koleżankę z drużyny. W następnej chwili młoda kobieta uchyliła powieki i popatrzyła na bruneta.
Próba podniesienia się z jej strony zakończyła się fiaskiem.
-Co my tu robimy?- zapytała, rozglądając się wokoło. Wyciągnęła ręce ku dzieciom, by objąć je i dodać otuchy.
-Nie mam zielonego pojęcia... Film mi się urwał podczas treningu- poinformował ją, kolistymi ruchami masując skronie.
-Dzieciaki, pamiętacie cokolwiek?
Jednocześnie pokręciły głowami. Strach i niepewność sprawiły, że dotychczas nie były w stanie wydusić z siebie żadnego słowa. Ich psychika nigdy nie została tak bardzo obciążona przez stres, i chociaż zawodnicy Snow Kids uczyli się radzić sobie z wymagającymi sytuacjami, nawet oni czuli wielki niepokój. Dotychczas ich najbardziej przerażającym doświadczeniem był wybuch na planecie Paradisia, gdzie mieli niewyobrażalnie dużo szczęścia, że uszli z życiem, jednak wtedy na pokładzie ich statku znajdowała się cała drużyna, w której mieli oparcie. W tym wypadku znajdowali się w nieznanym miejscu, z grupą jeszcze bardziej przestraszonych dzieci, za które odpowiadali.
Usiedli w kącie, dzieci wcisnęły się pomiędzy dwójkę dorosłych. Trwali w milczeniu, nie wiedząc właściwie, co powinni dalej zrobić. Nie mieli żadnych informacji dotyczących miejsca, w którym się znaleźli, nie mogli wydostać się z potrzasku tak dużą grupą - gdyby tylko Mei i Micro Ice zostali uwięzieni, być może udałoby im się uciec. Problem stanowiła obecność młodych piłkarzy, którym brakowało treningu i dyscypliny. Nie mieli szans umknąć niezauważeni.
Nagle w jednej ze ścian pojawiły się rysy, a zaraz potem ich oczom ukazały się otwarte drzwi. Do środka weszło kilkoro potężnie zbudowanych mężczyzn, którzy rozejrzeli się po pomieszczeniu, po czym zwrócili w ich stronę. Gracze Akilian w jednej chwili zerwali się na nogi i stanęli murem przed dziećmi, jednak dotarło do nich, że nieznajomym wcale nie chodziło o klub Galactik. Dwójka przyjaciół została pochwycona w ich stalowe uściski, nie pozwalające im na zmianę pozycji. Sonya krzyknęła za nimi, stanowczym jak na przerażone dziecko głosem nakazała gorylom zostawić towarzyszy jej brata, lecz ci nawet nie zwrócili na nią uwagi. Gdy skoczyła na jednego z nich i uczepiła się jego szyi, mężczyzna chwycił ją za koszulkę i brutalnie rzucił nią o nieskazitelnie białą ścianę.
Mei spróbowała się wyrwać z uścisku nieznajomych, rzucając na pomoc dzielnej dziewczynce. Udało się jej jedynie oswobodzić dłoń, którą wyciągnęła w stronę młodej zawodniczki. Nim jednak zdążyła choćby dotknąć dziecka, skrępowano ją grubymi sznurami. Kątem okiem zobaczyła, że ciało Micro Ice'a jest nienaturalnie wygięte - wykręcał się w każdym możliwym kierunku, byleby nie pozwolić na całkowite ograniczenie jego ruchów. Jego próby spaliły jednak na panewce, gdy również w jego stronę powędrowały liny. Zdołał jeszcze zadać celny cios poniżej pasa stojącemu za nim mężczyźnie, tuż przed tym jak jego nogi straciły pełną mobilność. Runął na ziemię niczym worek kartofli, z tą różnicą, że w chwilę później jeden z olbrzymów przerzucił go sobie przez ramię, a gdy zauważył, że chłopak wierci się, uderzył go gigantyczną dłonią w tył głowy. Brunet jęknął, dzięki czemu Mei wiedziała, że nie było mu nic poważnego.
Przynajmniej na razie.
Po kilku, może kilkunastu minutach marszu zawodnicy zostali wrzuceni do oszklonego ze wszystkich stron pomieszczenia, przypominającego w dużym stopniu klatkę. Tam rozwiązano ich, a nim udało im się zebrać w sobie na tyle, by stanąć na nogi, przejście zamknęło się. Micro Ice wybił się z ziemi i z całej siły kopnął w ścianę ze szkła. Nie pojawiła się na nim nawet drobna rysa, co świadczyło o jakości materiału. Prychnął z niezadowoleniem.
-I co? Może powiecie, że teraz będziemy tu siedzieć?!- warknął.
-Poniekąd- usłyszeli w odpowiedzi.
Naprzeciwko nich pojawił się przeciętnego wzrostu mężczyzna, ubrany w ciemny kombinezon. Nie widzieli jego twarzy - zasłaniała ją pół-kominiarka oraz gogle. Pod tym względem przypominał jednego z piratów pod dowództwem Sonny'ego Blackbonesa, jednak na tym podobieństwo się kończyło. Piraci, których znali, nie korzystali urządzeń zniekształcających głos i, co najważniejsze, nie polowali na graczy innych ekip. Brunet przewrócił oczami, wydychając głośno powietrze.
-Co za brak manier... mógłbyś się chociaż przedstawić.
-M'Ice, to nic nie da- mruknęła.
-Dowiecie się wszystkiego później. Albo... wiem, zawrzyjmy układ. Wy powiecie mi wszystko na temat waszego fluxa, a ja zgodzę się ujawnić swoje imię.
Zawodnicy zgodnie pokręcili głowami, jednocześnie zastanawiając się, co mężczyzna miał na myśli. W sieci mógł znaleźć wszystko na temat Oddechu, wiedział o tym każdy mieszkaniec galaktyki. Po latach wyszedł na jaw fakt, że to nie Oddech Akilian spowodował zlodowacenie planety, lecz wybuch metafluxa. Mimo to niektórzy wciąż uważali ich flux za najpotężniejszy we wszechświecie.
-Nie chcecie mówić?
-Sam sobie sprawdź- prychnęła od niechcenia Mei. Uporczywy wzrok mężczyzny irytował ją do tego stopnia, że gdyby miała taką możliwość, jej pięść już dawno znalazłaby się na jego twarzy.
-W takim razie porozmawiamy inaczej...
Członkowie drużyny Snow Kids usłyszeli gdzieś w górze dziwny szum. Unieśli głowy, by dostrzec wynurzające się z blaszanego sufitu rury z nieznanego im tworzywa. Przez przezroczystą powłokę przebijała się ciemna, gęsta substancja. Oczy Micro Ice'a gwałtownie rozszerzyły się, gdy pojął, co się w nich znajdowało. Popatrzył na swoją towarzyszkę, która najwyraźniej doszła do tych samych wniosków.
Nim zdążyli powiedzieć choćby słowo, klatkę wypełnił Smog, uniemożliwiając im zaczerpnięcie oddechu.
Tia spróbowała wymacać dłonią swój kubek, ale z jakiejś przyczyny nigdzie nie mogła go znaleźć. Westchnęła głęboko, najwyraźniej musiał stłuc się lub też ktoś zabrał go z biurka. Podniosła się powoli z fotela i skierowała się ku drzwiom prowadzącym do kuchni, nim jednak zrobiła choćby parę kroków z korytarza wyłonił się Rocket. Trzymał w dłoni dwa kubki z aromatyczną, parującą zawartością. Podszedł do swojej dziewczyny i podał jej jeden z nich.
-Dzięki, już myślałam, że zasnę.
-Kochanie...- zaczął. Młoda kobieta lubiła, kiedy zwracał się do niej w ten sposób. -Musisz odpocząć. To, że nie śpisz, wcale nie pomoże w odnalezieniu Mei i Micro Ice'a.
Pokręciła głową.
-To moi przyjaciele. Muszę znaleźć sposób, by ich znaleźć. Za wszelką cenę- dodała, przygryzając wargę.
Od momentu, w którym Micro Ice, Mei i dzieci zniknęli, każdą wolną chwilę spędzała na poszukiwaniu choćby najmniej widocznego śladu zaginionych. Przerywała jedynie na posiłki, trening oraz wizyty żony Aarcha w szpitalu. Z obawy przed przedwczesnym porodem trener Snow Kids zdecydował na odsunięcie byłej przewodniczącej Ligi Galactik Football od sprawy porwanych graczy.
Upiła łyk z filiżanki. Naraz poczuła aromaty mięty, maliny i miodu, swojej ulubionej herbaty, którą piła najczęściej wtedy, gdy potrzebowała poprawić sobie humor. Mimo iż nic nie mogło oderwać jej od pracy nad poszukiwaniami, wypiła cały kubek niemalże za jednym zamachem. Cieszyło ją, że chłopak nawet tak drobnym gestem próbował ją rozchmurzyć. Rocket zaśmiał się, widząc jej minę. Objął ją w pasie i przytulił do siebie, uniemożliwiając jej zmianę pozycji.
-Co byś powiedziała na spędzenie dzisiejszego wieczoru w sposób znacznie przyjemniejszy niż ślęczenie nad mapami?- szepnął jej do ucha.
Jej policzki w oka mgnieniu przybrały kolor dojrzałej wiśni. Na szczęście udało jej się zachować przytomność umysłu - postanowiła zagrać w jego własną grę i przysunęła swoją twarz do jego twarzy. Ich usta zetknęły się na ułamek sekundy, zbyt krótko, by chłopak mógł zareagować.
-Nie dzisiaj- powiedziała, machając palcem w powietrzu.
Młodzieniec westchnął, ale pogodził się z decyzją ukochanej. Zerknął na stojący na biurku zegar.
-W takim razie chodźmy odwiedzić Adium. Uwielbia cię.
###
Około pół godziny później para znajdowała się już w jednej z sal oddziału ginekologicznego. Siedzieli przy łóżku uradowanej ich wizytą kobiety, która po raz kolejny już narzekała na fakt przymusowego przetrzymywania w szpitalu. Twierdziła, że czuła się świetnie i mogła pomóc im w poszukiwaniach, z czym nie zgadzała się znaczna część zespołu. Tia pokręciła głową, słuchając jej wyjaśnień.
-Proszę pani, niech pani pamięta, że tu nie chodzi tylko o pani zdrowie...
-Tia ma rację. Chcę mieć zdrowego kuzyna!
-Albo kuzynkę. Pamiętaj chłopcze, że wraz z Aarchem zdecydowaliśmy się nie znać płci dziecka. Ach, i Tia... nie musisz być taka oficjalna. Możesz mówić do mnie po imieniu- uśmiechnęła się.
-Tak mnie nauczono- wymamrotała dziewczyna, w jakimś stopniu przytłoczona otwartością Adium.
-Wiem, nie dziwię się więc, że masz nienaganne maniery. Nie to co ci dwaj- kobieta wskazała na Rocketa i Aarcha, który właśnie wszedł do pomieszczenia.
Trener drużyny wywrócił oczyma, podobnie uczynił były kapitan Snow Kids.
-Ja nie mam manier?!-wykrzyknęli równocześnie.
Wyskok. Minięcie przeciwnika. Przyzwanie Oddechu. Strzał.
D'Jok upadł na ziemię, wyczerpany. Powtarzał cały schemat raz za razem, usiłując pozbyć się całej swojej złości. Jedyną możliwością, by to zrobić, był trening w holotrenerze. Odkąd kilka tygodni wcześniej Mei i Micro Ice zniknęli, cały swój czas spędzał na ćwiczeniu znanych mu manewrów piłkarskich, wyłącznie po to, aby choć na chwilę zapomnieć o braku przyjaciół.
Nie potrafił pogodzić się z myślą, że jego najlepszy przyjaciel, współlokator, osoba, którą mógł nazwać bratem - zniknął. Nikt nie miał pojęcia, gdzie mógł się znajdować, nawet sam Sonny Blackbones, najbardziej znany pirat w galaktyce, nie wiedział nic na ten temat. Mogli bazować wyłącznie na domysłach, w żaden sposób nie byli w stanie namierzyć tropu porwanych zawodników. Nie pozostał po nich żaden ślad.
Brakowało mu również Mei. Chociaż ich związek został zakończony dawno temu, wciąż był przywiązany do młodej kobiety. Wierzył w przeznaczenie, toteż był przekonany, że choć nie byli już parą, mieli towarzyszyć sobie jako przyjaciele - taka też była ich relacja. To dzięki niej zrozumiał Sinedda i pogodził się z nim na tyle, by móc grać razem w tej samej drużynie, natomiast od dnia, w którym Mei, M'Ice i dzieciaki zniknęli... Nigdy nie spodziewałby się, że dojdzie do chwili, w której będą pocieszać się nawzajem po stracie przyjaciół i najbliższej rodziny.
Nagle ktoś klepnął go w ramię. Podskoczył zaskoczony, ale zaraz opanował się. Tuż obok niego stała kapitan drużyny, podająca mu dłoń. Chwycił ją i zręcznie podniósł się z murawy. Tia ubrana była w ich typowy strój treningowy, z tą różnicą, że wyglądał on o wiele schludniej.
-Zmęczyłeś się już?
-Nie jestem pewien... myślę, że posiedzę tu jeszcze chwilę.
-A ja sądzę, że powinieneś wrócić i coś zjeść. Nie pomożesz nikomu, jeśli będziesz zmęczony- dziewczyna sparafrazowała słowa Rocketa.
D'Jok uniósł brew.
-I kto to mówi! Masz takie cienie pod oczami, że księżyc mógłby się pod nimi schować- zdumiał się, słysząc żart ze swoich ust. Tylko Micro Ice był w stanie rzucać suchymi dowcipami w każdej chwili.
W odpowiedzi dziewczyna wzruszyła jedynie ramionami i pobiegła do przodu. Wyglądało na to, że chciała wyładować emocje, ponieważ wkrótce wybiła się w górę i wezwała Oddech. Wyrzucona w powietrze piłka, gdy tylko zetknęła się z energią, poleciała z ogromną prędkością w stronę bramki. Trafiła idealnie w narożnik, zatrzymując się na siatce. Dziewczyna wykonała kilka obrotów, po czym wylądowała na ziemi. Użycie fluxa sprawiło, że poczuła się znacznie lepiej, zmęczenie opuściło jej ciało.
Rudowłosy chłopak nie mógł się nie uśmiechnąć.
-Do tej pory nie wiem, gdzie nauczyłaś się wykonywać tak efektowne strzały- wyznał.
-A ja po raz kolejny powtórzę, że na podwórku za domem- zaśmiali się razem.
Opuścili holotrenera i skierowali się ku sali telewizyjnej, okupowanej zazwyczaj przez Thrana, Ahito i Micro Ice'a oglądających mecze. Ponieważ jednak brakowało jednego z nich, wszystkie znajdujące się w pomieszczeniu urządzenia wyłączono. Nawet Mark nie miał najmniejszej ochoty analizować taktyk innych ekip w miejscu, które na każdym kroku przypominało o nieobecnym członku drużyny. Po raz kolejny odtworzyli ostatnie nagranie, na którym widać było ich przyjaciół.
Tia zmarszczyła brwi, zatrzymując film.
-Widzisz to?
-Co?
-Wybacz, zapomniałam, że nie zajmujesz się kręceniem ani montowaniem... Mam na myśli od tej klatki. Nie zauważyłeś, że obraz jest zadymiony?
Chłopak przyjrzał się bliżej ujęciu. Rzeczywiście, w narożniku dostrzegł wlewającą się do holotrenera mgłę, która zakłóciła przejrzystość obrazu. Wyglądało to tak, jak gdyby ktoś włamał się do nadzwyczaj skomplikowanego systemu Clampa i zmodyfikował nagranie do tego stopnia, że nie byli w stanie zauważyć, co właściwie stało się w czasie treningu. Pokręcił głową z niedowierzaniem.
-Jak to możliwe, że wcześniej tego nie zauważyliśmy?!
-Być może dlatego, że nie spaliśmy dużo- przyznała szczerze zawodniczka, podnosząc się z fotelu.
Wybiegła z pokoju, by lada moment powrócić ze swoim komputem. Zdumiony D'Jok przyglądał się, jak dziewczyna podłączyła się do monitora i uruchomiła program do edycji filmów. Przez kilka minut siedzieli w milczeniu - on obserwował, ona pracowała w pocie czoła, by odkryć kryjący się za zakłóceniami obraz. W międzyczasie w drzwiach pojawił się Thran, który, zauważywszy zapalone światło, postanowił sprawdzić tego przyczynę. Podszedł bliżej, by dowiedzieć się, co robią jego przyjaciele z drużyny.
Rudowłosy gracz wskazał głową na pogrążoną w myślach kapitan.
-Właśnie próbujemy coś sprawdzić. Poczekasz ze mną?
-Jasne! Tia, spróbuj zwiększyć ostrość klatek.
-Właśnie usiłuję to zrobić! Jeszcze chwilę... Gotowe.
Odtworzyła film ponownie, tym razem pozbawiony jakichkolwiek zakłóceń. Klatka po klatce badali, co stało się przez te kilka minut spędzonych na treningu w holotrenerze. Planowali przećwiczyć z młodymi zawodnikami dryblowanie, na początku między słupkami, później podzieleni na dwie grupy mieli spróbować minąć się bez utraty piłki wykorzystując właśnie nowo poznaną metodę wyminięcia przeciwnika. Wiedzieli, że powinni popracować na lekkością uderzeń w piłkę, ponieważ dotychczas dzieciaki starały się uderzać z całej siły, aby nie dać bramkarzowi szans na obronienie strzału.
Białowłosa dziewczyna zwolniła nagranie, przekrzywiając głowę. Cała trójka popatrzyła po sobie.
-Czy to jest...
-Nie...
-Hush Sharky?!- wykrzyknęli unisono.
-Niech mi ktoś powie, że to jakiś żart...- wymamrotał D'Jok, kręcąc głową z niedowierzaniem.
-Byliśmy zbyt zajęci, by go zauważyć. Na szczęście już go nie ma, zniknął...- Thran spochmurniał. -Razem z resztą.
Tia jednak wciąż była skupiona na filmie. Analizowała klatkę za klatką, sekundę po sekundzie, by wreszcie znaleźć to, co najbardziej ją interesowało i czego nie mogła wcześniej dostrzec - moment zniknięcia jej przyjaciół.
Przez holotrener przetoczyło się coś na kształt fali uderzeniowej, która sprawiła, że zaczęli tracić równowagę. Pamiętała, że gdy wewnątrz sali treningowej zgasło światło, widzieli tylko rozmazane kontury postaci. Przez chwilę słyszeli krzyki dzieci, ale tuż potem zapadła głucha cisza. Na nagraniu mogła zobaczyć o wiele więcej szczegółów, między innymi sposób, w który zawodnicy zniknęli. W dużym stopniu przypominał on rozpad holograficznych klonów, które programował Clamp na czas treningów, jednakże najważniejszą różnicą była złotawa poświata wokół graczy. Jasny strumień porwał tych, którzy znajdowali się najbliżej. Nagle dziewczyna uświadomiła sobie coś. Ów rozpad wyglądał niemalże identycznie jak wykorzystanie Szarży, która była...
Fluxem.
Zerwała się z kanapy, siła jej wyskoku prawie zrzuciła Thrana i D'Joka na ziemię. Zaskoczeni spytali się jej, co się stało, że jej reakcja była tak gwałtowna.
-Musimy ich znaleźć.
-Wiemy to. Ale dlaczego...?
-Mam złe przeczucia. Ich zniknięcie wyglądało tak, jak gdyby ktoś używał zmodyfikowanego fluxa.
Młodzi mężczyźni obejrzeli nagranie ponownie. Na kilka sekund obydwaj zaniemówili, lecz zaraz zaczęli wymieniać się teoriami. Troje zawodników nie wiedziało, co mają sądzić o tym zwariowanym, niewiarygodnym, jednak bardzo prawdopodobnym przebiegu zdarzeń. Musieli jak najszybciej podzielić się tymi spostrzeżeniami z pozostałymi członkami drużyny.
Zastanowili się przez chwilę.
-Jeśli rzeczywiście jest tak, jak mówisz...- zaczął D'Jok -to w jaki sposób udało im się tego dokonać? To nie powinno być możliwe!
-Czemu by nie sprawdzić w bibliotece Dame Simbai?
Odwrócili się, by zobaczyć stojącego w drzwiach Ahito. Wyglądał jakby obudził się dosłownie kilka chwil wcześniej, ale doskonale zdawał sobie sprawę z tego, o czym rozmawiali. Uśmiechnął się, widząc miny kompanów.
-Przecież z czegoś musiała mnie uczyć kontroli nad Oddechem. Poza tym z ich pomocą przywróciliśmy Oddech na Akilianie, pamiętacie?
-Ahito... jesteś geniuszem.
