Disclaimer: Świat Harry'ego Pottera i jego postacie są własnością J.K. Rowling. Ja tylko pożyczam je na chwilę i obiecuję zwrócić je w podobnym stanie.
Od Autora: Poniższa historia jest tłumaczeniem "All the good in the world" mojego autorstwa. Wszystkie osoby władające językiem angielskim zapraszam do zapoznania się z oryginałem. Poszukuję Beta Readera do wersji polskiej. Komentarze i poprawki mile widziane.
"Miej oko na tą małą"
- Pierwszoroczni! Tutaj! Pierwszoroczni!
Drżąc z zimna w przydużych szkolnych szatach, Minerwa McGonagall wysiadła z pociągu wraz z tłumem jednolicie ubranych ludzi. Zaczynała żałować, że skróciła swoje czarne włosy do długości ramion, jako że pierwsza wrześniowa noc była o wiele zimniejsza niż letnie wieczory. Podciągnąwszy kołnierzyk pod brodę, podążyła za resztą równolatków, którzy zaczęli się gromadzić w pobliżu wrzeszczącego mężczyzny.
- To już wszyscy? No dobrze. Nazywam się Ogg, jestem gajowym i strażnikiem kluczy w Hogwarcie. Zaprowadzę was na miejsce. Pierwszoroczni, za mną!
Podążyli posłusznie. Krótki spacer ciemną, wąską ścieżką doprowadził ich na brzeg wielkiego jeziora. Po drugiej stronie można było dostrzec romański zamek wznoszący się na szczycie wysokiego wzgórza.
- Cztery osoby na łódkę! - krzyknął Ogg. Wysoki i muskularny, wzbudzał respekt wśród uczniów, więc nie odważyli się mu przeciwstawić. Gdy każdy zajął swoje miejsce, Ogg powiedział:
- Naprzód!
Flota niewielkich łodzi popłynęła przez jezioro. Po dotarciu do podziemnego kamiennego portu uczniowie wysiedli na brzeg i pospieszyli w górę wykutego w skale przejścia. Wreszcie dotarli do podnóża zamku.
Ogg zapukał w dębowe wrota, które rozwarły się natychmiast, ukazując wysokiego czarodzieja w błękitnych szatach pokrytych złotymi gwiazdami. Miał krótkie szatynowe włosy, broda ledwo zakrywała mu szyję, a jego jaskrawe niebieskie oczy przyglądały się uczniom z zainteresowaniem.
- Zostawiam panu pierwszorocznych, profesorze Dumbledore - rzekł Ogg, uścisnąwszy rękę dziwacznie ubranego czarodzieja.
- Serdecznie ci za to dziękuję, Ogg, stary druhu - Dumbledore odpowiedział skinieniem głowy, po czym jego uwaga skupiła się ponownie na stojących przed nim czarownicach i czarodziejach. - Proszę, chodźcie za mną - polecił.
Gdy Minerwa wkroczyła w progi zamku, nie mogła oderwać oczu od rzeczy, które ją otaczały. Sala wejściowa była przestronna i zimna. Jej kamienne ściany nie sięgały sufitu, lecz nikły w ciemności. Pochodnie, które płonęły po obu stronach sali, stanowiły, o dziwo, jedyne źródło światła. Próżno było szukać lamp, żyrandoli czy choćby gołych żarówek.
Nim się spostrzegła, Minerwa wraz z resztą swojego roku znalazła się w niewielkiej komnacie. Nim profesor Dumbledore zwrócić się ponownie ku uczniom, wokół zaczęły się nerwowe rozmowy.
- Chciałbym was prosić o uwagę - czarodziej podniósł lekko głos, co wystarczyło, by wokół zapadła cisza. - Nazywam się Albus Dumbledore. Jako wicedyrektor chciałbym was wszystkich powitać w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Za chwilę znajdziecie się w Wielkiej Sali, gdzie odbędzie się ceremonia przydziału. Każdy z was będzie należał do jednego z czterech domów, który będzie waszą drugą rodziną na czas pobytu w Hogwarcie. Nazywają się Gryffindor, Hufflepuff, Ravenclaw i Slytherin. Będziecie mogli zdobywać punkty dla swoich domów poprzez osiąganie dobrych wyników na zajęciach, a tracić je za łamanie szkolnych zasad.
Profesor Dumbledore zrobił przerwę na pytania. Nikt się nie odezwał, więc postanowił kontynuować.
- Prosiłbym, żebyście ustawili się w szeregu. Niedługo zaczynamy.
Mimo posiadania starszego rodzeństwa, Minerwa nie znosiła konfrontacji, więc wylądowała na samym końcu kolejki. Ogromne podwójne wierzeje prowadzące do Wielkiej Sali otworzyły się z łoskotem i wszyscy opuścili komnatę, podążając za profesorem Dumbledore'em.
Grupa minęła cztery długie stoły, przy których siedzieli starsi uczniowie. Całą salę oświetlały tysiące świeczek unoszących się w powietrzu. Gdy Minerwa uniosła wzrok, nie mogła uwierzyć własnym oczom. Nad jej głową widniało otwarte niebo, granatowe, nakrapiane gwiazdami. Udało jej się znaleźć kilka znajomych gwiazdozbiorów. Pochłonięta niecodziennym widokiem, Minerwa wpadła na ciemnowłosego chłopca, który zatrzymał się pod jej nogami.
- Przepraszam - rzuciła, spoglądając przed siebie. Na końcu sali znajdował się piąty stół, ustawiony prostopadle do reszty. Miejsca przy nim zajmowali nauczyciele. Między wspomnianym stołem a pierwszorocznymi profesor Dumbledore ustawił niewielki stołek i umieścił na nim brudną, rozdartą w połowie czapkę czarodzieja.
Przez chwilę nic się nie działo. Minerwa zaczęła się zastanawiać, czy może coś poszło nie tak. Wtedy czapka poruszyła się i zaczęła śpiewać. Osobliwa pieśń doczekała się morza oklasków. Minerwa odetchnęła głęboko. Korciło ją, by odwrócić się i odszukać twarz brata przy stole Ravenclawu.
- Wyczytam wasze nazwiska w porządku alfabetycznym - powiedział Dumbledore po tym, jak owacje ucichły. - Gdy zostaniecie wyczytani, usiądźcie proszę na stołku i załóżcie na głowę Tiarę Przydziału.
Ilekroć Minerwa pytała o ceremonię przydziału, Malcolm opowiadał młodszej siostrze, jak bardzo była długa i bolesna. Pamiętała, że wspominał o walce z hipogryfem i ujeżdżaniu smoka. Oczywiście, nie wierzyła mu, nie była przecież głupia. Niemniej jednak, nadal była pewna, że czeka ją pewnego rodzaju test. Rzucenie prostego zaklęcia, wymienienie popularnych klątw, odróżnienie zwierzęcia od magicznego stworzenia. Cokolwiek. Tymczasem okazało się, że jedyne, co miała zrobić, to założyć starą czapkę. Niepotrzebnie się tak denerwowała.
- Jako pierwszy niech podejdzie… Bones, Edgar!
Wysoki jasnowłosy chłopak wyszedł przed szereg i włożył tiarę. Była przynajmniej dwa razy za duża, zakrywając nie tylko jego oczy, ale całą twarz.
- HUFFLEPUFF! - zadecydowała tiara. Uczniowie po prawej powitali go z entuzjazmem. Półprzezroczysta postać podleciała do Edgara, żywo zachęcając do zajęcia miejsca przy stole. Czy to był… duch?!
- Cooper, Charles!
Kolejny chłopiec o blond włosach podszedł do stołka, ale uwagę Minerwy przykuło coś innego. Ponownie spojrzała w gwiazdy. Usłyszawszy za sobą brawa i okrzyki, odwróciła się, by ujrzeć szczupłą krótkowłosą dziewczynkę zmierzającą w kierunku stołu Gryffindorów. Minerwa zauważyła, że każdy dom miał własnego ducha, który witał pierwszorocznych lub zabawiał rozmową pozostałych.
- Longbottom, Montgomery!
Słysząc, że profesor Dumbledore doszedł już do litery L, Minerwa skupiła się z powrotem na ceremonii. Mogła zostać wywołana w każdej chwili. Jeszcze dwie osoby zostały przydzielone do swoich domów, nim nadeszła jej kolej.
- McGonagall, Minerwa!
Minerwa zacisnęła zęby i ruszyła naprzód, zaniepokojona. Założenie Tiary Przydziału skutkowało niemożnością dojrzenia czegokolwiek poza ciemnością. Co, niestety, nie sprawiało, że Minerwa czuła się mniej odsłonięta. Ciężko westchnęła, po czym omal nie zleciała ze stołka, słysząc głos we własnej głowie.
- Kolejny McGonagall, co? Ten sam bystry umysł, widzę to bardzo wyraźnie. To właśnie najbardziej ceniła sobie Ravenclaw. Pragnienie wiedzy, logiczny tok myślenia, łatwe przyswajanie nowych umiejętności, zarówno teoretycznych, jak i praktycznych. Ale również mnóstwo odwagi. Stać cię na niezależność, a nie tylko na ślepe podążanie za czyimś dowództwem. Ponad wszystko chcesz dowieść swojej wartości, ale tylko w tych dziedzinach, które uważasz za istotnie. Gdzie ja mam cię umieścić?
Ciche szmery dały się słyszeć z każdego kąta pomieszczenia, włączając w to stół nauczycielski. W oczach profesora Dumbledore'a widać było zmieszanie. Koledzy opowiadali mu o tiaroopóźniaczach, jednak nigdy żadnego nie spotkał. Zerknął na swojego pracodawcę w poszukiwaniu wskazówek. Starszy czarodziej uspokajająco uniósł dłoń, więc Albus postanowił cierpliwie czekać, aż tiara wskaże odpowiedni dom.
- Jesteś bardzo dojrzała jak na swój wiek - kontynuowała Tiara Przydziału. - Będzie ci ciężko znaleźć wspólny język z kolegami z klasy. Większość dzieciaków, które spotykam, interesuje tylko dobra zabawa. Nie zrozum mnie źle, nie ma w tym nic złego. Chcę tylko powiedzieć, że bardziej niż ktokolwiek inny potrzebujesz osoby, która będzie chciała tobą pokierować.
Niech pomyślę… Jeśli umieszczę cię w Ravenclawie, twoim opiekunem domu będzie Filius Flitwick. Mogłaś go nie zauważyć, jest malutkim czarodziejem. Może nawet płynie w nim goblińska krew… Ale jest potężny, o tak. Sprawił mi sporo kłopotów, podobnie jak ty, wiedziałaś o tym? To było ze trzydzieści, czterdzieści lat temu. Mógł równie dobrze wylądować w Gryffindorze. Na czym to ja skończyłem?…
Ach, tak. Jeśli z kolei wylądujesz w Gryffindorze, opiekunem twojego domu będzie Albus Dumbledore, który stoi koło ciebie. To bardzo miły młody czarodziej i mój drogi przyjaciel, jeśli mogę się tak wyrazić. Myślę, że byłby lepszy w tej roli, jako że Filius często chodzi roztrzepany. Bacznie ci się przygląda, wiedziałaś o tym? Wygląda na mocno zmartwionego, a pierwszy raz widzi cię na oczy. Ooo, ktoś się wzruszył. Już go lubisz, mam rację? No cóż, w takim razie niech będzie… GRYFFINDOR!
Tiara wykrzyczała wreszcie nazwę domu, po czym mruknęła do wicedyrektora:
- Miej oko na tą małą, Albus.
Profesor Dumbledore skinął głową. Nie do końca wiedział, co tiara miała na myśli. Oddając tiarę, Minerwa posłała mu uprzejme spojrzenie, po czym skierowała się ku pozostałym Gryffindorom. Po drodze uśmiechnęła się przepraszająco w stronę rozczarowanego brata. Kilka osób uścisnęło jej dłoń. Znalazła wolne miejsce pomiędzy dwoma czwartorocznymi.
- Miło cię poznać, młoda damo - rzekł niski głos wprost do jej ucha. Minerwa odwróciła się, by ujrzeć, jak duch mężczyzny w średnim wieku kładzie jej rękę na ramieniu. Była lodowata.
- Bardzo mi miło, panie…?
- Sir Nicholas de Mimsy-Porpington, do usług. Duch Wieży Gryffindoru.
- W skrócie Prawie Bezgłowy Nick - dodał czarnowłosy chłopak siedzący nieopodal. Sir Nicholas posłał mu ostrzegawcze spojrzenie, nim zwrócił się ponownie do nowego Gryfona.
- Udało się panience zabić ćwieka Tiarze Przydziału. Tym bardziej cieszymy się, że jesteś tu z nami. Gdzie jeszcze chciała cię umieścić?
- W Ravenclawie, sir - odpowiedziała Minerwa. - Bardzo dziękuję za miłe słowa.
- Jesteś dobrze wychowana. Obecnie to rzadka cecha, bardzo rzadka, w istocie.
- Sir Nicholasie! - krzyknęła krągła dziewczynka z drugiej strony stołu. - Jak minęły wakacje?
- Przepraszam na chwilę, młoda damo - powiedział Sir Nicholas przed odejściem.
Minerwa przyglądała się z fascynacją duchowi, który dryfował ponad metr nad ziemią. Pozbawiona rozmówcy, patrzyła na pustą złotą zastawę. Z każdą minutą stawała się coraz bardziej głodna. Miała nadzieję, że ceremonia niedługo się skończy i kuchnia zacznie serwować posiłki.
Łysiejący mężczyzna z długą srebrną brodą wstał od stołu. Wielka Sala natychmiast ucichła.
- Witam i witam ponownie w Hogwarcie! Cieszę się, że mogę oglądać wasze wesołe twarze. Rozpocznijmy ucztę!
W mgnieniu oka talerze napełniły się jedzeniem. W tej chwili Minerwa stwierdziła, że magia nigdy nie przestanie jej zaskakiwać.
Zapowiadał się ciekawy rok.
