Wszystko należy do pani Rowling. W żaden sposób nie zarabiam na tym opowiadaniu.

Tekst pisany na rozgrzewkę po niemal dwuletniej przerwie w tworzeniu opowiadań.

One wciąż tam były. Plam krwi, z rąk młodej kobiety, nie można było zmyć zwykłą wodą z dodatkiem mydła w płynie. Chociaż ich właścicielka usilnie stara się pozbyć piętna, jej działania nie przynosiły pozytywnych skutków. Umyte, po raz setny w ciągu kilku ostatnich dni, ręce wciąż nie straciły swego szkarłatnego odcienia krwi. I nieistotny tu był fakt, że dostrzec to mogła wyłącznie ich właścicielka. Co więcej, plamy te istniały nie w rzeczywistości, a w jej umyśle. Na domiar złego, cokolwiek by teraz nie uczyniła, na odwrócenie biegu zdarzeń było już za późno. Czwórka zabitych przez nią ludzi nigdy nie otworzy ust i nie wykrzyczy całemu światu, że zabiła ich Hermiona Granger, niepełnoletnia czarownica mugolskiego pochodzenia.

Do łazienki na dworcu King's Cross weszła jakaś staruszka, nie obdarzając ani jednym spojrzeniem dziewczyny, stojącej przed jedną z umywalek. To pozwoliło jej wyrwać się z odrętwienia, jakie ją ogarnęło. Hermiona zakręciła kran, a następnie powycierała ręce papierowym ręcznikiem. Poprawiła opadające już niemal do połowy pleców loki i rzuciwszy ostatnie, ponure spojrzenie w lustro, opuściła pomieszczenie. W drodze do peronu 9 i 3/4 udało jej się przybrać maskę radosnego podekscytowania ze spotkania z przyjaciółmi, w których ręce chwilę później wpadła.

- Żałuj, że nie chciałaś pojechać z nami do kwatery na święta. Przez ostatnie dwa tygodnie ciągle coś się działo. Fred i George przemycili na imprezę syl... - zaczął Ron, jednak dziewczyna mu przerwała.

- Przecież dobrze wiesz, że chciałam spędzić te święta z rodzicami.

- Ale obiecałaś, że przyjedziesz chociaż na imprezę sylwestrową. Nawet nie napisałaś, że cię nie będzie. Moja mama zaczęła się martwić - powiedział z wyrzutem rudzielec.

- Niestety rodzice uparli się, żeby została do końca. Przyjechała do mnie moja kuzynka Agathe i musiałam dotrzymać jej towarzystwa - poczęstowała ich półprawdą. Nie chciała im opowiadać o tym, co tak naprawdę ją zatrzymało. Rana była zbyt świeża.

- Musiałaś się naprawdę dobrze bez nas bawić - stwierdził Ron.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo - odpowiedziała, a Harry nie potrafił zrozumieć wyczuwalnej nutki ironii w jej głosie.