Wyglądał strasznie. Jak zawsze zresztą, gdy wracał z tych swoich samotnych popijawek. Obrzygany, obsikany, niczym pijak z zaplutej speluny. Był nim zresztą. Odkąd tylko pamiętam, nie było dnia, by sobie nie popił. A to na przysłowiową rozgrzeweczkę, a to by zatopić smutki…

Do takiego kompromitującego się stanu doprowadzał się jednak rzadko. Tylko wtedy, gdy nikt go nie mógł na tym przyłapać. Natalia mogła przysiąc, że oprócz niej nikt nie wie o wybrykach brata. Inaczej by mu żyć nie dali i z pewnością by go zamknęli. A ona była zbyt słaba, by obronić Ivana przed całym światem, gdyby ta prawda ujrzała światło dzienne…

Do oczu Natalii napłynęły łzy. Bolało ją to, w jakim stanie jest jej brat. Upadła bezsilna obok jego łóżka. Chciała go przebrać, doprowadzić do porządku, ale nie mogła. Zdawała sobie sprawę, że gdyby sobie na coś takiego pozwoliła, już nigdy nie zobaczyłaby brata. A tego nie chciała. Gorsze od patrzenia na jego oziębłość w stosunku do niej, gdy mówił o staniu się całego świata jednością z nim, oprócz niej, byłby brak nie widywania go w ogóle.

Ten idiotyczny nawyk odkryła przypadkiem. Raz wpadła do niego przed świętami, by pomóc mu w przygotowaniach. Był sam, nie spodziewał się też gości, więc pozwolił sobie na picie bez umiaru. Wparowała do niego późno w nocy. Zdziwiła się, że dom jest otwarty i pełna złych przeczuć zrobiła rekonesans. Wtedy go zobaczyła. Kompletnie zalanego. Spał w swoim pokoju. Był w takim stanie, że aż się przeraziła. Została z nim do samego rana, by się upewnić, że nic sobie nie zrobi. Skoro świt wymknęła się do hotelu. Przepłakała cały dzień. Była przerażona jego stanem. Obrzygany, obsikany w podartym ubraniu. Wtedy też postanowiła mieć go zawsze na oku, by czegoś nie wywinął. Kochała go. I to niekoniecznie jak brata. Nie mogła się jednak pogodzić z tym, że chce się ze wszystkimi stawać jednością. Poza nią. Tylko poza nią… Zawsze ją od siebie odpychał, a ona do niego tak lgnęła. Skłonności masochistyczne? Całkiem możliwe. W końcu jej brat to zapijaczony psychopata z mentalnością dzieciaka, który z uśmiechem rozwala mrowiska….

Znów go pilnowała do świtu. Potem cichaczem wymknęła się do hotelu. Znów przeżywała ten horror. Ciągle od nowa. Koszmar zwany życiem, który dziwnym trafem nie chciał się zmienić w piękny sen…