Pisałam to opowiadanie kiedyś, bardzo dawno temu, razem z przyjaciółką. Nie wiem dlaczego, ale doszłam do wniosku, że przydałoby się je przeredagować i opublikować jeszcze raz. Z tego właśnie powodu najgoręcej pozdrawiam właśnie tych z Czytelników, którzy już wcześniej zetknęli się z tą opowieścią ;)
Ciel zamknął oczy. Nie bał się śmierci, ale nie chciał na nią patrzeć. Przyjmował ją ze spokojem, jak upragniony sen. Nie miał już po co żyć. Jego zemsta została spełniona, a królowa i tak od dłuższego czasu zamierzała się go pozbyć. To koniec. Koniec wielkiego rodu Phantomhive'ów. To koniec jego – Ciela Phantomhive'a.
Poczuł na swoich ustach zimne wargi Sebastiana. Więc to tak miał umrzeć? Nie tego się spodziewał po swoim lokaju. Nigdy nie liczył na to, że będzie wobec niego aż tak czuły i wyrozumiały. Siedział nieruchomo i nie stawiał oporu nawet gdy zwinny język demona zaczął penetrować jego usta. Musiał przyznać, że jego lokaj w ostatnich chwilach swej służby na prawdę przykładał się do pracy.
W końcu gdy już zabrakło mu tchu demoniczny służący odsunął się od niego. Chłopiec nie otwierał oczu. Było mu tak lekko i ciepło… Miało boleć, a on ledwie to poczuł.
Obudził go dźwięk tłuczonego szkła. Miał wrażenie, że spał kilka lat. Ostatnim razem był tak wyspany jeszcze przed śmiercią swoich rodziców, zanim spadł na niego ciężar prowadzenia rodzinnej działalności. Poczuł strumień jasnego światła padający na jego twarz – ktoś właśnie odsłonił okno w jego sypialni.
- Pora wstawać, paniczu- usłyszał ciepły głos gdzieś przy swoim lewym uchu.
Uchylił powieki, po czym szybko zamknął je spowrotem.
- Jeszcze za wcześnie, Sebastianie- skarcił odruchowo lokaja i dopiero po chwili zorientował się, że coś jest stanowczo nie tak. - Sebastianie! - krzyknął siadając gwałtownie i otwierając szeroko oczy. - Gdzie ja jestem? Co tu się dzieje?
- Jest panicz w posiadłości rodu Phantomhive położonej niedaleko Filadelfii. Zmiana czasu musiała źle na panicza wpłynąć, bo przespał panicz śniadanie.
Ciel zmierzył swego sługę przeciągłym wzrokiem. Lokaj uśmiechał się ciepło, w rękach trzymał ubranie, które pewnie zaraz każe mu nałożyć… Jakby nic się nie stało… Chwila! Filadelfia?! Różnica czasu?!
- Sebastianie! Dlaczego jesteśmy… jesteśmy… - jąkał się zszokowany Ciel.
- Wraz z Tanaką uznaliśmy, że rynek amerykański czeka z otwartymi ramionami na ród Phantomhive'ów, dlatego przenieśliśmy tu całą działalność panicza - wyjaśnił spokojnie demon. - Bo chyba nic już nie łączyło już panicza ani z Londynem ani z jej wysokością, prawda?
Jego chłodne oczy błysnęły przenikliwą czerwienią, której nie maskował nawet ciepły uśmiech.
- Nie - przyznał chłopiec szeptem. - Chociaż bardziej interesuje mnie fakt dlaczego jeszcze żyję?
Lokaj uśmiechnął się do niego jeszcze szerzej i pochylił lekko nad nim. Było w tym coś przerażającego, co kazało Cielowi odsunąć się od demona najdalej jak to tylko możliwe. Godność głowy rodu nakazywała mu jednak trwać w bezruchu i wytrzymać bliskość lokaja.
- Czy nie chciał się panicz zemścić? - zapytał.
- Tak, ale…
- Czy przywrócenie honoru nazwisku panicza nie będzie częścią zemsty? - spytał lokaj pochylając się jeszcze niżej.
- Tak mi się wydaje, jednak…
- Czy poniżenie wrogów panicza przez wybycie się firmy Phantom na wyżyny nie będzie należało również do zemsty? - Sebastian oparł kolano na łóżku tuż przy drobnej dłoni Ciela.
- Ja…
- Poza tym, wrogowie panicza będą najbardziej wściekli gdy będzie panicz żył długo i szczęśliwie, czyż nie? - lokaj przerzucił zręcznie drugą nogę na łóżko tak, że panicz znajdował się między jego kolanami.
- Ale dlaczego? - udało się wreszcie dokończyć Cielowi. Coś w tej sytuacji bardzo mu się nie podobało. Zwłaszcza fakt, że jego głos postanowił odmówić mu posłuszeństwa.
- Bo należysz teraz do mnie i ja tego chcę - odparł Sebastian i przejechał kciukiem po ustach Ciela. Chłopiec odruchowo oblizał usta, czując na nich dławiąco słodki posmak, na co demon uśmiechnął sie koszmarnie szeroko. Przez upiornie długą chwilę mierzyli się spojrzeniami. Co to wszystko mogło znaczyć? Zupełnie nic z tego nie rozumiał!
Demon wplatał właśnie swoje długie palce w jego włosy, gdy przerwał im odgłos tym razem tłuczonej porcelany.
- Chyba jednak powinienem pomóc Maylene - westchnął Sebastian, bardzo niechętnie odrywając się od Ciela.
- Dlaczego ona w ogóle bierze się za nakrywanie do stołu? - zirytował się chłopiec, rad, że dziwna przytłaczająca siła w końcu pozwoliła mu się odezwać.
- Mamy gości, a ja chciałem zająć się paniczem zanim oni to zrobią - wyjaśnił lokaj. - Ale cóż… chyba teraz po prostu panicza ubiorę a zabawę dokończymy wieczorem.
Ciel spojrzał demonowi prosto w oczy. Zabawę? Co miał przez to na myśli? Jego oczy były wypełnione dziwnym głodem, ale… było tam coś jeszcze. Jakieś ciepło – czułość, której chłopiec się po nim nie spodziewał. Chociaż… Przypomniał sobie ten gniew pojawiający się na twarzy demona gdy tylko ktoś próbował dotknąć jego – ostatniego z rodu Phantomhive'ów. Czyżby Sebastian od początku to planował? To wyjaśniałoby bardzo wiele. Najwidoczniej Sebastian nie pragnął jego duszy. Chciał go całego. Pozostawał więc tylko jeden brakujący element układanki.
- Dlaczego wciąż jesteś moim lokajem?
- Praca dla panicza to przyjemność, a ja jestem tylko piekielnie dobrym lokajem - uśmiechnął się do niego, umiejętnie próbując uniknąć odpowiedzi.
- Przyznaj się – masz z tego jakieś korzyści, prawda? - zażądał Ciel. - Mów wszystko! To rozkaz!
Sebastian patrzył na niego chwilę, po czym odpowiedział, czule odgarniając włosy z jego czoła.
- Korzyści? Mam ich mnóstwo. Zazwyczaj moi pracodawcy oferują mi tylko swoje dusze, za to panicz oddaje mi dusze wszystkich, którzy zostaną przeze mnie zabici. Dzięki temu nie narzekam na głód. Poza tym będąc lokajem panicza mogę robić wszystko, na co obecnie mam ochotę. - Nie poruszył ustami, a jednak do uszu Ciela dobiegły ciche i pełne pasji słowa: - Mogę cię ubierać i rozbierać. Mogę cię myć i karmić. Mogę uczyć cię tańczyć i pomagać ci prowadzić firmę. Mogę śmiać się z ciebie, gdy popełnisz błąd i cieszyć się wraz z tobą, gdy odniesiesz sukces. Mogę spełnić każdą twoją zachciankę choćby była nawet najbardziej nieprzyzwoita - wyprostował się i dodał, tym razem na głos. - Stał się panicz całkowicie zależny ode mnie, ale działa to też niestety w drugą stronę.
Chłopiec nie dał po sobie nic poznać, jednak przemowa jego lokaja nieco go przeraziła. Czy miał być teraz zwykłą zabawką w rękach tego potwora? Czego mógł sobie teraz zażyczyć, gdy Ciel zgodnie z umową należał do niego? Co za ironia, dziedzic firmy produkującej zabawki sam stał się zwykłą marionetką.
- Co teraz zrobisz? - spytał ostrożnie dobierając słowa.
- Najpierw panicza rozbiorę, a potem ubiorę w odświętne ubranie i…
- Nie o to mi chodzi! - przerwał mu Phantomhive. - Co zrobisz teraz, gdy należę do ciebie?- zadał ponownie pytanie. Nie chciał formułować go w ten sposób, ale widocznie demonowi właśnie na tym zależało.
- Miałem ochotę na pewien układ z paniczem - wyznał Sebastian. - Ja byłbym do dyspozycji panicza w dzień, zaś panicz do mojej w nocy. To bardzo niska cena, nie sądzi panicz?
Więcej informacji o wszystkich moich projektach znajdziecie na profilu Lycoris Caldwelli na facebooku.
