Melkor siedział rozparty na swym tronie, w wielkiej sali znajdującej się w czeluściach Utumno. Jego chmurne oblicze skutecznie odstraszało większość form życia pełzających po fortecy. Nie żeby narzekał. Nieszczególnie lubił przebywać w towarzystwie tych ohydnych stworzeń.
Morgoth - tak lubili go ostatnio nazywać jego "braciszkowie" - miał ważniejsze sprawy na głowie niż oglądanie nieudanych dzieł swoich rąk. Całymi dniami rozmyślał o przyszłości. Próbował jakoś złożyć w całość fragmenty przyszłych dziejów jakie zostały mu objawione podczas tworzenia Ardy. Szło mu to dość opornie, gdyż zazwyczaj obrazy, które widział nie miały wspólnych elementów. Doszukać się w tej gmatwaninie sensu przyczynowo-skutkowego też było ni jak. Jednak poszczególne sceny dawały mu niejakie pojęcie o ogólnej sytuacji świata w następnych stuleciach. No cóż, przyszłość malowała się dla sił ciemności raczej w czarnych barwach. Przeklął po raz milionowy Eru.
- Panie? - po sali poniosło się ciche echo. - Panie, przepraszam, że przeszkadzam, ale wpadłem na pewien pomysł.
Władca ciemności podniósł wzrok na swojego namiestnika.
- Panie, co byś powiedział na to, by stworzyć pierścienie, w których zawarta będzie ogromna moc. Rozdałoby się je władcom różnych ras, dzięki czemu uzyskalibyśmy pośrednią kontrolę nad większością Śródziemia. Możliwości jakie oferuje ten system...
Dalsza część wywodu Saurona umknęła uwadze Melkorowi. Z mroków pamięci wyłonił mu się obraz, jak jakieś małe stworzonko wrzuca złoty pierścień do wulkanu, a wszystko wokół rozpada się w drobny mak.
- Panie? Słuchasz mnie? - Sauron przyglądał mu się z lekką irytacją.
- Tak, tak. Sądzę, że te pierścienie to całkiem niezły pomysł...
