Nie posiadam żadnych praw do opowiadania ani jego bohaterów ble, ble, ble. Każdy wie o co chodzi.

Snape umierał z powodu ugryzieniu Nagini. Harry pochylił się i po zebraniu łez usłyszał jego ostatnie słowa „to ja jestem twoim ojcem". Chłopiec który przeżył był sparaliżowany, nie zwracał uwagi lub nie słyszał odgłosów które wydali Ron z Hermioną na tą wieść oraz nie usłyszał Voldemorta. Usiadł na ziemi i siedział do czasu gdy jego przyjaciele zaczęli nim potrząsać by wyprowadzić go z transu.
-Harry wreszcie, nic ci nie jest? Co za głupie pytanie, Harry, tak mi przykro, nie wiem co powiedzieć…
-Hermiono, on nic nie znaczył- lecz mimo zaprzeczenia z jego zielonego oka popłynęła łza.
-Ej, ale popatrzcie na to z drugiej strony, jednego śmierciorzercę mniej.
-Ron! Jak możesz, to, że był niemiły i dawał dużo szlabanów nie znaczy, że powinien umrzeć, a poza tym to był ojciec Harrego.
-Nie, on nie był, nigdy nie traktowałem go jako takiego- odpowiedział monotonnym głosem Harry.
-Już się dobrze czujesz? Znaczy… Voldemort powiedział, że masz godzinę na oddanie się mu, teraz już pół, bo później zacznie zabijać, wszystkich którzy staną w twojej obronie.
-To w takim razie muszę go zabić w przeciągu pół godziny i zniszczyć ostatni horkruks- Chłopiec mówił głosem bez nutki emocji, jak gdyby rozmawiał o kolejnej lekcji historii- obiecujcie, że jeśli zginę i nie zniszczymy go, to to zrobicie- powiedział już trochę mocniej.
-Harry, ty przeżyjesz w końcu jesteć chłopcem który przeżył, walczyłeś już z nim tyle razy- dodał Ron próbując wzmocnić przyjaciela na duchu.
-PRZYŻEKNIJCIE
-Tak, jak nie zniszczymy go wcześniej, a ty nie przeżyjesz, to go zniszczymy.
Trio poszło pod las, a potem Harry nie chcąc narażać przyjaciół szedł dalej sam, by zmierzyć się ze swoim wrogiem.
Harry okrył się peleryną niewidką i z mieczem Godryka szukał wzrokiem Nagini. Niestety gdy ją zauważył, spostrzegł, że jeśli chce ją zabić, to nie uda mu się pokonać Voldemorta, gdyż ona wiła się na ziemi w pobliżu jego stóp i w momencie gdy ją zabije, cała zgraja śmierciożerców wokół czarnego pana rzuci na niego zaklęcie uśmiercające. Chłopiec w zasadzie mężczyzna jak na gryfona przystało podjął bardzo gryfońską i głupią decyzję by najpierw, mimo niebezpieczeństwa, zabić Nagini, bo kolejna taka szansa może się nie natrafić. Harry podszedł do Voldemorta i szybkim ruchem ściągną pelerynę niewidkę, zamachnął się trafił w węża i usłyszał syk Lorda i zaklęcie „Avada Kedavra". W tym momencie dla Harrego cały świat stał się czarny. Wokół śmierciożercy zaczęli krzyczeć niektórzy ze strachu, niektórzy ze szczęścia, gdyż Voldemort również leżał na ziemi, lecz w odróżnieniu od młodszego szybko z niej wstał.
-Idźcie sprawdzić czy on żyje- rozkazał Voldemort
-Nikt nie musi tego sprawdzać- powiedział słabym, ledwo słyszalnym głosem młody zielonooki mężczyzna.
-To dobrze niech tak będzie, crucio!- Harry zaczął krzyczeć z bólu, po kilkudziesięciu sekundach Voldemort skończył- Podobało Ci się, chcesz więcej?... Zapytałem się Ciebie o coś, crucio!- Lord rzucał i przerywał to zaklęcie co jakiś czas.
Po twarzy Harrego lała się krew z przygryzionej wargi, miał gardło tak zdarte, że nie mógł już krzyczeć gdy zauważył kontem oka grupkę osób, jego przyjaciół i nauczycieli Hogwartu zbliżających się w jego stronę, ostatnimi siłami w jednej z przerw podniósł różdżkę, skierował ją w stronę oprawcy i wypowiedział schrypniętym głosem- Avada Kedavra. Voldemort runął i jego ciało poleciało na Harrego i wkrótce zamieniło się w pył. Wokół słychać było dźwięki teleportacji i radości, lecz chłopiec ich nie słyszał, stracił przytomność gdy zielony strumień światła popędził z jego różdżki.
Krzyki radości zamieniły się w szloch, w momencie gdy Hermiona, po sprawdzeniu pulsu Harrego, krzyknęła –Nie żyje- i zaczęła płakać, upadła obok zmarłego przyjaciela i szukała u niego pocieszenia. Wkrótce cały świat magiczny cieszył się z pokonania Voldemorta, jedynie garstka osób płakała po bohatersko zmarłym przyjacielu i innych członkach rodziny. Tak jak siedemnaście lat wcześniej czarodzieje okazali się bezduszni i świętowali śmierć i zwycięstwo dobra nad złem pomimo śmierci dużej części ludzi którym to zawdzięczali, nie poświęcając im nawet minuty ciszy.