Część I
Warning : Tak jak wcześniej wspominałam oto przed wami pornol na miarę 2015 roku. Wolololo~ Opowiadanie będzie podzielone na pięć części – każda po dziesięć twarzy - i jak widać jest wyjątkowo króciutkie jak na moje normalne możliwości. Znaczy wydaje mi się, że im dalej tym twarze będą coraz dłuższe, ale to jeszcze wyjdzie w praniu. Na co się nastawiać? Na fluff, fluff i jeszcze raz fluff. Miałam naprawdę dużo frajdy z pisaniem tego. Strasznie podoba mi się wizja Haizakiego jako szarego, trochę dzikiego kota, którego trzeba powolutku oswajać, by wydobyć z niego prawdziwą przylepę. Mam nadzieję że również polubicie tą serię jak ja, uwu.
Twarz pierwsza.
Nijimura bez słowa przyglądał się szaremu stworzeniu, które siedziało na murku i wystawiało twarz ku słońcu. Wyprostowany jak struna, z lekko uniesionymi ku górze ustami, chłonął każdy promyk. To zadziwiające, że nawet głośny hałas dobiegający z zakorkowanej ulicy nie przeszkadzał mu w wygrzewaniu się. Był to tak niecodzienny widok, że mężczyzna musiał przystanąć i udokumentować go dokładnie w pamięci. Sterczał tak jeszcze przez chwilę, po czym z dziwnego zamyślenia wyrwał go dźwięk telefonu. Odebrał, zatapiając się z powrotem w swój własny, zawirowany świat.
Twarz druga.
Szare stworzenie okupowało ten sam murek, w tej samej pozycji i nawet o tej samej porze. Shuuzou, który właśnie wracał ze spotkania biznesowe od razu go zauważył. Przyglądał mu się w milczeniu, chłonąc spokój bijący od jego twarzy. Przez sekundę, ale naprawdę tylko taką tyci tyci sekundkę, miał ochotę nawet do niego podejść, jednak szybko zrezygnował z tego pomysłu, nie chcąc zakłócać mu wypoczynku. A to, że znalazł się nagle po drugiej stronie ulicy było zwyczajnym przypadkiem. Szare stworzenie od razu poderwało się na nogi, widząc na horyzoncie obcą osobę i zwiało.
Twarz trzecia.
Tym razem szare stworzenie zawarczało widząc zbliżającego się Nijimurę, ale nie uciekło. Nieufnie wbiło w niego parę orzechowych oczu, przez które mężczyzna potem nie mógł się skupić do końca dnia. Były pociągłe, całkiem spore, o ostro zarysowanych kącikach. Chciał jakoś do niego zagadać, ale został jedynie ofuczany. Skapitulował – dzisiaj już i tak udało mu się dużo osiągnąć.
Twarz czwarta.
Nie podszedł bliżej. Czuł wbijające mu się w plecy spojrzenie niemal kocich tęczówek, nawet gdy stał po drugiej stronie ulicy. Nie miał dzisiaj dla niego czasu. Nie wiedzieć czemu bardzo go to zirytowało.
Twarz piąta.
Chciał przeprosić, ale szare stworzenie kompletnie zignorowało jego starania. Siedział na murku z podkulonymi nogami, obejmując się mocno ramionami za kolana. Oczy wbił w martwy punkt przed sobą, kołysząc się delikatnie, jakby nabawił się choroby sierocej. Gdy Shuuzou chciał go dotknąć, momentalnie się poderwał i zasyczał gniewnie. Zerwał się na równe nogi, zeskakując z gracją na ziemię. Wysoko uniósł głowę do góry i pomaszerował w tylko jemu znaną stronę. Wtedy po raz pierwszy Nijimura nazwał go w myślach kotem. A dokładniej mówiąc – szarym dachowcem.
Twarz szósta.
Podszedł go tak zwanym sposobem. Kupił w sklepie obok dwa hot – dogi i czekał na cud, stając obok murku. Na początku szary dachowiec starał się być obojętny. Patrzył się twardo w lekko zachmurzone niebo, ciężko oddychając przez nos. Kiedy Shuuzou ugryzł swoją porcję, wydał z siebie gardłowy, niezadowolony pomruk. Wbił rozeźlony wzrok w przeżuwającego mężczyznę, starając zignorować coraz głośniejsze burczenie w brzuchu.
- Nie krępuj się.
Nijimura podetknął mu jedzenie, uśmiechając zachęcająco. Dachowiec dąsał się jeszcze przez chwilę, ale w końcu mu uległ zatapiając ostre ząbki w jeszcze ciepłej bułce. Tym razem kot przegrał.
Twarz siódma.
Okazało się, że z szarego dachowca był prawdziwy łasuch. Szczególnie jeśli w grę wchodziło coś ostrego lub słonego. Dla Shuuzou było to totalne zaskoczenie – zdecydowanie nie tego się po nim spodziewał. Spożywanie różnego rodzaju przekąsek na murku stało się ich codziennym rytuałem. Lubił spędzać z nim swój wolny czas. Wyluzowywał się, czas go nie gonił - naprawdę dawno już zapomniał jakie to uczucie po prostu tak stać nie martwiąc się o nic.
Twarz ósma.
Szary dachowiec pochłaniając kolejna paczkę paluszków, zdołał wykrztusić z siebie bardzo nerwowe i speszone: „dziękuję". Nijimura uznał to za swój największy sukces od czasu udobruchania go. Dzisiejszego dnia wyjątkowo trudno było mu się z nim pożegnać.
Twarz dziewiąta.
Shuuzou zmarszczył nos widząc, jak krople deszcze spływają po szybie jego samochodu. Nie ma nic gorszego niż korek w taką pogodę, człowiek może od razu popaść w depresję. Westchnął ciężko, włączając radio i ustawiając na byle jakiej stacji. Z dzisiejszego spotkania na murku nici.
Twarz dziesiąta.
Szary dachowiec był wyraźnie nie w sosie. Na każde pytanie odpowiadał burknięciem i nawet nie przyjął paczki ziemniaczanych chipsów. Wcisnął głębiej dłonie w kieszeni bluzy, pociągając głośno nosem. Nijimura zamrugał kilka razy, spoglądając na niego z zaskoczeniem i mruknął:
- Przyszedłeś wczoraj?
- Www.
- W tym deszczu?
- Pod parasolem.
Orzechowe oczy spojrzały na niego z wyrzutem, a z ust wydobyło się kolejne warknięcie. Mężczyzna poczuł się z jednej strony szczęśliwy, a z drugiej nie mógł uwierzyć, jak bardzo ten kot jest lekkomyślny. Jego sumienie skręciło się boleśnie z powodu wyrzutów sumienia, bo przecież mógł chociaż podjechać tutaj samochodem i sprawdzić, czy przypadkiem na niego nie czeka, jednak szybko udało mu się je uciszyć. Miał w tym niezłą wprawę. Tam gdzie pracował ludzie doskonale kontrolujący swoja empatię osiągali najwięcej.
- Jesteś idiotą – odparł, instynktownie uchylając się przed ostrymi pazurami – Ale ja również nie jestem bez winy. Przepraszam.
Chciał go pogłaskać, ale zjeżone, szare futerko odwiodło go od tego pomysłu. Nie chciał przez przypadek stracić przedwcześnie ręki. Uśmiechnął się więc tylko z udawaną skruchą, wyciągając z torby mleczną czekoladę owiniętą w czerwony papierek.
- Masz, na zgodę.
Dachowiec ostrożnie pochylił się do przodu, a Shuuzou poczuł na skórze jego gorący oddech. Momentalnie poczuł się nieswojo, jednak nie cofnął ręki i parsknął, próbując obrócić to w żart:
- Spokojnie nie jest zatruta, nie musisz jej tak obwąchiwać.
Niemal spiorunował go wzrokiem, ale koniec końców przyjął tabliczkę, kładąc ją sobie na kolanach. Przez chwilę patrzył się na nią intensywnie, po czym połamał w dłoniach i odwinął sreberko. Włożył sobie kawałek do ust, zerkając gdzieś w bok. Nijimura uśmiechnął się szeroko, gdy nagle opakowanie zostało mu podsunięte niemal pod sam nos. Bez słowa się poczęstował, robiąc mały krok w bok, żeby zaleźć się bliżej niego. O dziwo, skończyło się to dla niego bez żadnych dodatkowych uszczerbków na zdrowiu.
