Minuty zdawały się trwać nieskończenie długo. Dwa zaklęcia, dwie siły, dwaj wrogowie, dwoje mężczyzn, których kochała.
Była niewinnym dzieckiem, gdy Tom ubezwłasnowolnił ją, zamykając w swych szponach. Otępiając ją i odbierając trzeźwe myślenie. Oszałamiając Ginny. Znalazła w nim przyjaciela i powiernika tajemnic. Kiedy życie opuszczało jej ciało w zimnej Komnacie Tajemnic, to Tom był temu winien. Nie powinien tego robić. I od tylu lat czuła, że to zły człowiek. Na każdym kroku sam utwierdzał ją w tym przekonaniu. Mimo to, gdy było jej smutno, przypominała sobie rozmowy z Tomem. Jego ciepłe słowa otuchy i to, jak potrafił ją zmotywować. Przynajmniej do czasu, gdy nie przejął kontroli... Ale wcześniej jej pomagał. Wspominała to dobrze. Tęskniła za tym. Płakała po nim.
Harry. Wybraniec. Imponował Ginny swoją odwagą i rozwagą. Ale przez tyle lat patrzył na nią, jak na młodszą siostrę przyjaciela. To wszystko. Taka postawa potrafi martwić. A ona martwiła się! Tym, że nie jest wystarczająco dobra. Tym, że któregoś razu już nie wróci, a ona nie zdąży powiedzieć mu, jaki jest ważny. Jednak nie tak ważny, jak dla wszystkich, jako Wybraniec. Ważny, bo z miejscem zarezerwowanym wyłącznie dla siebie w sercu Ginny. Gdyby odszedł, co stałoby się z tą przestrzenią?
Patrzyła na nich, a oczy zaszkliły jej się z bezradności. Czerwień, czy zieleń? Który promień pierwszy zgaśnie? Światło życia czyich oczu odpłynie pierwsze?
Łza spłynęła po lewym policzku Ginny. Ta była dla Toma. Po nim zapłakała najpierw. On zaopiekował się nią w przeszłości.
Druga łza spłynęła po prawym policzku. Należała do Harry'ego. Ginny oddała mu swoją przyszłość. Niech teraz on się nią zaopiekuje, spełni wreszcie swoją rolę!
Lepiej więc, by przeżył.
