Tekst napisany kilka dni przed maturą, kiedy miałam już wszystkiego serdecznie dość. Wszystko, co brzmi dziwnie i nie po polsku to teksty moich nauczycieli w wersji oryginalnej.
PS. Z Kubusiem od wieków nie miałam nic wspólnego, więc jeśli coś mi wyszło rażąco niekanoniczne, przepraszam. Ten tekst i tak nie był pisany na poważnie. ;)
KUBUŚ PUCHATEK I MATURA
Krzyś pochylił się nad podręcznikiem, odgarniając z czoła włosy, które były już stanowczo zbyt długie. Na szczęście przed maturą nie wolno ich ścinać, żeby nie obciąć wiedzy, bo chłopak nie miał ani chwili czasu na wizytę u fryzjera.
– Witaj, Krzysiu!
Zaskoczony chłopak podniósł głowę i spojrzał prosto w bursztynowe oczka patrzące na niego z zaciekawieniem.
– Cześć, Puchatku! Wybacz, ale tym razem naprawdę nie mam czasu!
– A dlaczego?
– Bo mam MATURĘ! Nie przeszkadzaj!
– A co to jest, ta MATURA? – Miś O Bardzo Małym Rozumku absolutnie nie mógł pojąć, co może być ważniejsze od zabawy w Stumilowym Lesie.
Ale Krzyś go już nie słuchał:
– 1514 Grunwald. 1415 Orsza. Źle! Zwróć! Odwrotnie! 1415 Grunwald. 1514 Orsza. 1605 Kirholm...
Puchatek westchnął i wyszedł cichutko. Sowa na pewno będzie wiedział o co w tym wszystkim chodzi.
Puchatek biegł ile tylko miał sił w swoich pluszowych łapkach. Nagle wpadł na różową przeszkodę, która jęknęła w proteście na takie traktowanie.
– Auć! Dokąd tak biegniesz, Kubusiu?
– Ach, to ty Prosiaczku! Stało się coś dziwnego. Krzyś nie chce się z nami bawić. Siedzi sam i mamrocze jakieś dziwne słowa i numerki!
– Może jest chory?
– Nie, to nie to. Powiedział, że ma MATURĘ!
– A co to jest MATURA?
– Nie wiem. Mam nadzieję, że Sowa mi to wyjaśni.
– Ja mogę ci wyjaśnić, Puchatku. – Dwaj przyjaciele byli tak zaaferowani, że nie zauważyli Kłapouchego śpiącego smacznie pod stertą liści. – MATURA to jest Egzamin Dojrzałości!
– Eeee... To znaczy?
– To znaczy, że teraz Krzyś już będzie dorosły i nie będzie się już z nami bawił! – wyjaśnił ponuro osiołek.
– To niemożliwe! – jęknęli chórem Kubuś i Prosiaczek.
– Co jest niemożliwe? – zapytał Królik, wchodząc na polankę z koszem pełnym świeżutkich rzodkiewek, jako że marchewki jeszcze nie wyrosły.
– Dla tygrysów nie ma nic niemożliwego! – zawołał Tygrysek, brykając wesoło wokół przyjaciół.
– Tygrysku, Króliczku, to poważna sprawa. Krzyś ma jakąś MATURĘ i już nie będzie się z nami bawił.
– MATURA? Czy to jakiś rodzaj choroby? – Tygrys na chwilę przestał brykać.
– Właśnie szliśmy do Sowy, żeby się o to zapytać. – wtrącił cichutko Prosiaczek, okręcając się szczelniej szaliczkiem. Może i była już wiosna, ale przez tą alergię na pyłki katar ani na chwilę mu nie przechodził i wołał dmuchać na zimne. Prosiaczki są bardzo delikatnymi zwierzątkami.
Sowa z zaciekawieniem przyjrzał się zmartwionym twarzom gości.
– Coś się stało? – zapytał z troskliwością, jaką powinno się wykazać najmądrzejsze stworzenie w Stumilowym Lesie.
– Krzyś ma jakąś MATURĘ. Mógłbyś nam wyjaśnić, co to znaczy?
– To znaczy, że Krzyś jest teraz ABITURIENTEM!
– Ty, Docent, nie mądrzyj się! –odpowiedział zadziornie Tygrysek.
– Już wyjaśniam – uśmiechnął się Sowa z wyższością. – Krzyś ma teraz Bardzo Ważne Egzaminy. A jak je zda, wtedy wyjedzie bardzo daleko i już nie będzie mógł tu przychodzić.
– O nie! – rozległ się przeciągły jęk.
– Musimy coś z tym zrobić – zadecydował mężnie Puchatek – Tygrysku, ty jesteś najszybszy. Przeleć ty mnie po Lesie i zwołaj wszystkie zwierzątka. Zrobimy Naradę!
Niedługo potem wszyscy mieszkańcy Stumilowego Lasu siedzieli wokół stołu w chatce Puchatka. Królik w zamyśleniu chrupał rzodkiewki, jednak tematem jego myśli był nie Krzyś, a marchewkowe pole. Musiał podlać je co prędzej, żeby jego pyszne marcheweczki szybciej wyrosły. Bo kto widział królika jedzącego rzodkiew? Puchatek po raz n-ty sięgnął łapką do słoiczka z miodem, tylko po to, by przekonać się, że jest on naprawdę pusty. Miś O Bardzo Małym Rozumku absolutnie nie mógł pojąć, dlaczego kiedy jest zmartwiony, miodek znika dwa razy szybciej.
Rozwiązania problemu wciąż nie było. Nagle Prosiaczek zaproponował cicho:
– Może po prostu pójdziemy do Krzysia i poprosimy go, żeby został.
– To jest pomysł! – zawołał Tygrysek, brykając wokół stołu. Królik kiwnął łebkiem z uznaniem. Puchatek na chwilę zapomniał o miodku. A Kłapouchy pomyślał, czy aby na pewno jego ogon trzyma się dobrze na swoim miejscu.
Krzyś przeciągnął się nad książką. Najchętniej rzuciłby te podręczniki w kąt, ale ile razy próbował od nich odejść, zawsze przypominało mu się coś, czego jeszcze nie powtórzył. Wczoraj zapomniał zdjąć obiadu z gazu przez polskie partie polityczne w XIX wieku. Przedwczoraj zostawił pranie na deszczu przez wojny polsko- szwedzkie w XVII wieku. A dwa dni wcześniej dla odmiany nabił sobie guza szukając na dnie szafki starego zeszytu od polskiego.
Nagle poczuł, że nie jest sam. Odwrócił się i zobaczył całą delegację Stumilowego Lasu.
– Coś się stało? – zapytał zaniepokojony, natychmiast zapominając o nauce.
Zwierzątka jak jeden mąż zrobiły krok do tyłu, z wyjątkiem Kłapouchego, który zajęty był próbami wygięcia łebka na tyle, by zobaczyć, czy ogon jest tam, gdzie być powinien oraz Puchatka, który patrzył usilnie na swoje łapki i po prostu tego nie zauważył.
Znów to Prosiaczek odezwał się pierwszy, niepomiernie zdziwiony własną odwagą, bo jak wiadomo, prosiaczki są z reguły dosyć nieśmiałe.
– My przyszliśmy, żeby prosić cię, żebyś nas nie zostawiał i nie wyjeżdżał bardzo daleko.
– Ależ ja nie mam zamiaru was zostawiać! Za dwa tygodnie skończę MATURĘ, a wtedy zaczną się wakacje. I to najdłuższe wakacje, jakie kiedykolwiek mieliśmy!
– I będziesz się z nami bawił? – zapytał Kubuś z wyraźną ulgą.
– Oczywiście! – Krzyś wiedział, że nie mówi całej prawdy. Oczywiście, po wakacjach pójdzie na studia i nie będzie już miał tyle czasu dla swoich małych przyjaciół. Ale teraz to nie miało znaczenia. Teraz najważniejsza była MATURA, a po niej najdłużej wakacje życia. Ostatnie wakacje jago dzieciństwa, które spędzi w oczywiście w Stumilowym Lesie.
KONIEC
